Płoty rosną jak na drożdżach. Mazury mają problem
Grodzenie jezior na Warmii i Mazurach staje się coraz większym problemem. Właściciele działek nad wodą często ograniczają dostęp do linii brzegowej, co jest niezgodne z prawem. - Problem jest dla nas zauważalny - mówi Maciej Ostrowski z Wód Polskich w reportażu TVN "Uwagi!".
Mazury, znane z malowniczych jezior, stają się miejscem konfliktów związanych z nielegalnym grodzeniem brzegów. Właściciele działek nad wodą coraz częściej stawiają płoty, które uniemożliwiają dostęp do jezior osobom postronnym.
Prawo Wodne jasno określa, że ogrodzenia nie mogą znajdować się bliżej niż 1,5 metra od brzegu, jednak wielu właścicieli ignoruje te przepisy. Działki z dostępem do jeziora i prywatną plażą kuszą wielu nabywców. Niestety, właściciele często grodzą swoje tereny aż do samej wody, co jest niezgodne z przepisami.
Wody Polskie przeprowadziły prawie 80 kontroli w rejonie Warmii i Mazur, nakazując rozbiórkę płotów w prawie połowie przypadków. Maciej Ostrowski z Wód Polskich przyznaje w "Uwadze!", że problem jest zauważalny, ale kary są zbyt niskie, by odstraszyć właścicieli działek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak podróżują Polacy? Nie tylko wyjazdy w lipcu i sierpniu
Pracownicy Wód Polskich mogą nałożyć taką grzywnę w wysokości 7,5 tys. zł. Może jest to zbyt niska kwota, skoro proceder ciągle trwa - przyznaje.
Jak dodaje Ostrowski, potrzebne jest zintensyfikowanie kontroli, zwiększenie kar, ale też łatwość ich nakładania.
Ale nie tylko płoty są problemem. Kamil Turowski z fundacji "Aqua" zauważa, że nawet jeśli na danej działce ich nie ma, to bywa, że nasadzenia roślin uniemożliwiają swobodne przejście.
Osoba, która chciałaby skorzystać ze swojego prawa i przejść wzdłuż linii brzegowej ma fizycznie utrudnioną taką możliwość, bo ktoś na chciał na wyłączność korzystać z działki i z fragmentu linii brzegowej - tłumaczy Turowski dla programu TVN "Uwaga!".
Burmistrz Mikołajek, Piotr Jakubowski, potwierdza, że sytuacja nad jeziorem Tałty jest trudna.
Obecnie nie ma możliwości spaceru wzdłuż jeziora, fizycznie nie da się tego zrobić, bo do linii wody stoją płoty, wszystko jest pogrodzone - mówi.
Jak dodaje, mieszkańcy Mazur nie grodzą linii brzegowej, robią to głównie letnicy.
Płoty na Mazurach rosną jak na drożdżach
Okazuje się, że zjawisko utrudnia też pracę służbom, co przyznaje Szymon Borycki z Państwowej Straży Rybackiej w Olsztynie.
Dla nas jest to utrudnienie, ponieważ nie możemy przejść wzdłuż linii. Musimy angażować łódź, a wiadomo, że jak płyniemy łodzią to nas z daleka widać. W skrajnych przypadkach, jak jest kłusownictwo, ktoś próbuje zbiec to trzeba pokonywać płoty - mówi.
- Dwa dni temu nagle zaczęło padać, przyszła burza, panowały bardzo trudne warunki. Pan na jeziorze Nidzkim zrobił nam awanturę, zaczął nas nagrywać, krzyczeć, że nie wolno nam cumować, bo jest to jego własność - opowiada "Uwadze!" z kolei jedna z turystek spotkanych w Mikołajkach.
Petycja w sprawie zaostrzenia przepisów trafiła do Sejmu, ale utknęła na poziomie ministerialnym.