Tak imprezują 20-latkowie

106

Ci, którzy kochają imprezy, nie lubią nudy. Liczy się różnorodność, imprezowanie ma sens, gdy nie zamykamy się na jeden rodzaj muzyki czy na określony styl zabawy. Czasem warto spróbować czegoś innego, aby przekonać się, że nowe miejsca i ludzie, to nowe możliwości. By odkryć nowy wymiar, wejść na wyższy level.

Tak imprezują 20-latkowie
(Flickr/Mike_fleming)

Obowiązkowy biforek

Umawiam się z Rafałem i Marcinem o 20:30 na warszawskiej patelni. Tłok, wszyscy w przedziale wiekowym 18-35, weseli, optymistycznie nastawieni do wolnego wieczoru z dala od szkoły czy pracy. Moi przewodnicy ciągną mnie na biforek (oddycham z ulgą – przynajmniej ta instytucja nadal ma rację bytu); po 10 minutach spaceru wchodzimy do Kity Koguta na Kruczej 6/14. Lokal robi świetne wrażenie – dobry design, ładna klientela, znajdujemy nawet kilka wolnych miejsc siedzących. Sączymy kolorowe drinki, gadamy o bzdetach, humor i nastawienie zdecydowanie zaczynają mi się polepszać. Pytam Marcina (24 lata, grafik, przyjechał do Warszawy 5 lat temu z Podlasia), czemu zaczynamy wieczór w ten sposób:

Bifor w fajnym miejscu, które buzuje pozytywną energią, to podstawa. Wypicie piwa w domu to nie to samo, co zamówienie takiego w lokalu, w którym barmani wiedzą co robią. Przyjazny tłum, ludzie, miła obsługa – ja bez tego nie zaczynam żadnego weekendowego wieczoru.

W sumie racja, zaczynam się zastanawiać, czemu 10 lat wcześniej wszyscy moi znajomi upierali się przy spotkaniach w prywatnych mieszkaniach?

Tańcz!

Gdy dwa piwa już rozgrzewają nas od środka, moi przewodnicy ogłaszają, że czas ruszać dalej i zamawiają taksówkę. W Iskrze na Polach Mokotowskich czekają na nas znajomi, gra zaprzyjaźniony DJ, idziemy tańczyć! Boję się tego momentu – nigdy nie przepadałam za muzyką elektroniczną, pozostając fanką oldschooli w typie Rat Squadu, Sinatry czy Etty James, ale eksperyment to eksperyment – obiecałam sobie chłonąć miasto na wszystkie możliwe sposoby, mogę się poświęcić i potupać nóżką.

Nigdy nie byłam w mokotowskim klubie – słyszałam o nim natomiast same pozytywne rzeczy, dlatego też nie dziwi mnie tłum przed wejściem. Gdy w końcu udaje nam się dopchać do drzwi, a potem zostawić kurtki w szatni, idziemy tam, gdzie słychać mocny, głośny bit. Dyskretnie rozglądam się w poszukiwaniu baru, muszę nabrać odwagi zanim zostanę królową parkietu, na razie wolę obserwować, rozmawiać z ludźmi – na szaleństwa przyjdzie czas później. Przy barze spotykam część naszego towarzystwa, więc pytam Kamilę (studentka ASP, 23 lata, Krakowianka), jak wygląda jej przeciętny weekend.

Zależy czy akurat mam sesję – wtedy siedzę i się uczę, ale jeśli tylko moje uniwersyteckie sprawy są pozałatwiane, to żyję pełnią życia. Zwłaszcza w lato, kiedy zaczynają otwierać wszystkie kluby, bary, knajpki nad Wisłą – piękne te bulwary im wyszły, nie? – no to bawimy się, tańczymy, co tydzień sprawdzamy gdzie będzie najbardziej epicka biba, zbieramy ekipę i party – start!

Pytam o kino, wieczory przed telewizorem lub ze znajomymi przy grach planszowych. Patrzy na mnie jak na wariatkę.

Takie aktywności to bardziej w tygodniu, w weekend priorytetem jest zabawa, muzyka, tłum.

Dopijam piwo i mężnie zmierzam na parkiet – dziewczyna ma w sumie rację.

Daj się porwać nocy

O dziwo muzyka wpada w ucho, odprężam się, moje stopy nagle wiedzą co robić, ręce ruszają się płynnie, uśmiecham się do innych tańczących pod sceną, oni uśmiechają się do mnie, tańczę, wiruję, odpływam.

Z tanecznego szału wyrywa mnie Rafał, krzycząc że czas na zmianę lokalu. Wsiadamy grupą do dużej taksówki i jedziemy do 1500 m2 do wynajęcia. Znów kupa ludzi, muzyka jednak spokojniejsza i ku mej radości – mogę zamówić coś do jedzenia. Jest późno, dodatkowe paliwo jest mile widziane. Pytam Kaśkę (performerka, 27 lat, Warszawianka) czy to teraz norma, że w typowo muzycznych klubach można coś zjeść o każdej porze dnia i nocy:

Nie zawsze, ale coraz częściej. Dużo lokali w centrum stawia na nocnych Marków – nie tylko klasyczne kebabownie. Czasem możesz zjeść o świcie naprawdę dania na propsie, testowałam już tyle nocnych lokali pod kątem kuchni, że mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że rzadko zdarzają się jakieś mega wtopy.

Najedzona odzyskuję siły. Znów mogę tańczyć, znów oddaje się rytmowi, nie zauważam, kiedy na zegarku wybija 5 rano. Na dworze już prawie świta, Marcin i Rafał wyglądają świeżutko i pytają, czy zaliczymy trzeci klub. Podobno w Nowej Jerozolimie jest impreza (oczywiście „epicka”), której nie możemy ominąć.

Nie trzeba mnie długo namawiać, czuję, że imprezowanie jest sztuką, której jeszcze mogę się nauczyć – noc pachnie miłością, muzyka gra w sercu, tłum mniej i bardziej znajomych ludzi śmieje się wesoło. Wieczór jest młody, życie jest dobre, zamawiamy taksówkę.

Budzę się rano z bólem nóg i uśmiechem na twarzy. Nie taki diabeł straszny, jak go malują – jestem już pewna, że współcześni dwudziestolatkowie bawią się zupełnie inaczej, niż moje pokolenie, co bynajmniej nie znaczy, że robią to gorzej – z pewnością barwniej i bardziej światowo – ich wieczór ma ściśle określone fazy, impreza rzadko kończy się i zaczyna w tym samym miejscu. Ilość barów, pubów, klubów, koncertów jest ogromna – jest w czym wybierać i z pewnością jeśli ktoś chce spędzić wieczór poza domem, ma przed sobą morze możliwości. Nawet jeśli ten dwudziesty krzyżyk ma dawno za sobą.


Party Challenge by Desperados to pierwsze Mistrzostwa Polski Twórców Imprez, w których przedstawiciele sceny klubowej z czterech miast Polski konkurowali o miano najlepszego organizatora wydarzeń imprezowych.

To pierwsze takie wydarzenie w Polsce. Zmienia ono sposób myślenia ludzi o imprezowaniu i podnosi je do rangi prawdziwej sztuki.

Zasady były proste. W Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Krakowie po dwóch przedstawicieli twórców imprez z tych miast spotkało się na neutralnym terenie. Tego samego wieczoru musieli rozkręcić imprezę – każdy na swój unikalny sposób i przekonać do siebie imprezowiczów. O tym, kto wygrywał starcie i awansował do Wielkiego Finału, decydowali imprezowicze, którzy byli sędziami tego pojedynku.

27 lutego w Warszawie miał miejsce Wielki Finał. Zobacz, jak wyglądała najlepsza impreza roku i dowiedz się, kto został pierwszym Mistrzem Polski Twórców Imprez.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić