Łukasz Maziewski
Łukasz Maziewski| 
aktualizacja 

Wojsko ostrzega pilotów. Co się dzieje? "Niezrozumiała panika"

Aż trzy miesiące mogą potrwać zakłócenia nawigacyjne nad wschodnią Polską. Takie ostrzeżenie, na wniosek strony wojskowej, wydała Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. Wg komunikatu, "mogą wystąpić nieplanowane działania wojskowe, związane z bezpieczeństwem państwa". Eksperci tłumaczą, co to znaczy.

Wojsko ostrzega pilotów. Co się dzieje? "Niezrozumiała panika"
Co oznacza komunikat wojska i Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej? (East News, Michał Adamowski)

Wydany komunikat jest krótki i zagadkowy. Dla osób niezwiązanych z lotnictwem może brzmieć wręcz groźnie. Szczególnie, że wydało go Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, które przesłało szczegóły Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej.

Komunikat ma na celu ostrzeżenie cywilnych użytkowników przestrzeni powietrznej o możliwej intensywniejszej działalności wojskowych statków powietrznych we wschodnim jej obszarze, będącej odpowiedzią na sytuację zagrożenia na wschodniej granicy - można przeczytać w wydanym w weekend oświadczeniu.

W dalszej części oświadczenia możemy przeczytać także o "nieplanowanych działaniach wojskowych". Wojskowa pragmatyka, każe zawsze postępować zgodnie z planami i wytycznymi. Co może być zatem podstawą wydania takiego ostrzeżenia? Takie komunikaty mogą budzić niepokój. Czy słusznie? Eksperci i wojskowi uspokajają, że nie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Przełom w polskim wojsku? "Będziemy centrum zbrojeniowym Europy"

Trzy miesiące, a może i dłużej

Najpierw oddajmy głos Dowództwu Operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych. Rzecznik DO RSZ ppłk Jacek Goryszewski mówi o2.pl, że informacja skierowana jest do użytkowników i właścicieli statków powietrznych. A tych w Polsce jest niemało: od użytkowników prywatnych maszyn, przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe czy lotnictwo policji i Straży Granicznej, kończąc na operatorach bezzałogowców, czyli dronów.

Są to zalecenia, nie nakazy; mają na celu nie dopuścić do sytuacji niepożądanych. Użytkownicy muszą liczyć się ze wzmożoną obecnością wojskowych statków powietrznych w przestrzeni. Ostrzeżenie wydaje się maksymalnie na trzy miesiące, ale nie wykluczamy jego przedłużenia. Będzie to uzależnione od oceny sytuacji pod koniec jego obowiązywania - tłumaczy ppłk Goryszewski.

Co to właściwie znaczy? Ppłk Goryszewski tłumaczy, że chodzi o utrzymanie odpowiedniej łączności i właściwe włączenie przez użytkowników cywilnych wszystkich systemów, które pozwolą na bezpieczne wykonywanie swoich obowiązków siłom zbrojnym.

Ponowne naruszenie możliwe

Wojsko nie wyklucza też i innych scenariuszy; takich w których polska przestrzeń powietrzna zostanie ponownie naruszona. A przykładów takich naruszeń na przestrzeni ostatnich dwóch lat było kilka: rakieta, która spadła pod Bydgoszczą, białoruskie śmigłowce wojskowe nad Podlasiem, ukraiński pocisk, który spadł w Przewodowie.

Dokładamy wszelkich starań, aby SZ RP były odpowiednio przygotowane na reakcję na takie zagrożenia i stale monitorujemy sytuację za naszą wschodnia granicą. Mogą być podrywane pary dyżurne, więc może być wzmożony hałas i na to ludność cywilna też powinna być gotowa. Ale o takich sytuacjach Dowództwo Operacyjne informuje na bieżąco za pomocą komunikatów - mówi dalej ppłk Goryszewski.

Nasilona może być działalność sił powietrznych: samolotowa, śmigłowcowa i bezzałogowa. Na koniec, Goryszewski przypomina, że rozpoczęły się także duże ćwiczenia NATO, które ze strony udziału Wojska Polskiego nadzoruje Dowództwo Generalne, więc siłą rzeczy użytkownicy przestrzeni powietrznej muszą się liczyć z większym ruchem w powietrzu.

"Ekskluzywne uprawnienia" wojska

Tłumaczy to również były Inspektor Sił Powietrznych gen. bryg. pilot Tomasz Drewniak. W rozmowie z o2.pl przekonuje, że mamy do czynienia z ostrzeżeniem nawigacyjnym, wydanym zgodnie z procedurami.

Wydawane jest wtedy, gdy w przestrzeni powietrznej dzieją się rzeczy - powiedzmy - ponadnormatywne. Wojsko ma ekskluzywne uprawnienia i ma prawo do ustanowienia tzw. TSA - strefy czasowego wyłączenia, gdzie nikt inny nie mógłby wlecieć oprócz wojskowych statków powietrznych. Nie chcąc tego robić, wydaje ostrzeżenie NOTAM - tłumaczy pilot.

Nie można dziś, jak twierdzi, po prostu zamknąć całej przestrzeni powietrznej nad częścią kraju, bo nie ma ku temu przesłanek. Dlatego siły zbrojne wydały taki komunikat.

Mówią w ten sposób: uważajcie, analizujcie, bo wojskowe statki powietrzne mogą tam latać. I tyle. Wojsko przekazuje w ten sposób, że będzie reagować na dynamicznie zmieniające się warunki bezpieczeństwa, głośno ostrzega tych, którzy poruszają w powietrzu - pilotów maszyn rejsowych, amatorów, operatorów dronów itp. - że może się tam pojawiać. Szczególnie w strefie, gdzie lata się na VFR (visual flying rules), czyli "na oczy", bez wsparcia systemów radarowych - podsumowuje generał Drewniak.

Niezrozumiała panika

Nie ma zatem powodów do niepokoju czy snucia teorii spiskowych. Jak zauważa niezależny publicysta ds. bezpieczeństwa Tomasz Leśnik, opublikowane ostrzeżenie nawigacyjne dla użytkowników przestrzeni powietrznej NOTAM N0604/2024 wzbudziło "dość niezrozumiałe reakcje od paniki przez snucie teorii spiskowej aż po jej wykorzystanie przez propagandę fałszywej i kłamliwej narracji".

Tymczasem mamy do czynienia z dość zwyczajnym ostrzeżeniem nawigacyjnym dla cywilnych użytkowników przestrzeni powietrznej - mówi dalej Leśnik.

Dodaje również, że najnowszy NOTAM nie jest niczym niezwykłym czy wyjątkowym. Przypomina, że wcale nierzadkie były sytuacje, gdy na wniosek wojska z niedużym wyprzedzeniem zamykano całe strefy na weekend - ku niezadowoleniu pilotów cywilnych, którzy mieli na wtedy zaplanowane komercyjne loty np. wycieczkowe.

Dodaje także istotne podsumowanie. Komunikat, jak podkreśla, zawiera zalecenie utrzymania łączności fonicznej i użycie transponderów w danym obszarze przez cywilnych użytkowników przestrzeni powietrznej, którzy nie są do tego zobligowani innymi przepisami. Chodzi np. o loty pasażerskie czy transportowe, realizowane przez linie lotnicze.

Jest to o tyle ważne, że pozwoli uniknąć ewentualnych omyłek wzięcia jakieś awionetki za np. zagubionego drona Shahed - konkluduje Leśnik.
Trwa ładowanie wpisu:twitter

Łukasz Maziewski, dziennikarz o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić