Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera| 

PIP w "Newsweeku". Są wyniki kontroli po doniesieniach ws. Tomasza Lisa

9

Znane są już wyniki kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w redakcji "Newsweeka". PIP uznała, że pracownicy mogli skutecznie zgłaszać niewłaściwe zjawiska, a procedury antymobbingowe w firmie były prawidłowe. Kontrolerzy nie sprawdzili jednak, czy Tomasz Lis dopuścił się mobbingu. Związek zawodowy Inicjatywa Pracownicza twierdzi, że sprawa nie jest zakończona.

PIP w "Newsweeku". Są wyniki kontroli po doniesieniach ws. Tomasza Lisa
PIP w "Newsweeku". Są wyniki kontroli po doniesieniach ws. Tomasza Lisa (AKPA, AKPA)

Po tym jak Wirtualna Polska opublikowała tekst Szymona Jadczaka "Płakałam, miałam ataki paniki". Ujawniamy zrzuty podwładnych wobec Tomasza Lisa. Dlaczego zwolniono naczelnego "Newsweeka"?, Państwowa Inspekcja Pracy podjęła decyzję o wszczęciu kontroli w redakcji tygodnika. Dziennikarz WP opisał zarzuty pracowników wobec byłego redaktora naczelnego "Newsweeka", który pod koniec maja nagle stracił dotychczasowe stanowisko.

Pracownicy, do których dotarł Szymon Jadczak, mówili o doprowadzaniu do ataków paniki, poniżaniu, używaniu wulgaryzmów, seksistowskich odzywkach czy atmosferze przesiąkniętej chamstwem.

PIP w "Newsweeku". Są wyniki kontroli po doniesieniach ws. Tomasza Lisa

Na początku lipca Katarzyna Łażewska-Hrycko w rozmowie z "Rzeczpospolitą" przyznała, że "ze względu na lawinowo rosnącą liczbę informacji o nieprawidłowościach, podjęła decyzję o przeprowadzeniu kontroli". Podkreśliła jednak, że "jedynym organem uprawnionym do rozstrzygania, czy do doszło do mobbingu lub dyskryminacji, jest w Polsce sąd".

Kontrola PIP dobiegła już końca, a pracownicy Ringier Axel Springer Polska otrzymali mail, w którym firma poinformowała o jej wynikach. W wiadomości czytamy, że "potwierdziła ona prawidłowe działanie procesów i procedur obowiązujących w firmie". Ponadto, jak informuje Wirtualna Polska, kontrolerzy mieli przedstawić trzy zalecenia, które "pozwolą na dalsze usprawnienie korzystania z dostępnego systemu".

Co ważne, zakończenie kontroli nie pozwala osądzić, czy do mobbingu w redakcji "Newsweeka" faktycznie doszło. - Państwowa Inspekcja Pracy absolutnie nie ma kompetencji do tego, by decydować, czy mobbing nastąpił, czy nie. Kontrole są oparte przede wszystkim na ankietach i rozmowach z pracownikami, ale wyników kontroli nie można traktować jako decyzji rozstrzygającej. Do orzekania i decydowania, czy doszło do mobbingu, uprawniony jest wyłącznie sąd - mówi w rozmowie z WP adwokat Bartosz Grube z Kancelarii Grube.

W ocenie adwokata "stwierdzenie po kontroli PIP, że do zjawiska mobbingu nie doszło, jest nadużyciem i próbą wykorzystania tego, że inspektorzy nie mają odpowiednich uprawnień". Do ustaleń Państwowej Inspekcji Pracy odniósł się już nowy naczelny tygodnika. Tomasz Sekielski w TOK FM stwierdził, że "to, co najważniejsze, co wynika z tekstu «Rzeczpospolitej», to fakt, że w całej firmie są procedury antymobbingowe i one działają".

22 z 30 pracowników "Newsweeka" nie wypełniło anonimowej ankiety, którą przeprowadzali kontrolerzy. 6 osób nie przedstawiło zaś zarzutów pod adresem byłego szefa. Zastrzeżenia wobec pracy Tomasza Lisa miały 2 osoby. - Wydaje mi się, że znaczna część naszej redakcji po prostu chciała zostawić za sobą całe to zamieszanie i tę sprawę. I stąd tak wiele osób nie skorzystało z możliwości wypełnienia tej ankiety - powiedział Sekielski.

Do sprawy odniósł się też sam Tomasz Lis. - Na wiele tygodni zamieniono moje życie i życie moich najbliższych w koszmar. Nie oszczędzono mi żadnego epitetu. Niczego. Nie oczekuję przeprosin ani nawet refleksji. Jako chrześcijanin mam tylko jedno wyjście - wybaczam. Ale nie wiem, czy kiedykolwiek będę umiał zapomnieć - napisał były szef "Newsweeka" na Twitterze.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Wirtualna Polska skontaktowała się z Marcinem Terlikiem ze związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, który działa w RASP. Zdradza on, że w firmie trwają obecnie rozmowy na temat tego, w jaki sposób usprawnić procedury dotyczące zgłaszania ewentualnych niewłaściwych zachowań.

Sprawa na pewno nie jest dla nas zamknięta, bo uważamy, że procedury antymobbingowe należy w firmie usprawnić - powiedział Terlik.

Przedstawiciel związkowców został też poproszony o ocenę słów Lisa. Terlik stwierdził, że słowa byłego szefa "Newsweeka" oznaczają "niezrozumienie, czym jest kontrola PIP, która nie jest sądem rozstrzygającym o indywidualnym przypadku".

Szymon Jadczak z WP, autor głośnego tekstu na temat sytuacji w redakcji popularnego tygodnika, zwrócił uwagę na to, że do teraz firma RASP nie wyjaśniła, dlaczego w trybie nagłym pozbawiła Tomasza Lisa funkcji redaktora naczelnego "Newsweeka".

Łukasz Kuczera, dziennikarz Wirtualnej Polski

Zobacz także: Dosadna riposta z PiS na słowa Tuska
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić