Karolina Korwin Piotrowska: Taki był ten rok, czyli upadki A.D. 2016
Największe upadki 2016 roku
Były klapy filmowe, medialne, zdrowotne i literackie. Były dziwne nagrody, wyznania rodem z Azji, jeszcze dziwniejsze procesy oraz pewna pupa. Taki też był ten mijający, owocny i szalony 2016 rok… 12 miesięcy. Miliony newsów. Tych prawdziwych i wykreowanych. Nieoceniona pomoc moich fanów na Facebooku, własna pamięć i emocje, i tak oto mamy największe upadki w polskim szołbiznesie w 2016 roku.
„Azja express” i tyle mądrości
Niby nic, wysyłamy polskich celebrytów z kamerami i za niemałą kasę do Azji, a tam robimy z nich brudne, wychudłe i głodne ścierki. Oni tym czasem po powrocie na łono ukochanej ojczyzny masowo żegnają się z rozumem, pokazując, że ego mają wielkie, ale rozumy wielkości orzeszków. Piniowych. Owe wstrząsające jelita czytelników, wyznania o nagłej zmianie podejścia do życia, o emocjonalnym katharsis, o współczuciu dla jakże biednych ludzi i o owych butach kupionych nagle za 60 zeta, które stały się symbolem gry „na bidulka” oraz mentalnej „przemiany” polskich celebrytów. Wszystkie te wyznania w ciuchach za zyliard, butach za grube tysiące, w domach za miliony. Opowieści o strasznym materializmie naszych czasów i pogoni za dobrami, opatrzone na zdjęciu z galerii handlowej hashtagiem o tym, że zakupy są super… Bo jak wiemy, grunt to wyczucie. No i to, że o to, co kto komu powiedział, zrobił, podwędził i jaka był świnią, ewentualnie brudną mendą, toczyli straszliwe, emocjonalne do przesady, instagramowe i medialne wojny, które fajne są w przedszkolu, kiedy chłopcy porównują wielkość siusiaków, ale dorosłych ludzi raczej nie powinny dotyczyć. No chyba, że mają rozumki tak małe, że nie wiedzą, co to obciach. A w Vitkacu ostatnio nie sprzedawali nowych markowych mózgów. Nawet bez rabatu dla VIP-ów. Okazuje się, że jeden program obudził głęboko zakopane, wstydliwe strony szołbizu. Poprzeczka jest wysoko, będzie druga edycja. Kto przeskoczy ten, jakże wygórowany, mentalny poziom? Może lepiej jednak zabronić celebrytom mówić?
"Bodo"
Miało być pięknie, na bogato i z rozmachem, miało być wydarzenie… ale niestety. Kiedy do serialu o kimś, kto tańczy i śpiewa, jako odtwórców ról głównych bierze się aktorów, którym te umiejętności są raczej obce i ich wykonywanie wywołuje grymas bólu na ich twarzach oraz skrzywienie na twarzach najwierniejszych widzów, to… mamy klapę jakich mało. Eugeniusz Bodo, aktor świetny, tancerz, piosenkarz, który swój wdzięk mógłby butelkować i sprzedawać, jedna z pierwszych polskich autentycznych mega gwiazd, wielkich celebrytów swoich czasów, zasługuje na coś więcej niż zaledwie poprawną czytankę, nudną, biednie zrobioną, z zaledwie kilkoma dobrymi rolami, głównie kobiet: Gąsiorowska, Próchniak, Wosińska czy Kazadi. Chęci były dobre, zadęcie legendarne. I co? I nic. Bida. Nuda.
Celebryckie wypociny poradnicze
Kiedy wydawało się, że wypociny Kasi Cichopek i Krisa Ibisza odleciały w zapomnienie, w mijającym roku celebryci postanowili nam przypomnieć, że oprócz prezentowania się w mediach, znają się jeszcze na poradnictwie. Życiowym najlepiej. Bo grunt to dobry przykład i idol, który przecież najlepiej wie, jak żyć, bo sam był na terapii, niejedno wypił i wessał, wydał na leczenie masę kasy, więc teraz może spokojnie, za gruby hajs, robić za terapeutę. Jak Pawlikowska, Maciąg i wielu innych. A więc raka leczymy dobrą myślą, wagę zbijamy medytacją i dietą najlepiej z kaszy jaglanej, anoreksję zbijamy dietą wegańską i medytacją oraz spacerami boso po rosie o poranku; twarz ma być młoda zawsze, bo mamy takie czasy, a jak się nie podoba, to jesteś zapuszczoną mamałygą i złym człowiekiem; depresja to tylko awaria komputera, twardego dysku znaczy się i trzeba odstawić leki, zmianę życia gwarantuje wyjazd do Grecji, bo jak wiadomo Grecja, a najlepiej Mykonos, to celebrycka polska kolonia, ich druga ojczyzna, gdzie leczą rany, dusze i znajdują Boga, o czym jedna celebrytka napisała książkę… Ilość drukowanych poradniczych pierdów celebryckich autorstwa różnych domorosłych ekspertów w tym roku była rekordowa. Strach wejść do księgarni.
Dobra zmiana
Dobra zmiana w mediach i kulturze idzie pełną parą i w związku z tym najlepsi w wielu miejscach tracą pracę, a zostają wierne, ale oddane, miernoty gotowe na wszystko, by mieć na spłatę comiesięcznych rachunków. Teatr Polski we Wrocławiu i dyrektor z nadania, ojciec słynnych serialowych braci Mrozków, który umie tylko dobrze zgasić światło; rozwalany w biały dzień Program Trzeci Polskiego Radia; zmiany w Polskim Radiu, które z pluralizmem nie ma już nic wspólnego, cenzura i zapis na oskarową „Idę” oraz zapis cenzorski w TVP na kilka innych, ważnych polskich filmów ostatnich lat; odrzucenie przez TVP transmisji gali Europejskich Nagród Filmowych ze względu na osobę prowadzącego, czyli Macieja Stuhra… To tylko kilka przykładów. Podobno ma być jeszcze weselej.
Nagroda od prezydenta
Nagroda od prezydenta za osiągnięcia i nagroda od "Gali" za teatr sprzed trzech lat… czyli jak zaszkodzić Kożuchowskiej. Wszyscy ją znają i ją kochają, bo to fajna babka i gwiazda, ale ten rok, w kontekście nagród dla niej, nie jest udany. Kontrowersyjna nagroda od głowy państwa za osiągnięcia w sumie tylko serialowe, kiedy wiadomo, że jest wiele aktorek, znacznie bardziej od niej zapracowanych i grających w ważnych fabularnych filmach nie tylko w Polsce, ale może mniej mówiących o dobrej stronie naprotechnologii czy o Bogu. Potem jeszcze zdziwienie gwiazdy, że ktoś tam robił zdjęcia jej i jej synowi i je opublikował… Potem Róża Gali w kategorii teatr. A Kożuchowska jest na urlopie w teatrze, o czym sama mówi. Gazetka przyznaje głupią nagrodę i chce podpiąć się w jakikolwiek sposób pod najładniejszą twarz dobrej zmiany. Prezydent ma zdjęcie z ładną kobietą i jej synem. Było warto? Na aktorkę spadła fala krytyki. Niestety zasłużonej, choć to nie ona, o czym trzeba pamiętać, sobie te głupawe nagrody przyznała.
2 x P, czyli procesy i pupa Dody w rolach głównych
Nic dziwnego, że Dodzie w muzyce ostatnio nie wychodzi, jeśli czas spędza na komisariatach i w salach sądowych. Procesy z Agnieszką Woźniak-Starak, z byłym narzeczonym, proces o naruszenie nietykalności policjanta… Trochę tego jest. Do tego dochodzi czas spędzany na udzielaniu wypowiedzi na temat procesów i osób, które jej aktualnie podpadły... Ostatnio zainteresowanie wzbudza jej proces (albo procesy, bo obie strony mają sprzeczne zeznania) z byłym chłopakiem, obecnym kumplem Agnieszki Woźniak-Starak (bo przecież szołbiznes to jedna wielka rodzina), któremu podobno zdemolowała mieszkanie, porysowała samochód i nie chce oddać pierścionka zaręczynowego wartego jakiś pierdyliard. Nie uratowała sytuacji nawet zgrabna i obleczona w koronkę pupa Dody, wymierzona prosto w twarz Najjaśniejszego Prezydenta na imprezie pewnego tabloidu, z którym to Doda kiedyś procesowała się długo i krwawo o to, czy na ściance miała majtki, czy nie. Czas, jak widać, leczy rany i urazy, ale nie wpływa dobrze na notowania muzyczne.
"Historia Roja"
Kiedyś w normalnych czasach będą tę parodię filmu i przykład koszmarnego propagandowego kina narodowego A.D. 2016 pokazywać w szkołach filmowych na świecie na wykładach: "Jak nigdy nie robić filmu i jak nigdy nie pisać scenariusza". Świetna do opowiedzenia, barwna, łotrzykowska momentami, historia legendarnego Roja została brutalnie zgwałcona przez nieudane zabiegi reżyserskie, fatalny scenariusz oraz grę aktorską na poziomie teatrzyku prowincjonalnego w Pcimiu. Ta parodia filmu, który teraz obowiązkowo oglądają co poniektórzy za pieniądze jednego ministerstwa, będzie naszym wstydem narodowym na wieki. Tak, historia nam tego, cośmy zrobili z Rojem, nie wybaczy. I będzie miała rację.
"Smoleńsk"
Czekali na to wszyscy. To zrozumiałe. I okazało się, że samymi dobrymi chęciami oraz nachalną, narodową i religijną propagandą dobrego filmu, na który poszliby jeszcze z własnej woli ludzie, zrobić się nie da. Trudno o drugi nakręcony w ostatnich latach polski film, w którym jak tutaj wszystko jest tylko złe albo bardzo złe. Jedynym zwycięzcą, albo raczej zwyciężczynią, jest niejaka Beata Fido, nieznana nikomu wcześniej aktorka, która zagrała rolę główną w Smoleńsku, nieudanie parodiując młodą Krystynę Jandę i potem została jedną z „gwiazd” serialu „Komisarz Alex”, z psem w roli głównej. Resztę chciałoby się natychmiast zapomnieć.
Reklamy telefonii napakowane gwiazdami
Dwie wielkie telefonie ścigają się na to, kto zatrudni więcej gwiazd. Każą im śpiewać, choć te kompletnie nie potrafią, ale wszyscy solidarnie udają, że to takie bardzo jest śmieszne i w ogóle mega jest super. Każą im tańczyć i udawać dystans do siebie, choć te bidulki nie wiedzą, co to takiego. Ba, udawano nawet reklamowo-medialny ślub, i to z harfą. Poziom gwiazdorskiej żenady w tym roku dzięki obu telefoniom zyskał zupełnie nowy wymiar. Co ciekawe, wśród młodych aktorów czy muzyków, tych utalentowanych i z przyszłością nie tylko ściankową, pojawia się przestroga, podawana z ust do ust: „Obyś nie skończył w reklamie… (tu pada nazwa jednej z telefonii). Jest jeden plus tej sytuacji. Podobno naprawdę nieźle tam płacą za te medialne upokorzenia, a więc stan konta na koniec dnia się zgadza. W sumie, o to chodzi. O kasę.
Zdrowie ponad wszystko
Czyli celebryci w ramach ochrony prywatności idą na całego. Anna Popek, ulubienica dobrej zmiany, postanowiła udowodnić, że jednak ma tylko serce, a nie tylko sprytny rozumek, i zorganizowała medialny festiwal swych dolegliwości sercowych. Zaprosiła bowiem fotografów do szpitala i udzieliła masy wywiadów, czując zapewne, że Polska nie zaśnie bez nowych informacji o stanie jej serca. Czegoś takiego nie widziały nawet polskie mocno ostatnio skretyniałe media. Ci, którzy naprawdę mają chore serce, tarzali się ze śmiechu i to cud, że nikt nie padł przy tym na autentyczny, mało medialny zawał. Edyta Górniak. relacjonująca w najdrobniejszych szczegółach, jak to bywa w jej wypadku w celu chronienia prywatności, operację swego syna na Instagramie, wypadła dziwnie blado, podobnie jak wylewające się zewsząd z mediów wyznania polskich celebrytów o swoich dramatycznych dolegliwościach.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.