Koronawirus. Młody lekarz zmarł z wycieńczenia. Przez 10 dni nieustannie leczył zarażonych
Świat obiegają kolejne informacje o ofiarach koronawirusa. Śmiertelna epidemia wkracza do kolejnych krajów. Lekarze pracują w pocie czoła. Młody doktor Song Yingjie stracił życie, pomagając chorym.
Song Yingjie pracował w lokalnej klinice w chińskiej prowincji Hunan, graniczącej z epicentrum wirusa w Hubei. Do zatrzymania akcji serca doszło po tym, jak wrócił do swojego domu w poniedziałek rano.
Zmarł po wielu dniach walki z koronawirusem na pierwszej linii frontu. Młody lekarz miał za zadanie sprawdzać kierowców i pasażerów na autostradzie. Pracował nieprzerwanie od 25 stycznia - donosi brytyjski Mirror.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Mój syn pracował jako lekarz pierwszego kontaktu na autostradzie. Pytaliście mnie czy się bałem... Teraz nie żyje. Moje serce jest złamane - mówi zrozpaczony ojciec zmarłego lekarza.
Niebezpieczny koronawirus szybko się rozprzestrzenia
Pierwsze ofiary poniosły śmierć na terenie Chin, gdzie ma miejsce epicentrum wirusa. Władze podjęły brutalne kroki. W Heilongjiang za ukrywanie chorej osoby lub celowe roznoszenie koronawirusa można zostać skazanym na śmierć.
Chorych przybywa także w kolejnych częściach świata. Według najnowszych wiadomości jest już 565 ofiar śmiertelnych. Liczba zarażonych sięga 28 tys. Objawy koronawirusa przypominają grypę. U zarażonych odnotowuje się m.in. wysoką gorączkę i problemy z oddychaniem. Trwają prace nad szczepionką chroniącą przed wirusem.
Zobacz także: Koronawirus w Chinach. Skutki dla gospodarki będą poważne
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.