Żółwie między śmieciami, krokodyl na podwórku. Niemcy mają poważny problem
Niemcy mają poważny problem. Węże w ogrodach, kakadu przy drogach, żółwie w kanalizacji. Na północy kraju coraz częściej pojawiają się zwierzęta egzotyczne, które naturalnie nie występują w tym regionie. Jak informuje Bild, często pochodzą z prywatnych hodowli i zostały porzucone lub skonfiskowane.
Christian Erdmann kieruje ośrodkiem ratunkowym dla dzikich zwierząt w Sparrieshoop niedaleko Elmshorn. Jego zespół zajmuje się przede wszystkim rodzimymi gatunkami, które znalazły się w trudnej sytuacji z powodu działalności człowieka. Jednak w ostatnich latach coraz częściej do ośrodka trafiają również egzotyczne gady. "Tak źle jak w tym roku jeszcze nie było" – mówi opiekun zwierząt w rozmowie z Bild.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytała o Egipt. "Sytuacja może bardzo dynamicznie się zmienić"
Liczba uratowanych egzotycznych zwierząt podwoiła się od 2020 roku
Erdmann ma na myśli między innymi 2,5-metrową żółtą anakondę, którą złapano w strumieniu. Niedługo później trafiła tam także wąż królewski. Nagłówki prasowe zdobyła samica żółwia kajmana o imieniu "Gabi", znaleziona w kanalizacji. Nie została tam jednak długo sama – kilka dni później dołączył do niej samiec "Heiko".
Według danych, tylko w Sparrieshoop liczba przyjętych egzotycznych zwierząt od 2020 roku więcej niż się podwoiła: wówczas było ich 28, a w 2024 już 68. Erdmann dodaje, że w bieżącym roku liczba ta ponownie przekroczyła 68 osobników – i nadal rośnie.
Problemem jest jednak to, że ośrodek, finansowany wyłącznie z darowizn, działa już na granicy możliwości. Mimo to liczba próśb o przyjęcie zwierząt stale rośnie.
"Z zasady musimy odmawiać" – mówi Erdmann. "Ale są takie przypadki, w których nie da się powiedzieć "nie". Jak wtedy, gdy pewna zrozpaczona emerytka została po śmierci męża sama z dwoma pytonami tygrysimi i dziesięcioma ptasznikami w mieszkaniu. "W takich sytuacjach oczywiście się pomaga" – dodaje kierownik placówki.
Żółwie wśród śmieci, krokodyl na przedmieściach
"Najgorsze jest to, kiedy ludzie traktują swoje zwierzęta jak śmieci i porzucają je na ulicy" – komentuje Erdmann. Zdarzało się, że akwarium z żółwiami odnajdywano porzucone między innymi odpadami wielkogabarytowymi. Granica psychologiczna związana z porzucaniem zwierząt staje się coraz niższa – podobnie jak podejście do trzymania egzotycznych gatunków. Zdarzają się skunksy na balkonach, srebrne lisy w salonach, polatuchy biegające po kuchniach. A nawet krokodyl w przydomowym ogródku.
Jak podkreśla Erdmann, zapotrzebowanie na miejsce dla zwierząt egzotycznych rośnie z wielu powodów. W czasie pandemii koronawirusa wiele osób kupowało jaszczurki czy węże. Ale zwierzęta te żyją długo, wymagają ciepła i są kosztowne w utrzymaniu – zwłaszcza po wzroście cen usług weterynaryjnych od 2022 roku. Wiele osób nie radzi sobie finansowo i jest zmuszonych do oddania pupili. Swoje robią też rozwody oraz przypadki konfiskaty ze względu na złe warunki bytowe.
Na lipiec Christian Erdmann przewiduje kolejną falę porzuceń. W czasie wakacji wielu właścicieli wypuszcza swoje żółwie lądowe do ogrodów lub zostawia je nocą w kartonach pod drzwiami stacji ratunkowej.