Pisali skargi na proboszcza do kurii. Tak im odpowiedział z ambony kilka dni przed zabójstwem
Proboszcz Mirosław M. z parafii w Przypkach przyznał się do zabójstwa 68-letniego Anatola. Parafianie są wstrząśnięci zbrodnią. Jednocześnie podkreślają, że pisali skargi na duchownego do kurii. - Od dawna były na niego skargi. Za duże miał "plecy". Z ambony mówił: "wiem, że piszecie donosy, ale nie dam się stąd wyrzucić" - mówią w rozmowie z o2.pl mieszkańcy Przypek.
Proboszcz parafii w Przypkach pod Tarczynem, Mirosław M., przyznał się do zabójstwa 68-letniego znajomego, Anatola Cz. Motywem zbrodni miał być konflikt o nieruchomość, którą zmarły przekazał duchownemu w zamian za opiekę. Ksiądz został aresztowany.
Pojechaliśmy w okolice parafii w Przypkach, by porozmawiać z mieszkańcami. Nasi rozmówcy są wstrząśnięci tragedią.
- Tu też trzeba winić biskupa. Wysyłaliśmy do niego pisma, to wszystko u niego ginęło. On trzymał pieczę nad nim. Pisaliśmy, że jest nam nieprzychylny i chamski. On zawsze na mszy komuś tak dogryzł, że ludzie przestawali chodzić do kościoła. Miał pretensje do ludzi. Był taki przypadek, że sąsiadka była z mężem w kościele. Mężczyzna musiał napić się wody, bo było gorąco i choruje na cukrzycę. To od razu był komentarz ze strony proboszcza: "przychodzą, napoje sobie popijają" - mówi nam jeden z mieszkańców Przypek, który prosił o anonimowość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Atak Izraela na kościół w Gazie. Głos Watykanu prosto z Lublina
Mieszkańcy Przypek pisali skargi do kurii
Nasz rozmówca opowiada, że wiele lat temu pomagał proboszczowi przy drobnych pracach przy plebanii. Jednak znajomość szybko się zakończyła ze względu na charakter proboszcza. Mężczyzna podkreśla, że ciężko było się z nim dogadać, nawet "Radę Parafialną wypędził".
- Od czterech lat nie przyjmuję księdza po kolędzie. W życiu już nie pójdę do tego kościoła, wcześniej chodziłem tylko na pogrzeby, a na niedzielne msze jeździmy do pobliskich parafii - podkreśla.
- Od dawna były na niego skargi, do kurii, do dekanatu tarczyńskiego. Za duże miał "plecy" - włącza się do rozmowy inna mieszkanka Przypek.
Inna mieszkanka wsi przyznaje, że już dawno przestała chodzić do parafii, również przez zachowanie proboszcza.
- Tragedia. Kiedyś chodziłam do parafii w Przypkach, z czasem tylko sporadycznie, ale jak zauważyłam, że lekceważy ludzi, to przestałam, jeżdżę do Młochowa czy do Tarczyna. Ubliżał ludziom. Kiedyś przyszła dziewczyna z większym dekoltem, to skomentował na cały kościół i czekał, aż wyjdzie - opowiada.
- Miałam z nim spięcie na pogrzebie mojego taty. Później od wielu osób słyszałam tutaj: "jemu nikt nic nie zrobi". Nigdy już nie pójdę do tego kościoła - mówi nasza rozmówczyni.
"Nikt nie słyszał o Anatolu"
Gdy pytamy, czy mieszkańcy znali zamordowanego mężczyznę i wiedzieli o konflikcie między mężczyznami, słyszymy: - Nikt z nas tutaj nie słyszał o Anatolu. W niedzielę byliśmy w kościele w Młochowie [pobliska parafia - przyp red.] i ksiądz modlił się za zmarłego Anatola, który zginał z rąk duchownego. Przyznał, że wspólnota kościelna jest przerażona tym, co się stało, oraz że współczują mieszkańcom Przypek, bo to jest trauma.
Przy ulicy nieopodal kościoła spotykamy kolejnych mieszkańców. Jeden z rozmówców opowiada, że w weekend poprzedzający zabójstwo proboszcz Mirosław M. mówił do parafian na mszy, że szybko się go nie pozbędą.
- Ponad tydzień temu z ambony mówił: "wiem, że piszecie na mnie donosy, ale nie dam się stąd wyrzucić" - słyszymy w rozmowie.
Czytaj również: Jego zdjęcia zszokowały świat. "Tu już nie ma po co żyć"
Archidiecezja o skargach na proboszcza
Jak ustaliła kilka dni temu redakcja o2.pl, informacji o rzekomym konflikcie proboszcza z parafianami nie potwierdził ks. Przemysław Śliwiński z Archidiecezji Warszawskiej.
- Skoro jest proboszczem, to niepochlebne opinie nie są dominujące. Jeśli jest jakiś konflikt między proboszczem a parafianami, to działania zmierzają do rozwiązania konfliktu albo odwołania proboszcza – tłumaczył ks. Śliwiński, zaznaczając, że archidiecezja nie ma informacji na temat ewentualnych skarg od parafian w Przypkach.
60-letni ks. Mirosław M. usłyszał zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Sąd zadecydował o tymczasowym aresztowaniu na okres trzech miesięcy. Duchownemu grozi nawet dożywocie.