Dwie urzędniczki oskarżone. Chodzi o nielegalne składowanie odpadów
Dwie urzędniczki z Konina stanęły przed sądem za decyzje dotyczące składowiska odpadów. Miasto musi teraz częściowo usunąć nielegalne śmieci na własny koszt.
Najważniejsze informacje
- Dwie urzędniczki z Konina oskarżone o niedopełnienie obowiązków przy wydawaniu decyzji środowiskowej.
- Na składowisku przy ul. Marantowskiej zalega ok. 15 tys. ton odpadów, głównie tworzyw sztucznych i opon.
- Miasto planuje usunąć część odpadów za ok. 4,6 mln zł z pożyczki WFOŚiGW.
W 2018 r. dwie urzędniczki z Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego w Koninie uczestniczyły w wydaniu decyzji dla firmy TOMY Sp. z o.o. z Nieszawy. Zezwolono jej na zbieranie odpadów na działce przy ul. Marantowskiej. Decyzja została cofnięta po kilku miesiącach, gdy kontrole wykazały nieprawidłowości.
Prokuratura zarzuciła Sylwii K. i Joannie F. niedopełnienie obowiązków. Według śledczych nie określiły one warunków dotyczących minimalnych odległości od gazociągu przebiegającego pod działką. Brak strefy ochronnej utrudnia kontrolę infrastruktury i stwarza zagrożenie wybuchem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Różowa woda i martwe ryby w jeziorze. Lokalni mieszkańcy zaalarmowali władze
Na składowisku zalega obecnie ok. 15 tys. ton śmieci. Władze miasta w 2019 r. nałożyły na firmę 50 tys. zł grzywny, której nie udało się wyegzekwować. W przeszłości na terenie składowiska dochodziło do pożarów, największy miał miejsce w kwietniu 2023 r. i wymagał interwencji ok. 200 strażaków.
W maju 2025 r. Konin zdecydował o usunięciu odpadów zalegających nad gazociągiem. Koszt tej operacji to ok. 4,6 mln zł, które miasto pozyska z pożyczki od Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu. Władze podkreślają, że firma odpowiedzialna za składowisko nie posiada majątku, co uniemożliwia wyegzekwowanie kar.
W Sądzie Rejonowym w Koninie od sześciu lat toczy się proces przeciwko właścicielom składowiska. Zastępca prezydenta Konina Paweł Adamów ocenił, że miasto padło ofiarą „europejskiej mafii śmieciowej”. Oskarżone urzędniczki nie przyznały się do winy, tłumacząc, że nie miały pełnej wiedzy o przebiegu gazociągu i odpowiedzialności za decyzję.