Pracownicy gastronomii ujawniają. "Musimy obniżyć stawkę"

Szukała pracy w restauracji, zaproponowali jej mycie garnków w zimnej wodzie na 1/4 etatu. Po kilku kolejnych rozmowach o pracę w gastronomii kobieta nie wytrzymała i swoje doświadczenia opisała na jednej z grup dotyczących pracy w branży. "Ludzie, zacznijmy się szanować" - nawołuje we wpisie. Okazuje się, że podobnych historii jest więcej. Na łamach o2.pl opowiadają o nich pracownicy.

Opisała jak się pracuje w gastronomii. Szok  po wpisie internautkiOpisała jak się pracuje w gastronomii. Szok po wpisie internautki
Źródło zdjęć: © Adobe Stock, Facebook
Beata Bialik

Branża gastronomiczna to jeden z sektorów zatrudnienia, gdzie umowa o pracę czy godne warunki wciąż pozostają w sferze marzeń. Boleśnie przekonała się o tym pani Marlena*, która z przyczyn osobistych zdecydowała się pracować jako pomoc kuchenna.

Odpowiadał mi system pracy "dwa na dwa". Wolałam iść na więcej godzin jednego dnia, by potem cieszyć się wolnym - opowiada w rozmowie z o2.pl

Pracy szukała na terenie Krakowa i Małopolski, głównie w hotelach czy restauracjach. W żadnym z miejsc, gdzie ubiegała się o posadę, nikt nie proponował jej umowy o pracę. Za to warunki, jakie ustalała podczas rozmów kwalifikacyjnych zmieniały się z chwilą podjęcia pracy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zbiorowy pozew branży gastronomicznej

W jednym z miejsc gdzie starała się o pracę na zmywaku okazało się, że woda w kranie jest zimna, w kolejnym menadżer poinformował już na wstępie, że jedna z pracownic często choruje i trzeba brać za nią zastępstwa.

Z dnia na dzień dowiadywałam się, że muszę w dniu wolnym zastąpić nieobecną koleżankę. Kończyłam prace o godz. 3 nad ranem i miałam być z powrotem tego samego dnia przed południem - mówi o2.pl Marlena

W kolejnym miejscu dwa miesiące czekała na umowę. Po tym czasie menadżerka poinformowała ją, że niestety nigdy jej nie dostanie i nie jest to od niej zależne. "Próbowałam dopytywać, dlaczego w takim razie wcześniej mi ją obiecywała, ale nie była w stanie mi odpowiedzieć" - mówi. Ostatnia sprawa zakończyła się w sądzie. Marlena wspomina ją tak:

opisała warunki pracy w gastronomii. Aż trudno uwierzyć w to, co ją spotkało
opisała warunki pracy w gastronomii. Aż trudno uwierzyć w to, co ją spotkało © Facebook
Poszłam na dzień próbny i w drodze do domu dostałam sms od menadżera, że musimy obniżyć stawkę godzinową o złotówkę. Jeśli mi to nie odpowiada, to będziemy musieli się pożegnać, ale wtedy ten dzień próbny nie będzie płatny. Nie dość, że próbowano mnie oszukać, to jeszcze pracowałam za darmo - zdradza w rozmowie z o2.pl

W końcu nie wytrzymała i nagłośniła sprawę w mediach społecznościowych. Okazało się, w podobnej sytuacji jest wiele innych osób. Właściciel hotelu brał ludzi na "dzień próbny", w ten sposób zapewniając sobie bezpłatną siłę roboczą.

Panie Marlena nie poddała się i sprawę oddała do Państwowej Inspekcji Pracy, a ta dalej skierowała ją do sądu. "Mam nadzieję, że to będzie kopniak dla właściciela, że się opamięta i może zacznie ludzi traktować z szacunkiem" - mówi kobieta.

Marlena przyznaje, że straciła serce do pracy w gastronomii. Po wszystkim na jednej z grup skupiających pracowników gastronomii w mediach społecznościowych napisała: "Ludzie, zacznijmy się szanować. Mam coraz bardziej dość wracając po rozmowach o pracę".

Pracownica restauracji wywołała burzę

Pod opublikowanym przez nią poście zawrzało. Szybko okazało się, że z podobną patologią w branży zetknęła się większość osób z terenu niemalże całej Polski.

Maciej* pracował jako barman i przyznaje, że na kilkadziesiąt rozmów kwalifikacyjnych, jakie odbył, pełną umowę z ubezpieczeniem zaproponowano mu zaledwie w dwóch miejscach. Normą są zlecenia, albo zatrudnienie na 1/8 etatu.

Zdarzało się, że w miesiącu pracowałem po 250 godzin, a potem przy wypłacie brakowało kilkuset złotych. Dobrze, że miałem dowód w postaci screenów z tabletu, bo okazało się, że szef ze strachu przed kontrolą kasuje nasze grafiki pracy z końcem każdego miesiąca - mówi w rozmowie z o2.pl

Maciej przyznaje, że normą w pracy za barem jest też brak czasu wolnego. "Zdarzało się, że kończyłem zmianę o godz. 2 nad ranem, a od 9 trzeba było otwierać" - wspomina. Gdy chciał pójść na zaplanowany wcześniej miesięczny urlop, szef zwolnił go jednym sms -em.

Innego zdania jest za to Ewa* z Krakowa. Za barem staje, żeby dorobić w wakacje. W obecnej knajpie pracuje od kilku miesięcy i jak przyznaje, naprawdę nie jest źle.

Mamy 1/4 etatu, 22 złote "do ręki" za godzinę pracę i procent od utargu. W porównaniu do tego, co słyszę od znajomych stojących za barem, to jest naprawdę dobra praca - zapewnia dziennikarkę o2.pl

Co oprócz lania piwa i drinków musi robić Ewa? Okazuje się, że lista jej obowiązków jest dość długa. Faktyczny czas wykonywanej przez nią pracy znacząco różni się od tego deklarowanego na papierze, a wykonywane przez nią w pracy zadania wykraczają poza zakres stanowiska barmanki, które ma na umowie.

"Kontakty z dostawcami, robienie zamówień, odbieranie dostaw, podpisywanie faktur" - wylicza dziewczyna. Dodatkowo do jej obowiązków należy też sprzątanie całego lokalu czy szorowanie toalet.

Nie ma w umowie nic o tym, że jestem konserwatorem czy ogrodniczką, ale to ja naprawiam zepsutą deskę sedesową, popsutą kostkarkę do lodu czy sadzę kwiatki w piwnym ogródku - mówi w rozmowie z portalem o2.pl

Na temat pracy w gastronomii zdania są podzielone. Z reguły punkt widzenia, zależny jest od zajmowanego stanowiska. Dobrze widać to pod postem Marleny.

W Polsce problemem są tzw. Janusze biznesu, których biznesowo wychowały lata 90. Straszne sknery, ludzie bez pomysłu na rozwój, którzy nie szukają sprzedaży, tylko oszczędności - pisze jeden z komentujących.

Z kolei właściciele punktów gastronomicznych stawiają sprawę jasno: "Prowadzę pizzerię. Teraz będę otwierał drugą. (...) - pisze jeden z nich do autorki postu. - Nauczyłem się jednego, że pracuje tylko ten, kto chce pracować. Nikomu nie zapłacę za pozorowanie pracy. Uczciwa stawka dla uczciwego pracownika - dodaje.

Jeśli podczas rozmowy o pracę jest pani równie żądaniowa, jak tutaj, to nie ma się co dziwić - zauważa kolejna z komentujących osób i zaleca Marlenie "negocjacje z pracodawcą".

Dodaje też, że "zmywak to niskie, szeregowe stanowisko, w dodatku o ogromnej rotacji, także nie ma nic zaskakującego w tym, że w niewielu miejscach jest pełna umowa o pracę".

Ale Marlena uważa inaczej.

Zmywak to ciężka praca i potrzebna tak samo, jak inne stanowiska w gastro. (...) Tak, mam żądania i każdy powinien je mieć, nie tylko pracodawca ale i pracownik - pisze.

"Jeżeli ktoś z restauratorów nie umie zapewnić godnych warunków pracy, powinien zamknąć biznes i zając się robieniem na drutach" - puentuje jeden z internautów.

*imiona bohaterów i bohaterek na ich prośbę zostały zmienione w tekście

Wybrane dla Ciebie
Granica z Białorusią. Przedłużono strefę buforową
Granica z Białorusią. Przedłużono strefę buforową
Mikołaje okładali się przy owocach. Sceny w sklepie w Baku
Mikołaje okładali się przy owocach. Sceny w sklepie w Baku
Od ofiary do oszustki. Emerytka zamieszana w przekręt na 1,4 mln zł
Od ofiary do oszustki. Emerytka zamieszana w przekręt na 1,4 mln zł
Dramat w powietrzu. Niemiec zmarł w samolocie
Dramat w powietrzu. Niemiec zmarł w samolocie
Rasistowski atak z użyciem broni pneumatycznej. Jest wyrok
Rasistowski atak z użyciem broni pneumatycznej. Jest wyrok
Krzyżówka językowa. Tylko mistrz poradzi sobie z wszystkimi hasłami
Krzyżówka językowa. Tylko mistrz poradzi sobie z wszystkimi hasłami
Żołnierz chciał się poddać. Rosjanie zaczęli egzekucję
Żołnierz chciał się poddać. Rosjanie zaczęli egzekucję
Łatwy sposób na czyste ramy okienne. Odzyskają biały kolor
Łatwy sposób na czyste ramy okienne. Odzyskają biały kolor
Europejscy liderzy ostrzegają Zełenskiego. Chodzi o Putina
Europejscy liderzy ostrzegają Zełenskiego. Chodzi o Putina
Tragiczny wybuch pieca w Częstochowie. Nie żyje starsza kobieta
Tragiczny wybuch pieca w Częstochowie. Nie żyje starsza kobieta
Plaster na dłoni Trumpa. Jego rzeczniczka zabrała głos
Plaster na dłoni Trumpa. Jego rzeczniczka zabrała głos
Kupił czekoladę na jarmarku. Aż się zagotował, gdy ją otworzył
Kupił czekoladę na jarmarku. Aż się zagotował, gdy ją otworzył