Pacjentka "sanatorium" wywołała fałszywy alarm bombowy. Nie zostanie ukarana
Pacjentka Wielkopolskiego Centrum Neuropsychiatrycznego, zwanego przez mieszkańców Kościana "sanatorium", wywołała fałszywy alarm bombowy. Jak poinformował Kościan.net, kobieta nie poniesie konsekwencji. Podano powód.
Do zdarzenia doszło 10 października. Kuracjuszka przebywająca w "sanatorium" (czyli Wielkopolskim Centrum Neuropsychiatrycznym) zadzwoniła na policję z informacją, że w jednym z budynków na terenie rozległego ośrodka znajduje się bomba.
Na miejscu niezwłocznie pojawiły się oddziały Państwowej Straży Pożarnej i OSP Kościan. Po wstępnym rozpoznaniu działania podjęła także lokalna policja. Zweryfikowano informację i stwierdzono, że nie ma rzeczywistego zagrożenia.
Akcja została odwołana — obyło się bez chaosu, ryzyka paniki i ewakuacji personelu medycznego oraz pacjentów. Funkcjonariusze policji ustalili, że autorką telefonu o rzekomej bombie w "sanatorium" była jedna z pensjonariuszek oddziału zamkniętego.
Tysiące ofiar Pegasusa? Brejza nie ma wątpliwości
Podczas przesłuchania przyznała się, że zadzwoniła na 112 i zgłosiła nieprawdę. Jak przekazał portal Kościan.net, kobieta przebywa w placówce z powodu problemów natury psychiatrycznej. W związku z tym nie poniesie konsekwencji przestępstwa.
Co grozi za telefon o fałszywym alarmie bombowym?
Te mogły być spore. Niezgodne z prawdą zgłoszenia dotyczące bomb są traktowane przez służby bardzo poważnie. Kara jest uregulowana prawnie w art. 224a par. 1 i par. 2. kodeksu karnego.
Kto, wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, przez co wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu powołanego do ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, podlega karze pozbawienia wolności — brzmi zapis.
Kuracjuszka z Wielkopolskiego Centrum Neuropsychiatrycznego w Kościanie mogłaby zostać osadzona w więzieniu na okres od 2 do 8 lat. Gdyby zawiadomiła służby o więcej niż jednym zdarzeniu, wówczas kara mogłaby być wyższa — nawet 15 lat.