Daniel Musiał| 

Tak Polacy żartowali z Niemców w czasie okupacji

45

W latach niemieckiej okupacji żarty z wroga były na porządku dziennym. I chociaż za ich opowiadanie groziła śmierć, to wymyślano ich tysiące. Pojawiały się na łamach konspiracyjnej prasy, były powtarzane w zaciszu domów, a nawet na ulicach. Oto najlepsze z nich.

Tak Polacy żartowali z Niemców w czasie okupacji
Warszawa w 1940 roku. Widok na kolumnę Zygmunta i spalony Zamek Królewski. (Domena publiczna)

Polacy kpili ze wszystkiego. Chcąc odreagować stosowany przez okupanta terror, mieszkańcy Generalnego Gubernatorstwa ułożyli następującą zagadkę:

Co to jest: zaczyna się na "g" kończy na "o", bardzo śmierdzi i każdy do koła obchodzi? Odpowiedź: gestapo.

Pan H.

Obiektem drwin stawali się również rzekomo mało rozgarnięci agenci tajnej policji. Według jednej z anegdot:

"Podchmielony robotnik na cały głos mówi sam do siebie w zatłoczonym warszawskim tramwaju: "wszystko przez tego pana H., żeby go takiego syna cholera wzięła, żeby się łajdak w piekle smażył…". Słyszy to niemiecki tajniak, który przeciskając się z przedziału Nur für Deutsche dopada Polaka i pyta:

Zobacz także: Zobacz: Niemiecki pastor, który walczył z nazizmem. Historia Dietricha Bonhoffera

– Co to za pan H.?

– Nie wiesz pan, panie tymczasowy? Przecież mówię wyraźnie: Hurchill!

Gdy Niemiec odchodzi, robotnik woła za nim:

Ale, ale, panie gestapo, a kogo miał Pan na myśli?

Pod koniec wojny śmiano się zaś z tego, że podczas przeprowadzania rewizji w warszawskich stolarniach "gestapo szuka ostatniej deski ratunku".

"Blondyn jak Hitler…"

Częstym bohaterem kawałów był Adolf Hitler. Jeszcze przed wojną pojawiło się wyjaśnienie, jak miał prezentować się prawdziwy Niemiec lub, w innej wersji, Aryjczyk. Według żartu powinien być: "blondynem jak Hitler, być wysoki i zgrabny jak Goebbels, lub szczupły i wysportowany jak Göring". W kolejnych latach zadawano sobie także zagadkę:

Kto jest idealnym człowiekiem?

– Hitler.

– ???

– Nie potrzebuje mięsa – poza armatnim. Nie pali – z wyjątkiem krematoriów. Nie bierze do ręki kart – z wyjątkiem geograficznych. Nie ugania się za kobietami – poza Italią.

"Wyrosła… lipca"

Śmiano się również z niespecjalnie owocnej współpracy na linii Berlin-Rzym:

Niemcy, jak wiadomo, bardzo lubią dęby, nic więc dziwnego, że po zawarciu sojuszu niemiecko-włoskiego postanowili uczcić go, sadząc jeden na głównym placu Berlina. Uroczyście przyniesiono żołądź. Sam Hitler wykopał dołek srebrną łopatką, uklepał go przy dźwiękach orkiestry SS i zalecił troskliwe podlewanie sadzonki. Niestety, po kilku latach okazało się, że zamiast dębu wyrosła… lipa.

Inny dowcip odnoszący się tym razem do wzajemnych animozji między sojusznikami mówi o tym, jak w tym samym wagonie podróżowali Włoch, Niemiec oraz matka z córką. Gdy pociąg wjechał do tunelu i zrobiło się ciemno:

Nagle słychać cmoknięcie i klaśnięcie. Matka myśli: dobrze wychowałam córkę! Córka myśli: nie sądziłam, że mama ma jeszcze powodzenie. Niemiec myśli: makaroniarz pocałował pannę, ale dlaczego ja dostałem w pysk! Włoch myśli: jak będzie następny tunel, to się znowu pocałuję w rękę i strzelę w mordę Szwaba!

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

"SOS. Gdzie jest Hess?"

Szerokim echem nad Wisłą odbijały się wszelkie niemieckie porażki. Nie inaczej było z samowolnym lotem Rudolfa Hessa do Wielkiej Brytanii z 10 maja 1941 roku. Po tym, jak rozeszła się wiadomość, że nazistowski dygnitarz znalazł się w rękach Anglików, opowiadano sobie między innymi taki żart:

Hess ląduje w Anglii.

– Kim pan jest? – pyta home-gwardzista

– Rudolf Hess?

– Ten wariat?

– Nie, pierwszy zastępca.

Powtarzano także wierszyk:

SOS. Gdzie jest Hess?

"Wyście słabi, oni mocni – poleciałem więc do Szkocji. Kiss my ass. Your Hess".

"Wielkie zwycięstwo pod Stalingradem"

Cięgi, jakie Niemcy dostawali na froncie wschodnim dawały mieszkańcom Generalnego Gubernatorstwa nie tylko nadzieję na ostateczną klęskę III Rzeszy, ale były też jednym z ulubionych tematów do żartowania.

Od razu po rozpoczęciu operacji Barbarossa zaczęły się pojawiać porównania do wyprawy Napoleona na Moskwę:

Hitler rozmawia z duchem Napoleona. W pewnej chwili mówi doń:

– Kolego…

– Pardon – Odparowuje Bonaparte. – Moim kolegą będziesz jak wrócisz spod Moskwy.

Gdy po początkowych sukcesach Wehrmachtu opór Armii Czerwonej stężał i przez Warszawę przejeżdżało coraz więcej pociągów z rannymi niemieckimi żołnierzami ulica błyskawicznie podchwyciła temat:

Wraca z Rosji pociąg pełen rannych.

– A nie mówiłem, Feluś – mówi jeden andrus czerniakowski do drugiego – że to śliczne mięso armatnie zamieni się w mrożoną rąbankę?

Ale prawdziwą pożywką dla dowcipnisiów stały się wielomiesięczne krwawe walki o Stalingrad. Opowiadano sobie na przykłada taki żart:

"Okupacyjny Kurier Warszawski" – drze się gazeciarz. – Wielkie zwycięstwo pod Stalingradem: Zdobyto dwa pokoje z kuchnią.

W innym kawale nawiązującym do tłoku w warszawskich tramwajach, jeden z pasażerów pytał tarasującą mu drogę kobietę: "coś paniusia stanęła jak Hitler pod Stalingradem?".

Po klęsce 6. Armii marszałka Paulusa na ulicach szeptano zaś, że Stalingrad należy przemianować na Hitlergrab (grób Hitlera).

General-Gouvernement i General-Bombardment

Nieskrywane powody do radości dawały też naloty dywanowe, jakie przeprowadzali alianci na niemieckie miasta. Taktowano je jako dziejową sprawiedliwość za zbrodnie popełnione przez Luftwaffe we wrześniu 1939 roku.

Na temat obracanych w perzynę metropolii pojawił się cały szereg żartów. Jeden z nich głosił:

Japońska gazeta "Nici – nici" donosi, że niektóre miasta niemieckie mają teraz nazwy japońskie: Berlin nazywa się "Turuina tamjama", Essen – "Jamanajamie", a Hamburg – "Samajama"

W innym opowiadano sobie, że "III Rzesza dzieli się obecnie na części: General-Gouvernment i General-Bombardment".

Ile będą się bili Niemcy?

Kiedy jasne stało się, że Niemcy czeka definitywna klęska, żartowano także z losu, jaki miał czekać nazistowskich dygnitarzy. W pewnym kawale Hitler stojący przed własnym portretem pytał:

– Co z nami będzie wojna się skończy?

– To proste – opowiadał obraz. – Mnie zdejmą a ciebie powieszą.

Z kolei w dowcipie, gdzie wieszano Hitlera, Göringa, Himmlera i Goebbelsa, dowódca Luftwaffe triumfalnie stwierdzał:

– A nie mówiłem, wodzu, że wojna skończy się w powietrzu.

Na koniec żart z przełomu 1944 i 1945 roku, o tym ile mieli się jeszcze bić Niemcy:

Pięćdziesiąt lat!

– ???

– Pół roku z Anglikami, pół roku bolszewikami i czterdzieści dziewięć lat… w piersi.

Daniel Musiał Absolwent historii. Interesuje się głównie XIX wiekiem oraz II wojną światową.

Źródło:WielkaHISTORIA.pl
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić