Falę krytyki wywołała wypowiedź ministra sprawiedliwości Belgii. Jak podała tvn24.pl, stwierdził on, że miejsce pobytu terrorysty było w pewnym momencie znane. Nie przypuszczono jednak nocnego szturmu, ponieważ w godzinach 21-5 zabrania tego prawo. Gdy nad ranem służby weszły do mieszkania w Molenbeek okazało się, że rzeczywiście – poszukiwany był tam kilka godzin wcześniej.
Podczas tej interwencji nikogo jednak nie zatrzymano. Miejsce zostało najpierw dokładnie zabezpieczone, a później wkroczyły oddziały szturmowe. Mieszkańcom nakazano odsłonić okna i wyjść z rękami na głowie. Świadkowie twierdzili, że było też słychać strzały.
Dwóch zatrzymanych w związku zamachami współpracuje z policją. To Hamza Attou i Mohammed Amri, którzy przywieźli Saleha do Brukseli tuż po zamachach. Twierdzą, że w drodze do Belgii byli zatrzymywani trzykrotnie przez policję, ale nikt ich nie aresztował. Wtedy bowiem nie wiedziano, że są w jakikolwiek sposób powiązani z ostatnim wydarzeniami.
*Po zamachach w Paryżu francuska policja miała pełne ręce roboty. *W ciągu zaledwie trzech dni funkcjonariusze weszli do 168 mieszkań. "Daily Mail" twierdzi, że w niektórych z nich znaleziono znaczne zapasy broni - pistolety, kałasznikowy, czy kamizelki kuloodporne. Wobec 104 osób zastosowano areszt domowy, a 23 podejrzanych było przesłuchiwanych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.