Obnażyli Putina. Nawet prorosyjscy blogerzy mówią inaczej
Władimir Putin po raz kolejny publicznie przedstawił niezgodne z rzeczywistością informacje dotyczące sytuacji na froncie wojny przeciwko Ukrainie. Jak wynika z najnowszej analizy Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), rosyjski przywódca regularnie przypisuje armii okupacyjnej sukcesy, na które nie ma żadnych potwierdzonych dowodów.
Władimir Putin stwierdził m.in., że rosyjskie wojska zdobyły Siewiersk w obwodzie donieckim oraz Wołczańsk w obwodzie charkowskim. Według ISW są to informacje nieprawdziwe.
Brutalne pobicie. Wszystko nagrywali telefonem
Co więcej, rosyjski przywódca mówił także o rzekomym zajęciu 50 proc. Limanu w obwodzie donieckim, Hulajpoła w obwodzie zaporoskim oraz ponad połowy Konstantynówki w obwodzie donieckim.
Analitycy ISW podkreślają, że nie znaleźli żadnych dowodów potwierdzających te twierdzenia ani istnienia szeroko zakrojonych ofensyw w wymienionych miejscowościach. Dostępne dane wskazują jedynie na obecność sił rosyjskich na poziomie około 7,3 proc. terytorium Hulajpoła oraz 2,9 proc. Limanu.
Nawet oni nie potwierdzają słów Putina
Serwis oboz.ua zauważa, że nawet prorosyjscy blogerzy wojskowi nie potwierdzają narracji Putina - według nich rosyjskie wojska kontrolują maksymalnie około 7 proc. Limanu i 11 proc. Konstantynówki.
Ukraiński obserwator wojskowy Kostiantyn Maszowiec informował 18 grudnia, że rosyjskie wojska próbują obecnie całkowicie wyprzeć siły ukraińskie z Wołczańska.
Zaznaczył przy tym, że rosyjskie dowództwo zmuszone jest do przesuwania jednostek planowanych do dalszych działań ofensywnych na południe od miasta, aby odpierać ukraińskie kontrataki w samym Wołczańsku.
ISW zwraca uwagę, że wypowiedzi Putina są bardziej przesadzone niż oficjalne komunikaty ministra obrony Rosji Andrieja Biełousowa oraz szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa.
Kilka dni wcześniej obaj przyznawali jedynie, że walki wciąż trwają w Limanie i Hulajpolu, nie podając jednak żadnych informacji o rzekomych zdobyczach terytorialnych.
Eksperci podkreślają, że rozbieżności pomiędzy deklaracjami Kremla a faktyczną sytuacją na froncie są coraz bardziej widoczne, a narrację Putina podważają nawet środowiska dotąd sprzyjające rosyjskiej propagandzie.