Skandal w Radomiu. Nauczycielka miała zlecić pobicie ucznia
Nauczycielka z Zespołu Szkół Samochodowych w Radomiu miała przywłaszczyć środki na wycieczki klasowe, pożyczać pieniądze od rodziców i uczniów, a nawet zlecić pobicie jednego z nich - donosi "Gazeta Wyborcza". Sprawą zajmuje się prokuratura.
Skandal w Zespole Szkół Samochodowych w Radomiu opisała "Gazeta Wyborcza". Jedna z nauczycielek tej placówki miała pożyczać pieniądze od uczniów, a także od ich rodziców. Co więcej, nie oddawała środków. To nie wszystko. Z relacji nauczycieli pracujących w szkole wynika, że kobieta przywłaszczyła środki na wycieczki szkolne. Miała też zlecić pobicie jednego z uczniów szkoły.
Czym właściwie jest wolność słowa? Czy potrzebne nam są regulacje?
Nauczycielka jest doświadczonym, dyplomowanym pedagogiem. Od lat uczyła w szkole historii i WOS-u. Jest wychowawczynią jednej z klas. Z relacji rozmówców "Wyborczej" wynika, że kobieta wyłudzała pieniądze od rodziców i uczniów, tłumacząc, że jest chora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta nie zwracała środków w umówionym terminie. Skarga na jej zachowanie trafiła do dyrektorki szkoły. Nauczycielka nerwowo zareagowała na sytuację. Miała zlecić pobicie ucznia, który - jej zdaniem - poinformował o sprawie dyrekcję radomskiej "samochodówki".
W końcu ktoś poskarżył się pani dyrektor. Wychowawczyni miała się o tym dowiedzieć. Wpadła do sali z krzykiem, że ktoś poszedł do dyrektorki. "Jak ja się dowiem, kto nakablował, to wyleci z tej szkoły z wilczym biletem. Nie znajdzie miejsca w żadnej szkole w Radomiu", miała grozić - powiedział "Wyborczej" jeden z nauczycieli.
Kobieta miała poprosić kilku uczniów, aby "wytłumaczyli koledze, że na wychowawczynie się nie kabluje". Ostatecznie do "rozmowy" nie doszło.
Dyrekcja pouczyła nauczycielkę. Sprawą zajmuje się prokuratura
Dyrektorka szkoły Anna Stańczyk przekazała "Gazecie Wyborczej", że "udzieliła nauczycielce pouczenia względem przestrzegania obowiązującego w szkole regulaminu wycieczek". Chodzi o to, że kobieta sama zbierała środki finansowe od uczniów. W pozostałych sprawach nie wszczęto postępowania dyscyplinarnego przeciwko nauczycielce.
Dotychczas nie wpłynęły formalne skargi lub udokumentowane dowody, które uzasadniałyby wszczęcie takiego postępowania. W przypadku uzyskania wiarygodnych informacji o nieprawidłowościach, zostaną podjęte odpowiednie kroki zgodnie z obowiązującymi przepisami - przekazała "Wyborczej" dyrektorka szkoły.
Sprawą od czerwca 2025 roku zajmuje się Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód. Śledztwo na ten moment prowadzone jest w sprawie przyjmowania korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Grozi za to do 8 lat pozbawienia wolności. Śledczy przesłuchali już niektórych rodziców i nauczycieli. Badany jest też wątek nakłaniania do pobicia ucznia. Na razie nikt nie usłyszał zarzutów.
Rada Rodziców z kolei zawiadomiła Urząd Miejski o podejrzeniu naruszenia obowiązków służbowych przez nauczycielkę M. oraz zaniechań ze strony dyrekcji ZSzS (...) W piśmie przedstawiciele Rady Rodziców zaznaczają, że proceder ma charakter długotrwały - pisze "GW".
Sama nauczycielka obecnie przebywa na urlopie. Póki co nie zdecydowała się na to, by skomentować sprawę. - Nie chciała rozmawiać. Poinformowała tylko, że przedstawi swoje racje osobiście w przyszłym tygodniu - dowiadujemy się z artykułu.