Alarm na ukraińskiej granicy. Co planuje Łukaszenka?
Władze w Kijowie wezwały reżim w Mińsku do wycofania swoich wojsk spod ukraińskiej granicy. To pokłosie ćwiczeń w obwodzie homelskim. Czy to zalążek nowej wojny? Ekspert uważa, że nie ma o tym mowy. Zwraca uwagę na podwójną grę i możliwe prowokacje.
Białoruś zorganizowała manewry wojskowe w obwodzie homelskim. Ćwiczenia spotkały się z natychmiastową reakcją ukraińskiego MSZ. Resort wystosował komunikat, w którym poinformował o obecności wojsk specjalnych, czołgów, artylerii, systemów przeciwlotniczych i sprzętu inżynieryjnego przy granicy białorusko-ukraińskiej.
Rząd w Kijowie wezwał Alaksandra Łukaszenkę do wycofania wojsk z granicy. Ostrzegł, że Mińsk może popełnić "tragiczny błąd". Czy to oznacza, że jesteśmy blisko kolejnej wojny? Główny specjalista Zespołu Białorusi, Ukrainy i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński uważa, że jest zupełnie inaczej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poranne pasmo Wirtualnej Polski, wydanie 13.08
Dodatkowej wojny na pewno nie będzie. Łukaszenka nie chce wchodzić w ten konflikt. Białoruś lawiruje między oczekiwaniami społeczeństwa i żądaniami Putina. Nie jestem nawet pewien, czy Putin oczekuje wejścia Białorusi do wojny. Nie ma tam sił rosyjskich, a te białoruskie byłyby tylko przystawką - powiedział w rozmowie z Interią Kłysiński z OSW.
Ekspert dodaje, że Łukaszenka "chce przetrwać", a Białorusini boją się wojny. Ewentualny atak na Ukrainę mógłby zachwiać jego pozycją, nawet w wewnętrznych kręgach władzy. Dlaczego w takim razie doszło do tak niejednoznacznych ruchów wojskowych?
Ukraina chce poróżnić Putina i Łukaszenkę?
W opinii Kłysińskiego, "Łukaszenka może chcieć narobić trochę zamieszania, na które Ukraińcy będą musieli zareagować".
Chce ugrać tyle, żeby Putin był z niego zadowolony. Odciągnąć część sił Ukrainy z Donbasu i obwodu kurskiego - mówi ekspert w rozmowie z Interią.
Czytaj także: Ludzie Putina oszukują Rosjan. "Oni nie istnieją"
Co ciekawe, nie można wykluczyć też gry ze strony Ukrainy. Ekspert wskazuje, że przy granicy stacjonuje 1100-1200 żołnierzy. To bardzo mała liczba. Być może Ukraińcy celowo wyolbrzymiają zagrożenie, aby zmusić Łukaszenkę do dementowania chęci ataku. To sposób na poróżnienie białoruskiego dyktatora z Władimirem Putinem.
Co ciekawe, Łukaszenka złożył ostatnio życzenia z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy. Mówił, że "Ukraińcy to pracowici i serdeczni ludzie". Mówił też o "zaprowadzaniu pokoju".