Trump wzywa Republikanów. Chodzi o akta Epsteina
Prezydent USA Donald Trump niespodziewanie zmienił ton: w niedzielę wezwał Republikanów z Izby Reprezentantów, by poparli ujawnienie pełnych akt sprawy skazanego za przestępstwa seksualne miliardera Jeffreya Epsteina — choć jeszcze do niedawna sam naciskał, by takie głosowanie zablokować.
Najważniejsze informacje
- Trump wezwał Republikanów do poparcia ujawnienia pełnych akt Epsteina.
- Głosowanie w Izbie ma odbyć się w nadchodzącym tygodniu; wynik wydaje się przesądzony.
- Prezydent starł się z Marjorie Taylor Greene i wycofał dla niej poparcie.
Po tygodniach nacisków na klub Republikanów, by nie dopuszczać do głosowania, Donald Trump ogłosił, że partia powinna poprzeć pełne ujawnienie akt sprawy Jeffreya Epsteina. Jak podaje Polska Agencja Prasowa, do zmiany stanowiska doszło w niedzielę, tuż przed spodziewanym wymuszeniem głosowania przez Demokratów z pomocą części republikańskich kongresmenów.
Kluczowy fakt to apel Trumpa, by Izba Reprezentantów zagłosowała za ujawnieniem dokumentów. Prezydent podkreślił, że Izba może otrzymać wszelkie materiały, „które jej się należą według prawa”. Do tej pory Biały Dom argumentował, że pełna publikacja jest niemożliwa z powodów prawnych, a resort sprawiedliwości udostępnił ok. 30 tys. stron, z których wiele było zredagowanych.
Jak powiedziałem w piątkowy wieczór na pokładzie Air Force One mediom, szerzącym fałszywe wiadomości, Republikanie w Izbie Reprezentantów powinni zagłosować za ujawnieniem akt Epsteina, ponieważ nie mamy nic do ukrycia i czas skończyć z tym demokratycznym szwindlem radykalnych lewicowych szaleńców, którzy chcą odwrócić uwagę od wielkiego sukcesu Partii Republikańskiej - napisał na Truth Social.
Trump bez litości dla Mamdaniego. Tak nazwał nowego burmistrza Nowego Jorku
Głosowanie w Izbie i wątek śledztwa
Czterech republikańskich kongresmenów podpisało petycję Demokratów, co ma wymusić głosowanie w nadchodzącym tygodniu. Według PAP powodzenie inicjatywy w Izbie jest niemal pewne niezależnie od stanowiska prezydenta, choć dalszy los legislacji zależy od Senatu i podpisu prezydenta. Jednocześnie Trump polecił prokuraturze wszcząć śledztwo w sprawie związków Billa Clintona i innych Demokratów z Epsteinem, co może umożliwić resortowi sprawiedliwości odmowę publikacji akt objętych dochodzeniem.
W tle wracają pytania o relacje Trumpa z Epsteinem, podsycone przez ujawnione przez Kongres e-maile pedofila. Administracja przekonuje jednak, że ograniczenia w publikacji wynikają z uwarunkowań prawnych. Ten wątek może mieć znaczenie dla harmonogramu ewentualnego odtajniania dokumentów przez resort sprawiedliwości.
Konflikt z Marjorie Taylor Greene
Zmiana kursu w sprawie akt zbiegła się z napięciem między Trumpem a Marjorie Taylor Greene. W piątek prezydent wycofał dla niej wsparcie i określił ją mianem „zdrajczyni” („Marjorie Traitor Greene”). Kongresmenka w CNN mówiła o pogróżkach po atakach ze strony prezydenta. Pytany o to na lotnisku na Florydzie, Trump bagatelizował sprawę. - O kim mowa, o Marjorie Traitor Greene? Nie sądzę, by jej życie było zagrożone. Szczerze mówiąc, nie sądzę, by ona kogokolwiek obchodziła — powiedział.
W obozie Republikanów widać więc spór o taktykę, ale jednocześnie rośnie presja, by zamknąć temat publikacji dokumentów. Jeśli Izba przegłosuje projekt, bieg sprawy przeniesie się do Senatu i Białego Domu, gdzie decydujące będą zarówno aspekty prawne, jak i polityczne.