oprac. Anna Wajs-Wiejacka| 
aktualizacja 

Jechał nad morze. Nie miał pojęcia, co skrywa się pod maską jego auta

150

Mieszkaniec Żarnowca postanowił pojechać nad morze. W ponad 650-kilometrową podróż wybrał się swoim samochodem. Nie miał pojęcia, że pod maską znajduje się pasażer na gapę. Kiedy dotarł na miejsce, zobaczył utkwione w nim oczy. Konieczna okazała się pomoc strażaków.

Jechał nad morze. Nie miał pojęcia, co skrywa się pod maską jego auta
Przejechał 650 km z zającem pod maską. Na miejscu pomogli strażacy z OSP w Ustroniu Morskim. (Facebook, OSP Ustronie Morskie)

Pan Damian z Żarnowca wspólnie z rodziną wybrał się nad morze. W trakcie podróży, którą rozpoczęli o 3 nad ranem, spotkała ich dość nieprzyjemna sytuacja. - Po przejechaniu około 30 km nagle na drogę wyskoczył nam zając — relacjonuje mężczyzna w rozmowie z "Faktem". Lekkie uderzenie skłoniło go do zatrzymania się i sprawdzenia, co się stało. Oględziny samochodu nie wykazały niczego niepokojącego, więc mężczyzna ruszył w dalszą drogę.

Kiedy dotarł na miejsce wypoczynku, okazało się, że w drodze towarzyszył mu ktoś jeszcze. Dowodem na to była łapka wystająca z atrapy maskownicy.

- Początkowo trochę się tym zdenerwowałem. Nie wiedziałem, co to jest. Szybko jednak skojarzyłem, że to może być ten zając, który wyskoczył nam na drogę - przyznał pan Damian. Widząc wpatrzone w niego oczy przerażonego zwierzęcia, wezwał pomoc.

Pan Damian zwrócił się z prośbą o pomoc do strażaków z Ustronia Morskiego. Ochotnicy z OSP nie ukrywają, że z tego rodzaju przypadkiem zetknęli się po raz pierwszy, a w swojej służbie widzieli naprawdę sporo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Nagrania z Gdańska zaskakują. Dzikie zwierzęta przyłapane pod blokiem
Musieliśmy wyciągnąć zająca, który zaklinował się pomiędzy atrapą a chłodnicą samochodu — przekazał w rozmowie z dziennikiem strażak OSP Ustronie Morskie Kacper Sola.

Zając przejechał 650 km. Trafił w ręce lekarzy

Strażacy musieli przeciąć atrapę osłony, żeby wydobyć przestraszonego zająca uwięzionego pomiędzy atrapą maskownicy a chłodnicą. Zwierzę było nie tylko przerażone, ale także ranne. Strażacy owinęli zwierzę kocem i zawieźli do przychodni weterynaryjnej.

Trudno w to uwierzyć, ale ten zając żywy przejechał się z nami całe 650 km, tkwiąc pomiędzy atrapą a chłodnicą — stwierdził pan Damian, nie kryjąc zdumienia całą sytuacją.
Trwa ładowanie wpisu:facebook
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić