Wyjaśnił, skąd wzięły się paragony grozy. "Z tym jest jak z usługą wykończeniową"
Dużą wrzawę w mediach w tym sezonie wywołują tzw. paragony grozy, które dokumentują wysokie wydatki za obiady na wczasach. Te kontrowane są ich przeciwieństwami, gdzie uwieczniono na zdjęciach wyjątkowo niskie ceny za posiłki. Wczasowicze zastanawiają się, skąd dysproporcje. Tę kwestię wyjaśnił w prosty sposób jeden z twórców na platformie TikTok.
Paragony grozy od dawna wywołują emocje w sieci, szczególnie podczas wakacji. Nadmorskie ceny potrafią zrujnować wakacyjny spokój ducha, choć zdarzają się też miłe niespodzianki, gdy ceny przypominają raczej te z małomiasteczkowych barów mlecznych.
Internauci prześcigają się cenami, licytując, kto ile zapłacił. Paragony za obiad w tym samym kurorcie mogą się bardzo różnić. W efekcie opinia publiczna w polskich mediach społecznościowych po dziś dzień nie orzekła: czy nad Bałtykiem w sezonie jest drogo, czy może wręcz przeciwnie.
Tę kwestię wyjaśnił twórca kanału Artur Remontuje – fachowiec i specjalista od wykończenia wnętrz, który na swoim profilach w mediach społecznościowych pokazuje profesjonalne porady i praktyczne metody remontowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Woliński o cenach nad polskim morzem. "Jeżeli mam zjeść w jakiejś spelunie, w krzakach, rybę za 200 złotych, to ja podziękuję"
Mężczyzna porównał kwestię nadmorskich cen do branży na, której zna się najlepiej – sektora "wykończeniówki". Dlaczego zatem jedni za nadmorski obiad płacą krocie, a portfele innych nawet nie odczuwają wydatku?
Z tym jest tak jak z usługą. Im więcej oczekujesz, tym więcej płacisz. Można to bardzo łatwo porównać względem restauracji i lokalów. Jeżeli masz mniejsze oczekiwania, zapłacisz dużo mniej – stwierdził twórca.
Następnie Artur podsumował swoje wydatki. Paragon na nieco ponad 170 zł dokumentował koszt trzech zup i pięciu dań drugich we Władysławowie. Na stół podano: dwa razy Nuggetsy z frytkami, placek po cygańsku, schabowego, schabowego w sosie, pomidorową i dwie mniejsze jarzynowe tzw. zupy dnia.
Paragon grozy za "złote obrusy"
Twórca internetowy odniósł się też do komentarza, w którym jeden z jego widzów przyznał, że zapłacił za obiad w Kołobrzegu aż 500 zł.
Stary, no złote obrusy, piękne szklanki, obsługa kelnerska, wszystko niestety kosztuje. I to się przekłada na cenę w danym lokalu. Zakładam też, że miałeś pewnie piękny widok na panoramę morza, więc tak jak z usługą wykończeniową, tak i z lokalem – podsumował znany w sieci fachowiec.