"Robią, co chcą". Alarmujące słowa o użytkownikach hulajnóg w Polsce
Mł. insp. Wojciech Pasieczny, emerytowany policjant, który przepracował w Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji ponad 20 lat, nie ma żadnych wątpliwości, gdy pytamy o użytkowników hulajnóg. Mówi o "strasznej pladze". - Nikt nie przestrzega przepisów. Robią, co chcą - zaznacza w rozmowie z o2.pl doświadczony funkcjonariusz.
W ostatnim czasie niemal każdego dnia w internecie pojawiają się informacje o kolizjach z udziałem hulajnóg. A to, że użytkownicy tych jednośladów nagminnie łamią przepisy, jest bezdyskusyjne. Widać to zarówno w miastach, jak i na wsiach. Przykłady można by wymieniać i wymieniać. Emerytowany policjant, mł. inp. Wojciech Pasieczny, również dostrzega problem.
Straszna plaga. Nikt nie przestrzega przepisów. Robią, co chcą. Policja natomiast w ogóle nie reaguje, a przynajmniej ja nie widzę, by reagowała - zaznaczył w rozmowie z o2.pl. - Odnoszę wrażenie, że czują się bezkarni. Warto zwrócić uwagę choćby na to, że prędkość na chodniku ma być zbliżona do prędkości poruszania się pieszego, czyli 6-7 km/h. Oni jeżdżą natomiast po 20 km/h i już to stwarza zagrożenie. Pieszy jest u siebie i to jemu użytkownicy hulajnóg powinni ustępować pierwszeństwa - dodał doświadczony mundurowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Potrącił pieszą na hulajnodze. Kobieta uderzyła głową o chodnik
W sieci coraz częściej pojawiają się nagrania, na których ukazywane są wybryki użytkowników hulajnóg. Ostatnio facebookowy profil "Bandyci drogowi" (zobacz na końcu artykułu) pokazał, jak przez skrzyżowanie przemknęli dwaj młodzi chłopcy. Podróżowali jednym jednośladem. Taki widok nie jest już niczym nadzwyczajnym. Niektórzy wręcz do niego przywykli. A to przecież ewidentne łamanie przepisów - hulajnogą może przemieszczać się wyłącznie jedna osoba.
Widziałem nawet i trzy osoby na jednej hulajnodze. To kolejna plaga. Nie rozumiem zwłaszcza tych ludzi, którzy na hulajnogach wożą swoje dzieciaki. Fakt, że nie ma obowiązku jazdy w kaskach, ale przy zderzeniu z podłożem głowa ma niewielkie szanse na uniknięcie obrażeń - zauważył nasz rozmówca.
I od razu zwrócił uwagę na inny problem. - Nagminne jest też przejeżdżanie przez przejścia dla pieszych, co również jest zabronione. Gdy hulajnoga wjeżdża z prędkością nawet 20 km/h, to kierowca nie ma szans wyhamować. A kierowca czasem nie jest też w stanie zauważyć takiego użytkownika hulajnogi - dodał.
Jak zwalczyć tę plagę? Ekspert wskazuje rozwiązanie
Czy zatem policjanci powinni uważniej monitorować użytkowników hulajnóg i wyciągać konsekwencje w przypadku zauważenia nieprzepisowych zachowań? - Z policją jest o tyle problem, że generalnie brakuje ludzi w "drogówce". Jak zajmą się hulajnogami, to nie będą mogli skupić się na czymś innym. Tu jest ten główny problem. W maju rozmawiałem z naczelnikiem z Warszawy i przekazał, że brakuje mu 30 proc. policjantów - dodał Wojciech Pasieczny. A sygnały o brakach kadrowych napływają też z innych miast.
Ekspert tymczasem nie ukrywa, że jest zwolennikiem wprowadzenia obowiązku korzystania z kasków.
Na pewno ja jestem za tym, żeby był obowiązek jazdy w kaskach na hulajnogach. Istotne jest też przestrzeganie prędkości. Niektóre hulajnogi potrafią osiągać naprawdę pokaźne prędkości. Kiedyś jechałem równolegle z hulajnogą i chciałem sprawdzić, jak szybko się porusza. Według mojego prędkościomierza, hulajnoga jechała 51 km/h - kontynuował.
Dziś sprzedawane są hulajnogi, które mogą osiągać naprawdę pokaźne prędkości - nawet rzędu 100 km/h. Może więc należałoby pomyśleć o ogranicznikach prędkości?
Niech pan idzie do jakiegokolwiek salonu, który sprzedaje skutery czy motorowery... Przy zakupie od razu zaproponują zdjęcie ogranicznika. Przez jakiś czas to funkcjonowało, ale... wiemy, jak jest teraz - stwierdził emerytowany policjant.
Na koniec wystosował apel do tych, którzy właśnie rozpoczynają wakacje.
Wszyscy powinni pamiętać o tym, że po wakacjach mają bezpiecznie wrócić do swoich zajęć. Jedni do szkół, inni na studia, a jeszcze inni - do pracy. A żeby wrócić, to trzeba przestrzegać przepisów ruchu drogowego i przemieszczać się z głową. Wszystko jest dla ludzi, ale pod warunkiem, że odpowiednio będzie się do tego podchodziło - podsumował.
Wjechał w rowerzystę. Po chwili ruszył dalej
Ostatnio z naszą redakcją skontaktował się mieszkaniec Kielc, który uczestniczył w kolizji z udziałem użytkownika hulajnogi. Zdarzenie miało miejsce 6 czerwca około godz. 15:30. Akurat jechał rowerem do apteki. Gdy przejeżdżał w okolicach przejścia dla pieszych, mając na liczniku około 15 km/h, doświadczył bardzo niebezpiecznego zdarzenia.
Nagle uderzył we mnie gość na hulajnodze. Jechał tak szybko, że go nawet nie zauważyłem między ludźmi. Jechał po chodniku. Siła uderzenia sprawiła, że wyrzuciło mnie przez kierownicę. Na szczęście nic się nie stało. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie wiem, jak wyglądał, czy był młody, czy starszy. Po wszystkim pojechał sobie, najprawdopodobniej na czerwonym świetle, przez skrzyżowanie. Nie udzielił mi pomocy, nie sprawdził, co się stało - nic. Spojrzałem się do tyłu, kiedy odjeżdżał, na oko jechał zdecydowanie szybciej niż dopuszczalny limit, świadczy o tym też siła uderzenia - zaznaczył.
Sprawę zgłosił na policji - mundurowi sporządzili notatkę.
To jedna z wielu sytuacji, do których dochodzi na polskich chodnikach czy ulicach. To tylko niewielki fragment plagi zalewającej kraj. Plagi, z którą trzeba walczyć, by uniknąć kolejnych tragedii.