Protest rolników. Jeden z nich ostrzega: Dojdzie do rozlewu krwi

Trwające w naszym kraju protesty rolników przybierają na sile. Sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej jest trudna i nie wygląda, aby miało się to w najbliższym czasie zmienić. Przewodniczący podkarpackiej "Oszukanej Wsi" Roman Kondrów zaapelował do rządu. - Jeśli rząd nie poprawi naszej sytuacji odnośnie płodów rolnych, to będziemy bankrutami - powiedział w rozmowie z "Faktem".

Protest rolników. Jeden z nich ostrzega: Dojdzie do rozlewu krwi
Protestujący rolnicy apelują do rządu (PAP, PAP/Lech Muszyński)

Protesty rolników trwają nie tylko w Polsce, ale również w całej Europie. Dotyczą przede wszystkim niekontrolowanego napływu produktów rolno-spożywczych z Ukrainy oraz zasad wprowadzanego Zielonego Ładu.

- Tu na granicy spadła opłacalność polskiego rolnictwa i egzystencji polskiego rolnika. Ukraina zabrała nam nasze rynki zbytu - powiedział w rozmowie z "Faktem" Roman Kondrów, przewodniczący podkarpackiej "Oszukanej Wsi".

Kondrów podkreślił, że polscy rolnicy tracą obecnie rynki zbytu i jednocześnie wskazał, jak duże straty odnotowują w ostatnim czasie. - Zboże, które dzisiaj idzie przykładowo z Ukrainy do Hiszpanii, to powinniśmy my to zboże tam sprzedawać, nie Ukraina - powiedział.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Stolica znowu sparaliżowana przez rolników? "W Warszawie pojawią się traktory"

Przewodniczący "Oszukanej Wsi" przybliżył straty w polskim rolnictwie posiłkując się przykładami. - Nakład na jeden hektar w kukurydzy jest 5,5 tys. zł, a średnia wydajność 10 ton. Sprzedaliśmy to w granicach 3 tys., czyli 2,5 tys. dołożyliśmy - wyliczał.

Roman Kondrów zaznaczył, że rolnicy protestują przeciwko korupcji na Ukrainie, a nie "zwykłym" ludziom. Powiedział, że istotne jest zrozumienie ze strony naszego wschodniego sąsiada.

Nie jesteśmy przeciwko zwykłym Ukraińcom. Jesteśmy przeciwko korupcji na Ukrainie. Kraj, który powinien miodem płynący, ale na dzień dzisiejszy nie ma tych pieniążków, bo oligarchowie to wszystko rozkradli, wywozili. Jesteśmy zbulwersowani, że tyle pieniążków poszło. Nasz kraj pomógł w granicach 56 mld. Była to pomoc militarna w postaci czołgów, amunicji, co się dało. Nie oczekujemy poklasku, ale oczekujemy, żeby nas zrozumiano, że mamy teraz trudną sytuację i naród ukraiński powinien z narodem polskim współpracować - przekazał.

- Ubolewamy nad tym, pomagamy, ile możemy pomóc, na tyle im pomagamy. Ale jeśli będziemy bankrutami, to niestety nie pomożemy ani militarnie, ani duchowo, ani fizycznie - dodał.

Kondrów zaapelował do premiera Tuska o spotkanie z rolnikami oraz wskazał, jak trudna jest obecnie sytuacja. Wyraźnie podkreślił, że nie ma szans na ustanie protestów. Wyraził również ubolewanie nad brakiem wsparcia ze strony rządu.

- Chcemy się spotkać z naszym panem premierem, przedstawić postulaty jak najszybciej. Nawet w tym tygodniu jesteśmy skłonni pójść na porozumienie, siąść przy stole, porozmawiać. Jeśli rząd nie poprawi naszej sytuacji odnośnie płodów rolnych, to będziemy bankrutami. Rząd powinien nas reprezentować, wspierać, a nie tylko opowiadać bajki, że oni nic nie mogą, czekają na Unię - zaznaczył.

Te protesty miały być tutaj przez stronę rządową i policję spacyfikowane. My nie pójdziemy stąd. Powiedziałem: "Dojdzie do rozlewu krwi". My, rolnicy, nie poddamy się - dodał Roman Kondrów w rozmowie z "Faktem".
Autor: PAA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić