Zginęło 10 żubrów. Słowa weterynarza bulwersują
- Kiedyś kłusownictwo polegało na zdobywaniu mięsa. Teraz są bestialskie przypadki zabijania - mówi weterynarz Roman Lizoń. W woj. zachodniopomorskim na 14 zgonów żubrów, aż 10 zwierząt zabili myśliwi. Towarzystwo przyrodnicze załamuje ręce, bo polujący są bezkarni.
Dziennikarze TVP w programie "Reporterzy" przygotowali historię z województwa zachodniopomorskie. Tamtejsze Towarzystwo Przyrodnicze stara się odtwarzać i rozmnażać gatunek rysia i żubra. Niestety, ekologom skutecznie w tym przeszkadzają myśliwi, którzy strzelają do zwierząt nawet w pobliżu karmienia.
Czytaj więcej: Gorąco w Gruzji. Tak zachowała się Rosjanka. Jest wideo
Ostatni przypadek to zastrzelona żubrzyca w okolicach Mirosławca koło Wałcza, która konała przez dwa tygodnie. - Kiedyś kłusownictwo polegało na zdobywaniu mięsa. Teraz są bestialskie przypadki zabijania - mówił w programie weterynarz Roman Lizoń.
Lizoń uczestniczy w sekcjach zwłok żubrów. Na 14 zgonów, aż 10 zwierząt zabili myśliwi. Maciej Tracz z Towarzystwa dodaje, że z rąk kłusowników ginie rocznie od kilku do kilkudziesięciu sztuk żubra. Zwykle podczas sekcji wychodzi na jaw, że w ciele zwierząt znajdują się fragmenty mosiądzu i ołowiu, takich jak używa się w łowiectwie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy Maciej Pela ogląda Tzg? "Ja robię teraz rzeczy, które mi sprawiają przyjemność"
Dziennikarze rozmawiali też z Piotrem Wojtiukiem, szefem okręgowego zarządu Polskiego Związku Łowieckiego. - Jest jasno stwierdzone, że ta kula nie pochodziła z broni myśliwskiej - mówił o zastrzelonej żubrzycy spod Wałcza.
Tym informacjom zaprzeczyła jednak Ewa Dziadczyk z prokuratury w Koszalinie. Dodała, że obecnie przesłuchiwani są świadkowie i osoby, które mają uprawnienia do polowań.
Czytaj więcej: Nie żyje Val Kilmer. Informacje potwierdziła córka
Wojtiuk zapewnił jednak, że myśliwi ustalą konkretne miejsca, w których polowania ograniczą lub całkowicie zniwelują. Towarzystwo przywołuje historię myśliwego sprzed dwóch lat, który zastrzelił odwróconego do niego żubra. Tłumaczył, że zwierzę chciało go zaatakować. Nie został ukarany.
Niezależnie od tego, czy to zwierzę było w oddali, czy go atakowało i tak niemożliwe było skazanie oskarżonego, ponieważ nie zaistniała istotna szkoda w przyrodzie - mówił w programie Sławomir Przykucki z sądu w Koszalinie. Dodaje, że taka mogłaby zaistnieć w przypadku, gdy osobników jest kilkanaście.
Weterynarz Lizoń ubolewa. - Rzadko dochodzi do skazania w przypadku zastrzelenia żubra. Nawet jeśli uda się udowodnić, kto za to odpowiada.