Rolnicy mają już dość. Stanęły tabliczki. "Tak czar prysł"
Na wsiach w Polsce pojawiły się specjalne tabliczki. Za ich pośrednictwem wyjaśniono, czego należy się spodziewać. - Przysłowiową kroplą goryczy był dla nas wyrok dla rolnika z Grodziska koło Łodzi, stąd akcja z tablicami we wsiach - powiedział Janusz Walczak z rolniczej Solidarności.
Na wsiach można spotkać tabliczki z bardzo wymownym przekazem. Są one skierowane do napływowych mieszkańców.
Uwaga, wjeżdżasz na polską wieś. Możesz doświadczyć charakterystycznego zapachu, hałasu ciągników i odgłosów zwierząt. Pamiętajcie, produkujemy polską żywność dla Was - czytamy.
Nagrał go i wysłał na policję. Teraz każdy zobaczy, co zrobił kierowca
Sprawie przyjrzał się "Fakt". Tabloid rozmawiał m.in. z Januszem Walczakiem, wiceprzewodniczącym NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność" Województwa Kujawsko-Pomorskiego i członkiem rady krajowe, który sam prowadzi gospodarstwo w Lubieniu Kujawskim. Wyjaśnił, że do powstania tabliczek przyczynił się wyrok dla rolnika z Grodziska koło Łodzi. Rolnicy po prostu już nie wytrzymali.
Rodzina latami hodowała świnie, aż tu zapachy z chlewni zaczęły szkodzić sąsiadom - przypomniał Walczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sąd stwierdził, że doszło do naruszenia dóbr osobistych sąsiadów. Hodowca trzody chlewnej został zobowiązany do wypłacenia im odszkodowania w wysokości 120 tys. zł.
Ludzie mają ze sobą na pieńku o kury czy obornik i nie potrafią dojść do porozumienia. Jakby w łyżce wody chcieli się utopić - mówi teraz Janusz Walczak.
"Zaczęły się niesnaski"
I przytoczył konkretny przykład z okolic Torunia. - Rolnik sprzedał ziemię, powstało osiedle byłych "mieszczuchów". Przepraszam, że używam tego sformułowania, sam pochodzę z miasta, więc też jestem "mieszczuchem". Ale wracając do sedna, ludziom zamarzyły się cisza i świeże powietrze. Przyjechali wiosną, a tu kwitnące rzepaki, śpiewające ptaszki, sielanka jak w "Panu Tadeuszu" - kontynuował.
Warkot maszyn podczas żniw, zapach gnojowicy albo obornika, pianie kur - tak czar prysł. Zaczęły się niesnaski - podkreślił.
O ograniczenie emisji nieprzyjemnych zapachów walczą napływowi mieszkańcy. Głośno mówią o ich uciążliwości, ale mimo to tzw. ustawa odorowa nie weszła w życie.
To bat, który będzie wiązał się z dodatkowymi kosztami i różnymi wyrzeczeniami. Nie wykluczam, że doprowadzi do marginalizacji polskiego rolnika na rzecz producenta zagranicznego - ocenił Walczak za pośrednictwem "Faktu".