Jan Muller| 

"Białe małpy" pomagają chińskim deweloperom

6

Biali ludzie są kosztowni, ale czarni są tańsi - tłumaczy właścicielka chińskiej firmy zatrudniającej obcokrajowców. Wynajmuje ich niczym zwierzęta cyrkowe, by pokazując sztuczki pomagali deweloperom sprzedawać mało atrakcyjne nieruchomości.

"Białe małpy" pomagają chińskim deweloperom
(mat. prasowe dreamempirefilm.com)

Czy wiecie, że sam biały kolor skóry może zapewnić wam pracę? Jest jednak warunek - musicie przenieść się do Chin. Są tam miejsca, gdzie byle Europejczyk, mieszkaniec Kanady czy Stanów Zjednoczonych robi takie wrażenie, że są ludzie gotowi ich wynajmować na godziny. Choć zwykle chodzi o udział w jakimś show artystycznym, nie trzeba nawet specjalnie wiele umieć. Tak dorabiają w Chinach "białe małpy".

W Szanghaju czy Hongkongu biała twarz nie jest sensacją, ale już w "mniejszym", prawie 10-milionowym Chongqing za samo bycie białym można dostać pracę. W mieście powstają specjalne agencje, które oferują cudzoziemcom atrakcyjne wynagrodzenie za modeling, występy artystyczne czy po prostu pojawianie się w miejscach, które mają przyciągnąć Chińczyków "międzynarodowym" klimatem - tak organizatorzy festiwalu Millenium Docs Against Gravity tłumaczą świat pokazany w filmie dokumentalnym "Imperium Snów".

Grupę takich małpek poznał i pokazał w swoim dokumencie David Borenstein. Antropolog przestawił historię przedsiębiorczej 24-latki ze wsi, która z kolegą prowadzi "wypożyczalnię dla cudzoziemców". Yana specjalizuje się w rynku nieruchomości, szczególnie trudnym do zarabiania po pęknięciu budowlanej bańki. Dziś, by potencjalnego nabywcę zainteresować mieszkaniem w niezamieszkałym jeszcze osiedlu, trzeba tam urządzić prawdziwy spektakl. Borenstein też się wynajmował.

Na scenie David David przyjmował wiele różnych ról. Był "słynnym klarnecistą", członkiem "słynnej" amerykańskiej orkiestry The Travelers, a w którymś momencie nawet olimpijskim atletą. Jego widownia? Lokalni chińscy urzędnicy, inwestorzy i potencjalni przyszli lokatorzy. Wszyscy z zachwytem obserwowali i dopingowali jego popisy na scenie. A te, jak Borenstein przyznaje, nie były wysokich lotów - czytamy w serwisie CityLab.

"Imperium Snów" jest rozwinięciem krótkiego filmu Davida Borensteina nakręconego dla "New York Times'a". Od kilku miesięcy krąży on po świecie, w maju można go było zobaczyć też w Polsce. Jeżeli wam się to nie udało na Millenium Docs Against Gravity, polujcie na niego na kolejnych takich imprezach.

Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić