Pracuje nad Bałtykiem. Teraz ujawnia. "Od tego zaczynamy rozmowę"
Z roku na rok wzrasta cena dorsza. Teraz przekroczyła już granicę 200 zł za kilogram. W związku z tym nieco zmieniają się praktyki obowiązujące w smażalniach. - Moja obsługa od razu pyta klienta, czy chce całą rybę, czy pół porcji. Kiedyś tak nie było - powiedział "Faktowi" pan Marcin, który pracuje w smażalni ryb w Kołobrzegu.
Dorsz z frytkami to jedno z najpopularniejszych dań nad Bałtykiem. Pan Marcin smażeniem ryb zajmuje się od ponad 25 lat i potwierdza, że zainteresowanie takim zestawem jest spore.
W rozmowie z "Faktem" podkreślił, że ma nadzieję, iż ono nie zmaleje, pomimo wzrastających cen.
Obecnie 100 gramów dorsza kosztuje u nas 20 zł i od zeszłego roku cena wzrosła prawie o 30 proc. - powiedział przedstawiciel kołobrzeskiej smażalni ryb J. Rewiński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odwiedziliśmy pierwszą w Polsce wieś z metrem. "Grzech nie skorzystać"
Wyjaśnił też, czym podyktowane są podwyżki. Okazuje się, że to pokłosie wprowadzanych ograniczeń na import ryb z Rosji.
Po zamknięciu dla nas tamtych rynków pozostał nam dorsz z Norwegii i jego dostępność na rynku jest bardzo mała. W zeszłym roku fileta z dorsza można było kupić w hurcie po 42-43 zł za kilogram, teraz już płacimy za niego 65 zł i zastanawiam się nad tym, czy na tym ten wzrost jego ceny się zatrzyma - kontynuował.
"Nie wiadomo, czy na tym się skończy"
Pan Marcin podkreślił, że dziś za 100 gramów dorsza w jego smażalni trzeba płacić 20 zł/100 g i "nie wiadomo, czy na tym się skończy".
Kiedyś klient brał dorsza, a teraz raczej mówi, ile go chce. Dziewczyny na bufecie też zaczynają od tego rozmowę, czy ten dorsz nie jest za duży i czy dzielimy jego na pół. Kiedyś tego nie było - przekazał, cytowany przez "Fakt".
Mężczyzna ujawnił również, że porcja ryby z frytkami i napojem to wydatek rzędu 80-100 zł na osobę.