"Łowcy pedofilów" zatrzymali niewinnego mężczyznę. Sam wezwał policję
34-letni Daniel w "Gazecie Wyborczej" opowiedział historię o tym, jak został niesłusznie zatrzymany przez "łowców pedofili" w pociągu. Na jego życzenie interweniowała policja. Po przesłuchaniu okazało się, że doszło do pomyłki.
Do zdarzenia doszło w połowie listopada. 34-letni Daniel z okolic Wrocławia wracał pociągiem z Jelcza-Laskowic, gdzie z kolegą odwiózł dokumenty do księgowej. Gdy na dworcu sprawdzał rozkład, zauważył kilku rosłych mężczyzn przyglądających mu się z bliska. Pomyślał o ryzyku napaści.
Przeszło mi przez myśl, że chcą mnie napaść i okraść — wspominał w "Gazecie Wyborczej".
Na spotkaniu z dziennikarką opowiedział, jak sytuacja się rozwinęła. W pociągu usiadł blisko konduktorki. Po chwili mężczyźni podeszli i ogłosili, że jest pedofilem, twierdząc, że umówił się z nieletnią. Towarzyszyli im lokalni dziennikarze, a całość nagrywano telefonami.
Poruszający moment na pogrzebie. Setki balonów wypuszczone w niebo
Powiedzieli, że mam z nimi natychmiast wysiadać. Mówili: "Wyciągaj z plecaka tego misia, którego jej przywiozłeś". Byłem w szoku i pytałem: "O czym wy, k***a, mówicie?" - relacjonował.
Publiczne oskarżenia wywołały napięcie wśród pasażerów. Daniel zadzwonił na policję, obawiając się o swoje bezpieczeństwo. Na miejsce przyjechał również jego kolega, który potwierdził, że zaszła pomyłka, jednak samozwańczy łowcy nie reagowali. Policjanci wysłuchali obu stron i wyprowadzili Daniela w kajdankach.
Kiedy usiadłem w radiowozie, poczułem ulgę. Wiedziałem, że nic złego nie zrobiłem — opowiadał Karolinie Kijek.
Na komisariacie funkcjonariusze sprawdzili jego telefon i przesłuchali go. Nie znaleźli nic niepokojącego. Rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Oławie potwierdziła później, że informacje łowców nie zostały potwierdzone, a Daniel "sam poprosił o przyjazd policji, obawiając się o swoje bezpieczeństwo".
Po nagłośnieniu sprawy fundacja ECPU Polska oświadczyła, że grupa, która zatrzymała Daniela, podszywała się pod ich organizację. Jej lider Alex zapowiedział kroki prawne wobec sprawców i zaoferował Danielowi pomoc.
Nigdy nie pozbawiamy nikogo wolności. Działamy, dopiero gdy mamy poważne dowody" – zapewnił.
Tymczasem, jak przytoczyła "Wyborcza", lider grupy odpowiedzialnej za pomyłkę najpierw przeprosił Daniela i zaproponował wstąpienie w ich szeregi, a następnie zaczął oskarżać media o wywołanie hejtu.
Omyłkowo zatrzymany Daniel "rozważa kroki prawne"
Dla Daniela było to kolejne trudne doświadczenie w roku pełnym tragedii rodzinnych. Psycholożka dr Beata Rajba w "Gazecie Wyborczej" oceniła, że taka sytuacja może spowodować ostry stres i utratę poczucia bezpieczeństwa.
Nie wiem, kto uwierzył w te oskarżenia. Noszę ze sobą gaz pieprzowy. Nie wiem, czy odważę się znowu wsiąść do pociągu — podsumował sam zainteresowany.
Daniel poinformował, że rozważa kroki prawne. Zapowiedział również, że po całym fatalnym zajściu będzie szukał pomocy specjalisty.