aktualizacja 

Karolina Korwin Piotrowska: Grube baby

22

Największymi wrogami kobiet są inne kobiety, a czasy, w których żyjemy przy pozorach tolerancji są dla wielu wymarzonym rajem dla wykluczania i obrażania innych kobiet.

Karolina Korwin Piotrowska: Grube baby
(Getty Images)

Oto jedno zdjęcie z kampanii pewnej nowozelandzkiej firmy bieliźniarskiej, które rozpętało ogromną dyskusję na całym niemal świecie. Jedno zdjęcie reklamy firmy, która zatrudniła do zdjęć tzw. „normalne” kobiety, czyli nie w rozmiarze zero, bez sześciopaka, z normalną skórą, włosami, bywa, że z nadwagą, cellulitem czy siniakami.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Na kilku zdjęciach jest Lena Dunham z serialu „Dziewczyny”, w którym bez wstydu i skrępowania prezentuje swoje niedoskonałe dla wielu ciało, bynajmniej nie w rozmiarze zero. Na innym zdjęciu na Instagramie jest ikona mody Alexa Chung w łazience, w kostiumie Lonely. Na stronie internetowej producenta bielizny widnieje masa zdjęć kobiet z całego świata, w różnych rozmiarach, pokazujących siebie i swoje ciało w jej produktach. Dumne, roześmiane, szczęśliwe. Jak pisze założycielka firmy, tworzy ona bieliznę dla tych, które noszą ją jak list miłosny. Czyli kochają siebie. Akceptują. Aha.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Jakie jest nadużywane ostatnimi czasy słowo wobec kobiet? Samoakceptacja. Podobno mamy ją mieć. Mamy kochać siebie, choć na każdym kroku, w niemal wszystkich mediach, w reklamach, na ulicy i komentarzach w mediach społecznościowych przypomina się nam, że nie jesteśmy dostatecznie doskonałe, chude, jędrne i wyprasowane, by być kochaną, lubianą, by w końcu żyć i być szczęśliwą kobietą sukcesu na miarę 21 wieku.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

*Media dla kobiet, wpędzające je w coraz większe kompleksy, *poczucie winy i wykluczające z życia, napędzające rynek diet, suplementów, ćwiczeń i kremów na odchudzanie kolan (tak, są takie) robią też głównie kobiety. Najgorsze komentarze do reklamy owej firmy, jak i pod innymi zdjęciami w tym stylu, pisały głównie kobiety. Część z nich swoje komentarze już skasowała, ale na szczęście umiem robić print screen.

Przeczytałam wszystkie. I co widzimy? Ano pokaz jadu, nietolerancji i złośliwego wywyższania się nad innymi, zaniedbanymi, brzydkimi, tłustymi kobietami, babami bez wstydu. Pisane z pozycji wiernej członkini sekty guru fitness, nowego powszechnego kościoła, który ma coraz więcej wiernych fanek. Nie mam nic do tych, którzy ćwiczą, stosują diety i robią z tego show w mediach społecznościowych albo zarabiają na tym krocie. Ich sprawa - warto być zdrowym i dbać o siebie, liczyć kalorie i ruszyć się sprzed telewizora, byleby nie prowadziło to do absurdu i ostentacyjnej, manifestowanej na przykład w komentarzach, nietolerancji.

Bo tak jest teraz. Czytając komentarze kobiet pod zdjęciami, a potem sprawdzając profile dyskutantek, widać jedno: nasze czasy przy pozorach propagowania tolerancji dla wszelkiej inności stworzyły całą armię zakochanych tylko w sobie kobiet - egoistycznych, skupionych wyłącznie na sobie i swoim sześciopaku/tipsach/hybrydach/ustach/pośladkach/selfie przed lustrem i gardzących ostentacyjnie każdą innością, każdym, kto nie mieści się w ich wyobrażeniu świata, bo ma na przykład nie ten rozmiar i wałeczki na brzuchu.

Takie osoby według całej armii wyznawczyń nowej sekty nie mają prawa funkcjonować, być zadowolonym, o występowaniu w reklamach nawet nie wspomnę. Bo reklamy są dla wybrańców. Tylko dla chudych, ładnych, z nowymi paznokciami. To nie tylko, zaznaczam, polski trend, to zjawisko ogólnoświatowe. Przerażające.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Ashley Graham, modelka plus size, czyli wyglądająca jak spora część kobiet, o proporcjonalnym, zadbanym, choć nie patykowatym ciele, wystąpiła niedawno w reklamie firmy bieliźniarskiej Additionelle. Ashley, która zadebiutowała w zeszłym roku na nowojorskim tygodniu mody, budzia wiele kontrowersji, bo mówi otwarcie i ostro o dyskryminacji ze względu na rozmiar. Ashley nie jest „grubą babą”, ma doskonałe proporcje, jest bardzo zadbana, sporo ćwiczy, jest bardzo seksowną kobietą i nieustannie spotyka się z hejtem, bo nie pasuje do jedynego lansowanego wzorca. Walczy z nietolerancja i wykluczeniem, zbierając zarówno wyrazy poparcia, jak i hejt.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Anne Hathaway jest gwiazdą filmową, która niedawno została mamą i postanowiła nie dać się zwariować i nie „wraca do formy po ciąży” w histerycznym tempie przy akompaniamencie portali szukających każdego grama nadwagi. Ona też postanowiła pokazać, co sądzi na temat szaleństwa, w które dałyśmy się wszystkie wpędzić. Na swoim Instagramie pokazała zdjęcie starych dżinsów, które sama przerobiła nożyczkami na szorty, bo tylko one pasowały na nią w obecnym, pewnie większym po ciąży, rozmiarze. I napisała, że to nie wstyd przytyć, nie tylko po ciąży. I to nie wstyd nie schudnąć w ekspresowym tempie. Mądry wpis, fajne zdjęcie, szkoda, że polskie celebrytki i media wraz z nimi prześcigają się na razie w wyścigu na detoksy, diety i brzuszki.

Trwa ładowanie wpisu:instagram

Chociaż jest jeden wyjątek - ostatnio w „Twoim Stylu” pojawił się materiał, który powinna przeczytać i obejrzeć każda kobieta, nie tylko ta, która ogląda zszokowana lansowane w mediach świeżo wychudzone celebrytki po porodzie i sama ma problemy z „powrotem do formy po ciąży”. Tytuł „Narodziny Wenus” i już w leadzie czytamy, że w samej redakcji gazety „podchodzono do pomysłu ostrożnie”, bo bano się tego, czy i jak da się przekonać czytelniczki, by opowiedziały bez retuszu, jak wygląda ich ciało po ciąży. I do tego pokazały swoje ciała bez retuszu.

*Pokazano i wysłuchano uważnie i z szacunkiem kilka odważnych kobiet, *które spokojnie i z realizmem opowiadają o tym, co przeszły. Mocny i dobry to tekst, ozdobiony super zdjęciami dumnych z siebie i swego życia kobiet, którym wcale łatwo nie było zaakceptować zmiany. Dano, chociaż w tej jednej gazecie, kobietom prawo do nadwagi, cellulitu, brzucha, obwisłej skóry czy wałeczków. Tak, w dzisiejszych czasach zgoda na swoje ciało, akceptacja nazywana jest odwagą. Szaleństwo. Oto, do czego doprowadziliśmy. Oby więcej takich tekstów i sesji, bo w przeciwnym razie zwariujemy wszyscy.

Wiem jedno - ocenianie kogoś wyłącznie po wyglądzie to straszliwa zdobycz naszych czasów. Kiedy byłam dzieckiem, wyśmiewałam czasem jednego kolegę, który rzeczywiście był sporych rozmiarów. Nigdy, przenigdy nie zapomnę straszliwej bury, jaką zrobiła mi matka, tłumacząc mi, że chłopak bierze silne sterydy, walczy codziennie o życie i to koszmarny wstyd, bym wyśmiewała go za wygląd, nie wiedząc, dlaczego wygląda tak, a nie inaczej. A poza tym wygląd to nie wszystko. Nie obchodziło ją, że inni też to robili.

Kazała mi go przeprosić. Czułam się potwornie zawstydzona i upokorzona, ale zrobiłam to. I od tej pory, sama mając całe życie przeróżne problemy ze zdrowiem i będąc często nazywana „grubą świnią”, kilka razy się zastanawiam, zanim coś wspomnę o czyjejś tuszy czy jej braku. To była dobra lekcja. Życzyłabym jej wszystkim paniom, które z wysokości swojego wypolerowanego i gładkiego ego, świeżo po wykonaniu fitnesowych wyzwań na dany dzień, kolejnych sokowych detoksach, masażach, uzbrojone w nowe hybrydy, usta oraz modny top odsłaniający wyćwiczony brzuch, nazywają te, które nie wstydzą się swego ciała i je z dumą oraz bez, jakże koniecznego w Polsce wstydu, pokazują, zaniedbanymi i grubymi babami.

Dajcie żyć innym. Grubym babom też.

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.pl

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić