Tak wyglądał dzień Uznańskiego-Wiśniewskiego w kosmosie. "Nie ma rutyny"
Sławosz Uznański-Wiśniewski był gościem Katarzyny Dowbor i Filipa Antonowicza w "Pytaniu na śniadanie". Polski astronauta opowiedział, jak wyglądał jego przeciętny dzień podczas pobytu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jak stwierdził, nie ma tam rutyny.
Sławosz Uznański-Wiśniewski, drugi Polak w kosmosie, powrócił do Polski po zakończeniu misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Jego przylot na lotnisko Chopina w Warszawie stał się wydarzeniem medialnym, przyciągając tłumy fanów i dziennikarzy.
Podczas konferencji prasowej Uznański-Wiśniewski podziękował wszystkim zaangażowanym w jego misję oraz wyraził dumę z reprezentowania Polski w kosmosie. Podkreślił, że każdy dzień noszenia polskiej flagi na orbicie był dla niego ogromnym zaszczytem.
Sławosz Uznański-Wiśniewski opowiedział o swoim dniu w kosmosie
Niedługo po powrocie do Polski Sławosz Uznański-Wiśniewski pojawił się w programie "Pytanie na śniadanie", gdzie opowiedział o szczegółach swojego pobytu na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Pytany o rutynę dnia, stwierdził, że nie ma żadnej. Krok po kroku opowiedział, jak to wszystko wyglądało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prosty sposób na sprawdzenie świeżości brokułów. Już nigdy nie kupisz nieświeżego warzywa
- Budzimy się przed szóstą rano, o 6:00 zaczynamy swój dzień. Jest trochę higieny porannej, dużo pobierania krwi dla nauki, przygotowania pewnych rzeczy, szybkie śniadanie - zaczął polski astronauta. Następnie przeszedł do tego, jak rozpoczyna się dzień pracy.
Najpierw jest poranne spotkanie ze wszystkimi centrami kontroli na świecie, czyli Houston, Kolonia, Huntsville w Alabamie, w Japonii w Tsukubie i w Moskwie. Rozmawiamy z nimi rano, każdy astronauta jest przygotowywany na dzień pracy, a później rozpoczyna się okres, w którym czerwona linia się przesuwa, czyli staramy się być na czas ze wszystkimi eskperymentami, a te sloty czasowe są ustalane do pięciu minut, czyli czasami mamy tyle czasu na zadanie, czasem na dwie godziny w zależności od złożoności zadania. Dzień kończyłem ok. 20:30 wieczorem spotkaniem wieczornym, potem szybka kolacja i sen - opowiadał Sławosz Uznański-Wiśniewski.
Pytany o to, jak wygląda sen na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, powiedział: "Zależy, jak kto woli. Ja miałem szczęście, że spałem w kajucie, gdzie miałem komputer i śpiwór, który przyczepiłem do ściany, bo nie chciałem, żeby odfrunął. Czułem, że się unoszę" - dodał.