Nabici w apartamenty w Zakopanem. Wielu się nabrało

81

Prowadzenie pensjonatu w Zakopanem to nie jest najłatwiejszy biznes. Jednak takich, którzy uwierzyli w zloty interes nie brakuje. Pan Marek kupił apartament na Podhalu na kredyt. Sam mieszkał w Warszawie. Pierwsze problemy pojawiły się, gdy zawiodła firma sprzątająca.

Nabici w apartamenty w Zakopanem. Wielu się nabrało
Zakopane. Zdjęcie ilustracyjne. (Pixabay)

W Zakopanem nie brakuje reklam, które przekonują o niesamowitym zysku na prowadzeniu pensjonatów. Okazuje się jednak, że po opłaceniu wszystkich rachunków, właścicielowi zostaje niewielka kwota. Na cudowny interes nabrał się pan Marek z Warszawy, który kupił apartament na kredyt.

Na wkład własny miałem, część pożyczyłem od rodziców. Uznałem, że będzie to dobra lokata pieniędzy. Liczyłem, że kredyt mocno mnie nie obciąży, bo będę go spłacał z wynajmu - opowiada w rozmowie ze "Strefą Biznesu".

Pan Marek najpierw znalazł firmę, która będzie zajmowała się wynajmem oraz firmę sprzątającą. Pierwsze problemy pojawiły się w sezonie letnim, gdy obłożenie gości jest największe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Wielka feta w Zakopanem. Turyści znów imprezują
Pierwszy zgrzyt był po 15 sierpnia, gdy był najazd na Zakopane. Turyści wyjechali, za dwa dni mieli przyjechać kolejni. Przyjechali, ale w międzyczasie sprzątaczki nie dotarły. Nie wyrobiły się, bo było dużo zleceń i mnie najzwyczajniej w świecie pominęły na rzecz klienta z większą ilością pokoi. Klientów straciłem, opinia w internecie zaczęła się sypać - opowiada.

- W sezonie wychodziłem na swoje. Rata się spłacała i jeszcze trochę zostawało. Ale poza sezonem okazało się, że po odliczeniu kosztów nie wystarcza nawet na ratę kredytu. Po kilku takich miesiącach uznałem, że nie stać mnie na taki biznes. Na szczęście udało mi się sprzedać apartament obciążony kredytem - tłumaczy pan Marek, który szybko zakończył przygodę z wynajmowaniem apartamentu na Podhalu.

Pani Maria, która prowadzi rodzinny pensjonat w górach podkreśla, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jak wygląda biznes od zaplecza. - Bo jeśli sam nie dbasz o swój apartament, to musisz zapłacić komuś, kto to zrobi, zadba o reklamę, rezerwacje - tłumaczy.

Trzeba zapłacić za sprzątanie, odśnieżanie, drobne naprawy, do tego zapłacić rachunki za wodę, prąd, gaz, ogrzewanie. I nagle okazuje się, że np. ze 100 zł za noc za osobę zostaje 10-15 zł albo mniej i w miesiącu nie uzbiera się, żeby spłacić ratę kredytu za apartament. Na dodatek za chwilę zrobi się problem, bo opinia naszego obiektu zacznie spadać. Bo tu było nieposprzątane, tam coś nie działało, tu śmieci nie zostały wyniesione. Nie ma nas na miejscu, nie ma kto dopilnować. I biznes siada - mówi pani Maria ("Strefa Biznesu").

Agata Wojtowicz z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej zaznacza, że obecnie konkurencja na rynku jest ogromna. - Naszym zdaniem mamy już nadprodukcję miejsc noclegowych - mówi.

Autor: ESO
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić