Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Ponad 660 mln zł. Na co? Zakup MON budzi kontrowersje

Polska kupi od USA 800 rakiet Hellfire. Koszt - 150 milionów dolarów, czyli ponad 660 mln zł. Planowany zakup szybko wzbudził kontrowersje. - Hellfire, mimo modernizacji, jest rakietą starą - wyjaśnia w rozmowie z o2.pl Bartłomiej Kucharski, ekspert magazynu "Wojsko i Technika".

Ponad 660 mln zł. Na co? Zakup MON budzi kontrowersje
Mariusz Błaszczak zapowiedział, że Polska kupi 800 rakiet Hellfire (PAP, Twitter, Tomasz Waszczuk)

Minister obrony Mariusz Błaszczak poinformował o planowanym zakupie w czwartek na Twitterze. Szef MON napisał, że zgodę na sprzedaż Polsce 800 rakiet Hellfire wyraził już Departament Stanu USA, a Polska oczekuje jeszcze na notyfikację Kongresu Stanów Zjednoczonych.

Hellfire to przeciwpancerne pociski kierowane. To broń przenoszona gównie przez śmigłowce. Rakiety mają w założeniu niszczyć czołgi i inne pojazdy opancerzone wroga.

Amerykanie używali ich jednak w Iraku czy Afganistanie także do niszczenia innych obiektów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Statistica: PZL-Świdnik - 66 lat w liczbach

Polska kupuje rakiety Hellfire. Eksperci krytykują

Dlaczego planowany zakup rakiet wywołał dyskusję? Kłopot polega na tym, że podobną - ale dużo nowocześniejszą - broń już raz zamówiliśmy. Chodzi o brytyjskie, ciężkie przeciwpancerne pociski kierowane Brimstone, które mają być rozwijane w Polsce, przy udziale polskich firm zbrojeniowych. Trafić mają do niszczycieli czołgów, czyli pojazdów programu o kryptonimie "Ottokar-Brzoza".

"Tak, właśnie mnie trafił jasny szlag. Kupno tych pocisków dla AW149 zamiast brytyjskich Brimstone, które zostały już wybrane dla niszczycieli czołgów "Ottokar Brzoza" czy (w najgorszym wypadku) zamiast amerykańskich JAGM, to skrajna głupota" - komentował na Twitterze publicysta "Nowej Techniki Wojskowej" Dawid Kamizela.

"Nie rozumiem tego zakupu. Przecież w Ottokar-Brzoza są Brimstone, a dla śmigłowców kupujemy zamiast rakiet tego samego typu - odmienne. Jest to decyzja kontrowersyjna" - pisał z kolei dr Michał Piekarski z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Brimstone to pocisk o wiele bardziej nowoczesny niż użytkowany od lat 80 XX w. Hellfire. I to pomimo licznych modyfikacji i zmian wprowadzonych w używanych rakietach. Podkreśla to w rozmowie z o2.pl ekspert magazynu "Wojsko i Technika" Bartłomiej Kucharski.

Hellfire, mimo modernizacji, jest rakietą starą. W USA jest zastępowana od kilku lat przez nowocześniejsze JAGM, i tak zacofane w stosunku do najnowszych odmian już kupowanego przez Polskę Brimstone - rozpoczyna Kucharski.

Dalej tłumaczy, że Amerykanom naprowadzanie pocisku wymagającego widoczności celu nie musi przeszkadzać. Dlaczego? Ponieważ oni używają ich na szybkich, zwrotnych i silnie opancerzonych Apache, których załogi mają do dyspozycji dane z radarów Longbow i z potężnego systemu rozpoznawczego, złożonego z lżejszych śmigłowców i dronów. U nas mają stanowić zasadnicze uzbrojenie nieopancerzonych AW149.

Można powiedzieć, że dawanie tego rodzaju uzbrojenia załogom nieopancerzonych śmigłowców wielozadaniowych świadczy o braku poszanowania dla załóg wśród decydentów. Trudno też doszukiwać się sensu ekonomicznego w tym zakupie, skoro już kupujemy nowocześniejsze brytyjskie Brimstone, które dodatkowo będą spięte z polskim systemem wojskowym za pomocą Topaza. To jest kompletnie nieracjonalne, szczególnie że AW149, ale też Apache szybko nie otrzymamy. Pośpiech służy więc wyłącznie producentowi - dodaje Kucharski.

I podsumowuje, że wyposażenie sił zbrojnych RP w liczne środki przeciwpancerne jest w pełni uzasadnione, ale trzeba to robić z głową. Jak twierdzi, kupno drogiego, ale nienowoczesnego pocisku o mniejszych możliwościach niż planowany do produkcji w Polsce Brimstone wydaje się mijać z celem.

Generał Kraszewski: "Powinno się dywersyfikować systemy"

Nieco inaczej patrzy na sprawę gen. bryg. Jarosław Kraszewski. Były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych wskazuje, że decyzja o zakupie rakiet może mieć uzasadnienie. Ale nie jest pozbawiona wad. Rzecz sprowadza się do szczegółów technicznych, a konkretnie - systemu naprowadzania.

Odpowiedź na pytanie, po co nam te rakiety, jest prosta: powinno się dywersyfikować tego rodzaju systemy. Jeśli chcemy mieć dobrą, wielopłaszczyznową obronę przeciwpancerną, zdolną do rażenia precyzyjnego celów, to powinniśmy mieć co najmniej dwa rodzaje pocisków - tłumaczy gen. bryg. Jarosław Kraszewski.

- Ważne, by miały one różne systemy naprowadzania, uzupełniające się nawzajem. Jeśli będziemy w stanie pozyskać Hellfire’y szybko, to powinniśmy je pozyskać. Kłopot w tym, że ich systemy naprowadzania są podobne i w tym przypadku kluczowe będzie, który pocisk trafi na wyposażenie wojska jako pierwszy i zostanie zintegrowany jako pierwszy z nowym śmigłowcem - dodaje.

Przywołuje w tym miejscu doświadczenia z Ukrainy, które mówią, że skuteczne są śmigłowce lekkie, szybkie, mogące wykonać precyzyjne uderzenie. A rakiety Hellfire mają być integrowane właśnie ze stosunkowo lekkimi śmigłowcami wsparcia AW-149. Ale także, jak oznajmił rzecznik Agencji Uzbrojenia, ppłk Krzysztof Płatek, z typowo szturmowymi, ciężkimi maszynami AH-64 Apache, które planujemy pozyskać.

Swoją opinię na temat zakupu generał Kraszewski wyraża w trzech punktach. Po pierwsze: różne systemy naprowadzania, po drugie: dedykowanie pocisków do precyzyjnego rażenia różnych celów na dużych odległościach, po trzecie masa i prędkość pocisku, które sprawią, że będzie on trudny do zestrzelenia.

Problem rodzi się, jak dodaje, później. Jeśli MON zdecyduje się – a w jego ocenie tak zrobi – na kolejne zakupy tego rodzaju sprzętu wojskowego, to będzie trzeba szukać pocisków o innym systemie naprowadzania niż to, czym obecnie dysponujemy. 

800 sztuk to nie jest liczba porażająca, ale to już jest coś. Integracja pocisków Spike ze śmigłowcami ugrzęzła. A zresztą rosyjski system Sztora jest w stanie niwelować niektóre aspekty działania Spike’ów. Z polskim Piratem już miałby trudniej. Dysponujemy co prawda rakietami S-5, jest to jednak pocisk stary i niekierowany. Spełniający swoje zadania przy ataku na ugrupowania zmechanizowane czy spieszoną piechotę. Tyle że szukamy innych zdolności rażenia i temu służyć ma zakup rakiet Hellefire - konkluduje generał.
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić