Masowe zachorowania na boreliozę. Kanadyjczycy winią globalne ocieplenie
Każdego roku wiosna przynosi nie tylko wzrost temperatur, lecz także – zagrożenia wynikające z ukąszeń kleszczy. Te pasożyty nie tylko wypijają krew, lecz także przenoszą liczne choroby. Szczególne kłopoty z nimi mają Kanadyjczycy. Wskazują, co zawiniło.
Jak informuje portal CBC, gwałtowny wzrost zachorowań na boreliozę zaobserwowano na terenie całego kraju. Według obliczeń Kanadyjskiej Agencji Zdrowia Publicznego (PHAC) w latach 2009-2022 zgłoszono 17 080 przypadków tej choroby.
Masowe zachorowania na boreliozę. Co się stało?
Eksperci PHAC uważają, że liczba zachorowań na boreliozę w Kanadzie jest mocno niedoszacowana. Dodatkowo w 2023 roku już zgłoszono tyle przypadków, że oficjalnie ogłoszono stan zagrożenia.
Przeczytaj także: Roznoszą neoerlichiozę. Naukowcy zaniepokojeni. "Leczą ludzi po omacku"
Przyczyną gwałtownego skoku zachorowań wśród Kanadyjczyków prawdopodobnie jest globalne ocieplenie. W wyniku katastrofy klimatycznej tworzą się warunki sprzyjające rozmnażaniu się kleszczy, które opanowują kolejne miejsca, w jakich dotychczas się ich nie spodziewano.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Najpewniejszy objaw boreliozy. Pojawia się nawet 30 dni po ukąszeniu przez kleszcza
Istnieją naprawdę liczne dowody na poparcie tezy, że tak naprawdę głównym motorem pojawienia się kleszczy była niedawna zmiana klimatu. Ze względu na ocieplający się klimat nowy zasięg geograficzny od Kanady po Manitobę i wschód, gdzie panują warunki stworzone dla kleszczy, cały czas się poszerza – tłumaczył w rozmowie z CBC News Nick Ogden, starszy naukowiec z PHAC i dyrektor Wydziału Nauk o Ryzyku Zdrowia Publicznego.
Kleszcze migrują na północ – wraz z ptakami – polegając na specyficznych warunkach temperaturowych. Jeśli wiosna i lato trwają wystarczająco długo, pasożyty te mają dość czasu na znalezienie żywiciela. W przeciwnym przypadku umierają z głodu.
Przeczytaj także: Gorsze niż kleszcze? Atakują chmarami