aktualizacja 

"Wołyń" Smarzowskiego. Tak rodzi się zło

3

To nie jest najlepszy film Wojciecha Smarzowskiego, choć ogląda się go z zapartym tchem. Najbardziej jednak warto tu docenić udaną próbę rozliczenia się z trudnym, historycznym tematem. Historia Wołynia ukazana jest tu w taki sposób, że każda ze stron, ciągnącego się po dziś dzień konfliktu, wydaje się usatysfakcjonowana. Jeszcze niedawno wydawało się to niemożliwe.

"Wołyń" Smarzowskiego. Tak rodzi się zło
(Materiały prasowe, Krzysztof Wiktor)

*Pewien narastający niepokój czuć już na samym początku filmu. *Długa i bardzo piękna sekwencja polsko-ukraińskiego wesela rozczula, ale jest też preludium do tego, co ma wydarzyć się potem. Szepty, partyzanckie opowieści, kuluarowe bluzgi i symbole, a nawet pewna agresja w obrzędach, każą nam zachować czujność. Dużo mówi się podczas ceremonii zaślubin dwojga młodych ludzi, Polki i Ukraińca, o łączeniu narodów, ale widać, że to wszystko mit. Ziarno niepewności zostało zasiane, a siekiera, służąca do obrzędu ucinania warkocza na progu izby, jest niczym strzelba Czechowa, która w drugiej części filmu stanie się narzędziem mordu.

*„Wołyń” jest pod tym względem trochę jak „Biała wstążka” Michaela Hanekego. * Tam również, i to w podobnych przedwojennych okolicznościach, możemy obserwować jak z pozornie niczego wybucha niewyobrażalne piekło. Jak w zwykłych i prostych ludziach coś pęka, choć akurat austriacki reżyser urywa swoją opowieść tuż przed tymi wydarzeniami, a Smarzowski rozkoszuje się nimi w drugiej części filmu. Te sceny, jak to zwykle u niego bywa, podane są bardzo naturalistycznie i budzą nie tyle obrzydzenie, co zwykły strach i zwątpienie w człowieka.

Fabuła „Wołynia” jest w pewnym sensie bardzo piękna. Kluczem nie jest tu tytuł, ale podtytuł. To nie jest film łopatologicznie historyczny, za co chwała twórcy, bo polskie kino od lat tonie w tym podniosłym, pełnym patosu i sztandarów gatunku. „Wołyń” więc jako film „o miłości w nieludzkich czasach” skupia się na prostych ludziach, ich zaskoczeniu i zagubieniu w ekstremalnej sytuacji oraz radzeniu sobie z miłością i śmiercią.

Film Smarzowskiego nie jest doskonały. Posiada kilka niedociągnięć fabularnych (np. dziwnie przerwany wątek Macieja) oraz parę dłużyzn. Mam też wrażenie, że twórcy zanurzyli się w historię Wołynia, ten świat okrutnych kresowych opowieści, po samą szyję i momentami zrezygnowali z uproszczeń czy wyjaśnień "skąd" i "dlaczego". Stąd jeśli ktoś kompletnie nie orientuje się w tym, co działo się w tamtych czasach, pojawianie się znienacka kolejnych wojsk czy leśnych partyzantów i gwałtowne zmiany sytuacji polityczno-społecznej mogą być pewnym szokiem. "Wołyń" nie traci na tym artystycznie, ale nie jestem pewien, czy takie hermetyczne podejście wyjdzie mu na dobre.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

*Na pewno warto pochwalić realizację "Wołynia". *To najwyższy, często nieosiągalny przez inne krajowe produkcje poziom. Zdjęcia Piotra Sobocińskiego urzekają, muzyka Mikołaja Trzaski, tym razem trochę bardziej subtelna i schowana w tle, buduje napięcie. "Wołyń" to też aktorski popis całej obsady, zarówno stałych współpracowników Smarzowskiego (Arkadiusz Jakubik, Jacek Braciak, Izabela Kuna, Tomasz Sapryk czy Lech Dyblik), jak i ukraińskich aktorów (świetny Wasyl Wasylik) oraz doskonałej debiutantki, Michaliny Łabacz, która nie tylko dźwiga główną rolę, ale znajduje też równowagę między byciem ekranową pięknością, ofiarą, ale też heroiną.

*Smarzowski mówił w wielu wywiadach, że "Wołyń" nie ma być murem, ale mostem. *Sztuka ta pozornie mu się udała, czego dowodem może być to, że choć w filmie mordują nie tylko Ukraińcy, ale też Polacy, film doceniony został przez środowiska prawicowe. Najbardziej radykalne środowiska wiedzą jednak swoje i nie przymkną oka na zniewagę, którą według nich jest "kłamstwo, hańba i oszustwo", jak określił moment brutalnego odwetu Polaków awanturnik, który emocjonalnie zareagował na obraz podczas mojego seansu, a potem wyszedł z sali trzaskając drzwiami. Na szczęście wygląda jednak na to, że oburzone pozostaną jednostki i "Wołyń" nie stanie się drugim "Pokłosiem" - niezrozumianym, smutnym i mądrym rozliczeniem z przeszłością, ale raczej świadectwem okrucieństwa tamtych czasów i dowodem na to, że w niektórych okolicznościach człowiek przestaje być człowiekiem, a staje się bestią.

Autor: Tomasz Wiślicki

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić