#retro Gdy od słuchania muzyki bolały palce
Bo był głodny...
Digitalizacja muzyki zamknęła pewien rozdział w historii kultury. Ze sklepów i ulic zniknęły nietrwałe nośniki i równie toporne odtwarzacze. Płyty winylowe zawsze będą w modzie, bo ten vintage da się łatwo sprzedać. Ale za kasetami czy kompaktami rozgląda się już niewielu. Hobbyści widzą w nich duszę, ale wyniki sprzedaży kompaktów nie pozostawiają złudzeń. W większości słuchanie muzyki w latach 80. czy 90. kojarzy się z różnymi stałymi bolączkami. Choćby wciągnięta taśma.
O ile nie był to magnetofon w samochodzie, taśmę dawało się zazwyczaj uratować. Ale widok tak wybebeszonej kasety śnił się niektórym po nocach. I te odciski na palcach od jej ratowania.
Niezawodny sposób
O ile taśma nie była zerwana, można było posłużyć się niezawodnym ołówkiem i wciągnąć muzyczne trzewia do kasety. Równie dobrze sprawdzały się w tej roli długopisy BIC.
Weź, nie gadaj...
Zanim pojawił się internet, a w sklepach płyty z każdego zakątka świata, wiele osób muzykę czerpało wprost z radia. Idealnymi narzędziami do archiwizacji ulubionych utworów były radiomagnetofony Unitry. Żeby jeszcze tylko prowadzący nie zagadywali piosenki i puszczali je do końca..
Spróbuj w tym pobiegać
Discmany sprawiły, że muzyka na płytach CD mogła opuścić mieszkanie. Niestety, przy próbie podbiegnięcia do autobusu (o joggingu nie wspominając) laser gubił ścieżkę, a my nerwy.
Autoreverse forever
Fajnie było dostać walkmana na komunię. Dobrze jeszcze, by babcia czy ciotka wiedziały, że wyjątkowo cenione były modele z autoreversem. Pod koniec lat 90. miały go wszystkie modele, ale dekadę wcześniej to był bajer. Bo kto chciałby przekładać kasetę na drugą stronę. To nie adapter...
Kieszonkowe
Jeżeli nie chciało się wydać całej tygodniówki na kilka płyt, innych opcji nie było zbyt wiele. Nastolatek w 2016 roku odpala Spotify czy Deezera, albo szuka muzyki na serwisach nielegalnych. W latach 80. i 90. można było zgrywać z płyty kolegi, radia albo iść na stadion czy inne targowisko z pirackimi płytami. Zagraniczna legalna muzyka na płytach była zawsze koszmarnie droga.
A gdy już sobie kupisz...
Pasjonat gotów był wydać całe kieszonkowe na muzykę. Niestety, los bywał okrutny. Jakimś cudem zawsze znalazł się sposób, żeby potraktować płytę kompaktową jak papier ścierny. I tak zostawaliśmy z ładnym pudełkiem z książeczką.