Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...
Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski | 

Rakietowy "bóg wojny" dla Polaków. Generał stawia pytania

W poniedziałek, 11 września minister obrony Mariusz Błaszczak podpisał umowę ramową na zakup 486 wyrzutni HIMARS dla Wojska Polskiego. Mają one być trzonem sił rakietowych polskiej armii. Oprócz nich kupujemy jeszcze wyrzutnie koreańskie. Przy tej okazji pojawiają się dwa pytania: czy stać nas na to i kto obsłuży tak potężną liczbę zamówionych wyrzutni.

Rakietowy "bóg wojny" dla Polaków. Generał stawia pytania
Minister Błaszczak podpisał umowę ramową na zakup 486 wyrzutni HIMARS (PAP, Tytus Żmijewski)

Kontrakt na wyrzutnie rakietowe HIMARS i K239 był jednym z największych kontraktów zakupowych armii. Wyrzutnie trafią do Polski w ramach realizacji programu "Homar".

W 2019 r. Polska kupiła jeden dywizjon (18 wyrzutni i dwie szkoleniowe), a w maju ubiegłego roku złożyliśmy zamówienie na kolejnych 500 wyrzutni. To więcej, niż ma na wyposażeniu US Army (armia amerykańska).

W poniedziałek, minister Błaszczak podpisał umowę ramową na dostawy wyrzutni. Ma ich być 486, co stanowi 27 dywizjonów. Byłaby to ogromna siła. Podobnie jak cena: koszty kontraktu to ok. 10 mld dolarów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Brawurowy atak pilotów Mi-24. Lecieli kilka metrów nad ziemią

A przecież do sił zbrojnych trafić mają jeszcze koreańskie wyrzutnie wieloprowadnicowe K239 Chunmoo. Tych ma być z kolei 218.

Trzeba pamiętać, że polskie wojska rakietowe opierają się dziś głównie na wyrzutniach WR-40 Langusta. Nie jest to sprzęt najnowocześniejszy, ma dość ograniczone możliwości.

Dlatego pojawienie się o celniejszych i nowocześniejszych wyrzutni z USA i Korei Południowej będzie skokiem jakościowym.

Zobacz także: HIMARS In Action

Ludzie, sprzęt, pieniądze

Ale sam zakup nie oznacza jeszcze, że Wojsko Polskie nagle stanie się rakietową potęgą. Sprzęt, choćby najnowocześniejszy, musi być jeszcze otoczony wykwalifikowaną obsługą, zapleczem logistycznym i infrastrukturą. Dopiero to da nam system, który realnie wzmocni siły zbrojne.

Do obsługi tak ogromnej liczby wyrzutni potrzeba będzie żołnierzy. Przeszkolonych, mających pojęcie o funkcjonowaniu systemu. Oraz, oczywiście, godnie opłacanych.

Trudno sobie wyobrazić, by wykwalifikowany specjalista w zakresie obsługi wyrzutni zarabiał tyle samo, co szeregowy z Wojsk Obrony Terytorialnej.

Planujemy 27 dywizjonów, zatem pytanie zasadnicze brzmi, na ilu wyrzutniach będzie jeden dywizjon? Zakładając 18 wyrzutni na dywizjon daje nam to 486 wyrzutni. Co daje 2916 rakiet przy pełnej salwie ze wszystkich wyrzutni. Oczywiście taka salwa, pełna, ze wszystkich luf, pozostaje tylko w sferze teoretycznej. Pytanie kolejne, które trzeba postawić, to pytanie o koszty: ile to będzie kosztowało? - mówi o2.pl gen. Jarosław Kraszewski, były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych.

Wylicza on, że do obsługi samych wyrzutni potrzeba będzie ponad 1500 osób. W skład załogi HIMARS-a wchodzą bowiem trzy osoby. To sprawia, że wojskom rakietowym i artyleria potrzeba będzie w sumie ponad 5000 żołnierzy. I tu wchodzi kwestia kosztów i zasobów ludzkich.

Gen. Kraszewski dodaje, że ten sprzęt nie pojawi się w wojsku polskim dzisiaj, jutro, ani za tydzień. Mamy, jak mówi, około 10 lat na przygotowanie systemu, przeszkolenie ludzi i obsług.

To realny termin, zakładając nakłady w wysokości 150 mld zł rocznie na wojsko. Oznacza to, że na postawienie całego systemu, nie tylko ładnie wyglądających na paradzie wyrzutni, zajmie nam około dekady.

"Struktury, głupcze!"

Wyrzutnie takie nie funkcjonują jednak w próżni. Muszą mieć ściśle opisane miejsce, zadania i sposób ich wykorzystania. Dlatego kolejna ważna w przypadku tego zakupu kwestia to struktura, w którą wtłoczy, "wleje się" nowy sprzęt.

W brygadzie artylerii rakietowej – a takie brygady muszą powstać siłą rzeczy – ma być pięć dywizjonów. W takim układzie to ma sens. Potrzebujemy środków rakietowo-artyleryjskich, szczególnie w obliczu utworzenia 2. Korpusu Zmechanizowanego. Obawiam się jednak, że te wyrzutnie zostaną rozdysponowane między już istniejącymi brygadami ogólnowojskowymi - mówi gen. Kraszewski.

To może się, jak twierdzi, przełożyć na to, że możemy nie nadążyć z produkcją rakiet. W jego ocenie, te wyrzutnie powinny jednak trafić na szczebel dywizji i powyżej. Poniżej tego szczebla ich skuteczność może być różna, co pokazuje wojna w Ukrainie – tam wyrzutnie HIMARS i ich użytkowanie są dość ściśle reglamentowane.

"Bóg wojny" może być potężny

Wszystko to sprawia, że wprowadzenie tego systemu do polskiej armii będzie wymagało dużo wysiłku. Ale są i zalety tak dużego nasycenia sił zbrojnych wyrzutniami rakietowymi.

Zakładając pełne obłożenie niewątpliwie będziemy największą i najmocniejszą siłą ogniowo-rakietową w Europie.

- Dla Wojsk Rakietowych i Artylerii nie ma złych warunków do prowadzenia działań. Nie przeszkadza nam ulewny deszcz, mgła, mróz czy śnieg. Artyleria to "bóg wojny", i to powiedzenie nie wzięło się znikąd - mówi generał.

- Biorąc pod uwagę to, co już pojawiło się w Wojskach Lądowych i co jeszcze może się pojawić, przy zaangażowaniu obecnego Szefa Sztabu Generalnego WP (SG WP), który jest organizatorem systemów funkcjonalnych i ma wpływ na systemy walki na poziomie Dowództwa Operacyjnego, to wtedy faktycznie będziemy mogli mówić o naprawdę bardzo silnej armii lądowej w skali Europy - dodaje wojskowy.

I przypomina, że Siły Zbrojne RP mają liczyć docelowo 250 tys. żołnierzy w linii i 50 tys. WOT. Przy czym trzeba pamiętać, że rozbudowa armii - a więc także nowych zdolności bojowych, wynikających z nowego uzbrojenia - to nie jest jedna czynność tylko proces, rozłożony w funkcji czasu.

Na koniec gen. Kraszewski dodaje, że wojny nie wygrywają maszyny, tylko ludzie. A konkretnie rezerwy. Dlatego ważne jest, ilu mamy żołnierzy do użycia na czas pokoju, a jeszcze ważniejsze - ile mamy rezerwy i w jakim czasie te rezerwy mogą wejść do walki.

Oznacza to, że nie wystarczy wyszkolić podstawowe obsługi, ale stworzyć cały system szkoleń, w tym tez dla rezerw. Po to, by obsługujących nowoczesne uzbrojenie żołnierzy nie zabrakło.

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2

Dziękujemy za Twoją ocenę!

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Które z określeń najlepiej opisują artykuł:
KOMENTARZE WYŁĄCZONE
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli i polem do dezinformacji. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja o2.pl
Wybrane dla Ciebie
Szyby w aucie zamarzły od wewnątrz? W ten sposób szubko pozbędziesz się lodu
Nowy przedmiot budzi kontrowersje. Głos zabrał Rzecznik Praw Pacjenta
Dlaczego sałatka jarzynowa się psuje? Odpowiada za to ten składnik
Nowe odkrycie w układzie Kepler-51. Znaleziono czwartą planetę
Chcieli przestraszyć świat. Rosjanie wszystko ujawnili
Saperzy usuwali niewybuch. Dostali informację o kolejnym
Chwyciła za aparat. Ten widok wprawia w osłupienie
Najgorsze ryby na świąteczny stół. Lepiej omijaj je szerokim łukiem
Jak gotować ziemniaki? Ten dodatek sprawi, że będą idealne
Korea Południowa. Jest wniosek o impeachment prezydenta
Policja przeszukuje domy byłego komisarza UE. Poważne podejrzenia
Kryzys demokracji w Korei Południowej? Stan wojenny i jego konsekwencje
Wróć na
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem strony Kliknij tutaj, aby wyświetlić