Pokazała środkowy palec. Teraz się tłumaczy. "Zirytowało mnie"
Ponad 1 mln wyświetleń ma nagranie z Krakowa, na którym widać, jak kobieta kierująca volkswagenem pokazuje środkowy palec. Zareagowała tak pomimo faktu, że jechała pod prąd. Teraz postanowiła się wytłumaczyć.
Materiał udostępniony przez profil "Bandyci drogowi" wywołał ogromne poruszenie. Pewna kobieta jechała pod prąd w miejscu, gdzie występowały utrudnienia z uwagi na prace drogowe.
Brutalne pobicie. Wszystko nagrywali telefonem
Gdy nadjechał pojazd z naprzeciwka, kobieta pokazała środkowy palec.
Jest korek przez budowę i godziny szczytu, a szanowna kierowczyni stwierdziła, że ona to pod prąd może. I choć nawet nie trąbiłem, to i tak zarobiłem środkowy palec - zrelacjonował autor nagrania opublikowanego na facebookowym profilu "Bandyci drogowi".
Kierująca odpowiada. "Przepraszam za swój błąd"
Teraz na profilu "Bandyci drogowi" pojawiło się stanowisko kobiety z nagrania. "Miałam nie zabierać głosu w sieci na temat sytuacji, która wydarzyła się na drodze w Krakowie, ale chcę napisać ten jeden jedyny komentarz, żeby wyjaśnić, jak to wyglądało z mojej perspektywy" - podkreśliła na wstępie.
Byłam wtedy pierwszy raz samochodem w Krakowie - nie jestem stąd i nie znam tamtejszych dróg. Jechałam, trzymając się innych aut, żeby nie popełnić błędu. Przede mną poruszała się toyota, którą również widać na nagraniu. To ona jako pierwsza zatrzymała się "pod prąd", a nagrywający ledwo się obok niej zmieścił. Jednak to ja stałam się "gwiazdą" całego nagrania - zaznaczyła.
Następnie wyjaśniła, że pojechała za tym samochodem, ale w jej przypadku zabrakło już miejsca, by "się gdzieś wcisnąć i poprawić tor jazdy".
Zmyliły mnie też białe strzałki na jezdni – gdyby były oznaczone na żółto, tak jak powinno to wyglądać przy zmianach organizacji ruchu, prawdopodobnie do takiej sytuacji by nie doszło. Dodatkowo, nawigacja zaczęła prowadzić mnie nieprawidłowo. Na filmiku wyraźnie widać, że stoję w miejscu kilka chwil, bo dopiero wtedy zaczęłam sobie uświadamiać, że coś jest nie tak i prawdopodobnie pojechałam źle - kontynuowała.
Owszem, przyznaję się do błędu - biorę to na siebie. Mój słynny "fak", który trafił do nagrania, był reakcją na stres i emocje. Wiedziałam, że zrobiłam źle, ale zirytowało mnie zachowanie nagrywającego, który podjeżdżał mi pod maskę, pospieszał mnie i wymachiwał rękami. Wiem, co widziałam, ale nie mam kamerki samochodowej, żeby to udowodnić. On również mógł wykazać się odrobiną zrozumienia i poczekać, aż naprawię swój błąd - spostrzegła.
Jednocześnie oceniła, że filmik krążący po sieci jest - jej zdaniem - wyrwany z kontekstu i "ma na celu wyłącznie zdobycie zasięgów".
Na koniec mogę tylko powiedzieć: przepraszam za swój błąd. Następnym razem będę bardziej uważać - podsumowała.