Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Sędzia ogłosił przerwę. Wtedy gruchnęła wiadomość. Katar się zbroi

Kiedy we wtorek piłkarze Iranu i USA schodzili na przerwę w meczu, nie wiedzieli prawdopodobnie, że relacje między ich krajami właśnie mogą się zaostrzać. W przerwie tego spotkania została podana do publicznej wiadomości informacja, że USA wyraziły zgodę na sprzedaż uzbrojenia do Kataru. Oficjalnie - w ramach obrony przed wspieranymi przez Iran działaniami zbrojnymi.

Sędzia ogłosił przerwę. Wtedy gruchnęła wiadomość. Katar się zbroi
Katar kupuje broń wartą miliard dolarów. Ogłoszono to w przerwie wtorkowego meczu USA-Iran, wygranego przez Stany Zjednoczone 1:0 (Getty Images, Wikimedia Commons)

Tyle że stosunki Kataru i Iranu są przynajmniej dobre. Tak uważają eksperci, z którymi rozmawialiśmy: Marcin Krzyżanowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego i Sara Nowacka, analityczka ds. Bliskiego Wschodu z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. A mimo to za miliard dolarów Katar kupił od USA broń, m.in. drony.

Siłą Kataru nie jest - jak w większości krajów regionu - ropa naftowa, lecz gaz. A konkretnie ziemny gaz skroplony, czyli LNG. Na tym polega potęga kraju, który wielkością odpowiada województwu świętokrzyskiemu. Dwa lata temu, z wolumenem 143,7 mld m sześciennych, Katar był trzecim światowym eksporterem tego surowca.

"Siła Kataru dojrzewała w cieniu"

Krzyżanowski opisuje, że początek eksportu "błękitnego surowca" na szeroką skalę to 1997 r. Tyle wystarczyło, by ćwierć wieku później Katar wydał na organizację piłkarskich mistrzostw świata ok. 240 mld dolarów. Dla porównania poprzedni mundial, w Rosji, to koszt ok. 19,2 mld dolarów. Katar, który wcześniej pozostawał w cieniu sąsiadów, zwłaszcza bajecznie bogatych Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej, zaczął mozolną wspinaczkę w lidze państw arabskich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Żelazna Kopuła. Ekspert o izraelskim systemie obrony powietrznej

A przecież nie jest krajem o dużej powierzchni, nie ma na swoim terenie świętych miast islamu i nie jest głównym odbiorcą uzbrojenia z USA - jak Arabia Saudyjska. Nie ma też najwyższego budynku świata ani nie jest transportowym i tranzytowym centrum dla Bliskiego Wschodu i znacznej części basenu Oceanu Indyjskiego, jak ZEA. Wreszcie - nie jest na czołówkach światowych gazet ze względu na toczące się w nim wojny, jak w Iraku, Syrii czy Jemenie.

Umiejętna kampania promocyjna w mediach również przyczyniła się do umiejscowienia obu krajów na szczycie i zarazem zepchnięcia w cień pozostałych krajów Zatoki. Jednak w tym cieniu powoli dojrzewała siła Kataru - mówi w rozmowie z o2.pl Marcin Krzyżanowski.

Katar ma dwa inne znaki rozpoznawcze. Pierwszym z nich jest utworzona w 1996 r. telewizja Al-Dżazira, która szybko stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych (i najbogatszych) stacji telewizyjnych na świecie. Kiedy wybuchła rewolucja, zwana później Arabską Wiosną, Al-Dżazira wspierała w niej, jak opisuje Krzyżanowski, Bractwo Muzułmańskie i prezydenta Egiptu i Mohammeda Mursiego.

Dyplomacja, wojsko i zwroty akcji

Drugim firmowym "produktem" Kataru (trzecim, licząc gaz), jest dyplomacja. Krzyżanowski mówi, że Katar był pośrednikiem dla bojowników Hamasu, a także gospodarzem negocjacji między Stanami Zjednoczonymi a talibami, które doprowadziły do ich wycofania się z Afganistanu w 2021 roku. Nie przeszkadza to maleńkiemu krajowi mieć bardzo silnych związków wojskowych z USA i Wielka Brytanią.

To Katar jest gospodarzem wysuniętej bazy dowodzenia CENTCOM (United States Central Command), z której dowodzono atakami lotniczymi na Irak, Afganistan i Syrię. Stamtąd prowadzone były także operacje lotnicze, mające na celu ewakuację wojsk USA z Afganistanu. Baza ta zlokalizowana jest na lotnisku wojskowym Al Udeid, którego budowa kosztowała USA miliard dolarów.

Mimo to przez długi czas USA faworyzowały swojego starego sojusznika - Arabię Saudyjską, i m.in. pod jej naciskiem oraz ze względu na wsparcie udzielane przez Katar ekstremistom ograniczały, czy raczej nie wykorzystywały pełnego potencjału współpracy. Jednak zarówno coraz częstsze rozdźwięki we współpracy z Saudami, katarski lobbying, apetyt amerykańskich koncernów oraz pomoc, jaką Katar okazał USA w negocjacjach z talibami, sprawiły, że Waszyngton pozbył się większości obiekcji i wywindował Katar do formalnie najwyższego możliwego szczebla, czyli tzw. "Major non-NATO Ally" (termin, którym USA określają głównych sojuszników spoza NATO - przyp. red) - konkluduje naukowiec z Krakowa.

Rosnące wpływy i dochody Kataru były solą w oku krajów regionu. To i wsparcie udzielane Bractwu Muzułmańskiemu stały się wreszcie przyczyną poważnego kryzysu. W 2017 r. Egipt i kilka państw rejonu Zatoki Perskiej postanowiło utrzeć nosa mniejszemu sąsiadowi.

Katar to państwo nieduże, ale istotne w układzie sił na Półwyspie Arabskim. Jest ważny o tyle, że potrafił sprowokować pewne nieoczekiwane decyzje swoich sąsiadów: Bahrajnu, ZEA, Egiptu i Arabii Saudyjskiej, które w 2017 r. zerwały stosunki dyplomatyczne i zablokowały dostawy drogą lądową, morską i powietrzną do Kataru. Kraje te oskarżały Katar m.in. o wspieranie terroryzmu. Chodziło jednak przede wszystkim o pozytywne relacje Kataru z Iranem i Turcją - tłumaczy w rozmowie z o2.pl Sara Nowacka z PISM.

Efektu nietrudno się domyślić. Więzy turecko-irańsko-katarskie stały się jeszcze silniejsze. Turcja zaoferowała Katarowi wsparcie wojskowe i wysłała do niego kilka tysięcy żołnierzy. Z kolei Iran zaoferował swoją przestrzeń powietrzną i morską oraz wsparcie w postaci dostaw żywności i wody.

Początkowo poparł blokadę także ówczesny prezydent USA Donald Trump, ale szybko się z niej wycofał. A ponieważ natura nie znosi próżni, w miejsce sąsiadów błyskawicznie weszli Chińczycy i tak na wyposażenie sił zbrojnych Kataru weszły chińskie pociski balistyczne krótkiego zasięgu MP-12A.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Doha i Teheran - przyjaźń z rozsądku

Jest wreszcie kolejna składowa tej układanki - Iran. Marcin Krzyżanowski opisuje stosunki między Dohą a Teheranem jako bardzo dobre. Brak między nimi, jak mówi, większych punktów zapalnych, a przy tym Katar zdaje sobie sprawę z faktu, że w konflikcie z Arabią Saudyjską de facto tylko Iran może udzielić mu wsparcia, jak zresztą było w czasie wspomnianego wyżej kryzysu sprzed pięciu lat.

Dodaje, że Iran nie jest bezpośrednim zagrożeniem dla Kataru, przez co Doha czuła swego rodzaju zobowiązanie do utrzymywania dobrych relacji obu krajów. Pomimo to Doha podchodzi do stosunków z Teheranem w sposób wyrachowany i ostrożny, by niepotrzebnie nie drażnić Waszyngtonu ani swoich sąsiadów z Rady Krajów Zatoki Perskiej.

Jednak nie oznacza to otwartego sojuszu z Teheranem. Na przykład w ramach utrzymywania pewnej równowagi między Iranem a Arabią Saudyjską Katar brał udział w kampanii kierowanej przez saudyjską koalicję w Jemenie w latach 2015-2016 i zgodził się wycofać swojego ambasadora z Teheranu w odwecie za atak na saudyjskie misje dyplomatyczne w Iranie w 2016 roku - mówi Krzyżanowski.

W ubiegłym roku stosunki dyplomatyczne między zwaśnionymi krajami zostały przywrócone. Sara Nowacka tłumaczy, że normalizacja multilateralnych relacji w regionie była ważna także dla UE, a Unia mogła podjąć szerszą współpracę ze wszystkimi krajami za pośrednictwem Rady Krajów Zatoki Perskiej, której to Katar był – do momentu blokady – istotnym członkiem.

Dość istotnym argumentem był mundial – wielu kibiców, którzy przyjechali na mundial, przebywa dziś w państwach sąsiadujących, choćby w ZEA - dodaje analityczka PISM.

Skorzystają Chiny

Co zatem czeka ten trudny region, poróżniony interesami poszczególnych państw, ambicjami rządów i mocno osłabiony najpierw epidemią COVID-19, a potem wojną w Ukrainie? Marcin Krzyżanowski przekonuje, że kluczowe znaczenie będzie tu miała rywalizacja Chin i USA. Chiny będą coraz mocniej angażować się gospodarczo w regionie, by zabezpieczyć dostawy ropy, bez której chińska gospodarka będzie skazana na poważny kryzys.

Przewiduje, że nasilać będą się kryzysy gospodarcze w krajach pozbawionych ropy oraz w Iraku. Gospodarki tych krajów w coraz mniejszym stopniu będą nadążać za wzrostem populacji, co pociągnie za sobą możliwą powtórkę z Arabskiej Wiosny oraz zwiększenie migracji do Europy. Zarazem państwa eksportujące ropę będą się dalej bogacić i coraz mocniej wpływać na światowe rynki finansowe.

Iran pozostanie niespokojny i regularnie wstrząsany protestami społecznymi. Izrael będzie się zmagał z politycznym impasem przy coraz mocniej radykalizującej się prawicy religijnej i rosnącej liczbie arabskich obywateli. Rosja, o ile przetrwa gospodarczo najbliższe lata, zacieśni relacje z Iranem i Syrią, tworząc w miarę spójny blok. Region pozostanie niestabilny, a z powodów demograficznych stanie się prędzej lub później areną wojen o wodę. Niestety nie jest to zbyt optymistyczny obraz - podsumowuje naukowiec z Krakowa.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić