O niczym nie wiedzieli. Gwałciciel do niedawna przyjmował pacjentki

8

Ginekolog Jan K. z Wrocławia (woj. dolnośląskie) zgwałcił jedną ze swoich pacjentek, a inną molestował seksualnie. 25 października br. usłyszał nieprawomocny wyrok sądowy. Skazano go na dwa lata w zawieszeniu. Teraz wyszło na jaw, że jeszcze do niedawna pracował na uczelni ze studentami oraz przyjmował pacjentki w szpitalu.

O niczym nie wiedzieli. Gwałciciel do niedawna przyjmował pacjentki
Zdjęcie ilustracyjne. (Adobe Stock)

Koszmar rozegrał się w 2011 roku. Wówczas 19-letnia dziewczyna zgłosiła się do ginekologa Jana K. i - zgodnie z jego zaleceniami - zdecydowała się na zabieg przecięcia błony dziewiczej. Miało jej to pomóc we współżyciu seksualnym.

Dał mi zastrzyk, poczułam się jak sparaliżowana, a on mnie zgwałcił - mówiła pacjentka w programie "Uwaga" TVN osiem lat po traumatycznych zdarzeniach.

Ginekolog zgwałcił pacjentkę. Tak zareagowała uczelnia, na której pracował

Po nagłośnieniu sprawy przez TVN, do akcji wkroczyła wrocławska prokuratura. Śledczy w niedługim czasie odnaleźli inną poszkodowaną, którą także skrzywdził Jan K. Pacjentka przyznała, że ginekolog molestował ją seksualnie i namawiał ją na seks.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Tragedia w Pszczynie. Ginekolog: To bardzo rzadka sytuacja, że kobieta umiera

Jana K. zatrzymano w 2019 roku. Postawiono mu zarzuty. Nie przyznał się jednak do popełnienia zarzucanych czynów. 25 października 2023 roku zapadł sądowy wyrok. Mężczyznę uznano za winnego. Skazano go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery.

Ma także obowiązek zapłacić nawiązki: dla ofiary gwałtu w kwocie 35 tys. zł. oraz dla drugiej kobiety - w kwocie 10 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny. Można się spodziewać apelacji.

Jak pisze teraz "Gazeta Wyborcza", Jan K. oprócz prowadzenia prywatnej praktyki ginekologicznej, jeszcze do niedawna pracował też w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym i Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Ten pierwszy o zarzutach i wyroku dla lekarza dowiedział się z mediów i zaczął wyjaśniać sprawę. O szczegółach jednak nie informuje.

Uniwersytet Medyczny także pozyskał informację dopiero z mediów. Kiedy otrzymał potwierdzenie od sądu nt. skazania Jana K., to zdecydował o jego zawieszeniu, a co za tym idzie odsunięciu go od zajęć ze studentami. Jeśli wyrok się uprawomocni, władze placówki zapewniają, że rozwiążą z mężczyzną umowę o pracę.

Szpital, tak jak uniwersytet, nie dostał informacji z prokuratury ani o postawieniu zarzutów, ani o skierowaniu do sądu aktu oskarżenia. Cały czas więc Jan K. zarówno leczył pacjentów, jak i prowadził zajęcia ze studentami wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego - czytamy na Wyborcza.pl.
Autor: PŁA
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić