aktualizacja 

Polka odwiedziła "Little Poland" w Nowym Jorku. "Nie będę ukrywać"

15

Natalia Maszkowska brała udział w 7. edycji programu MasterChef. Obecnie prowadzi media społecznościowe poświęcone gotowaniu, a jakiś czas temu wydała książkę z przepisami. Niedawno wybrała się do polskiej restauracji w Nowym Jorku. Ta wizyta nie należała jednak do najprzyjemniejszych.

Polka odwiedziła "Little Poland" w Nowym Jorku. "Nie będę ukrywać"
Jedzenie w restauracji pozostawiało sporo do życzenia (Facebook)

"Little Poland" na Manhattanie cieszy się ogromną popularnością. Natalia Maszkowska była zaskoczona tym, ilu klientów było wewnątrz. Jak zaznaczyła - lokal prowadzony jest przez Polaków. Na każdym ze stolików znaleźć można masło, ketchup, cukier, mleko do kawy i dżem. Przed złożeniem zamówienia Natalii podano wodę z lodem, a na samo złożenie zamówienia musiała czekać... 45 minut!

Podróżniczka zamówiła latte, która jak przyznała - smakowała bardzo dobrze. Na tym jednak pozytywne wrażenia się skończyły.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ciasteczka z brzoskwinią. To słodkości, którym nie da się oprzeć

Ponieważ można było zamówić połówkę porcji zupy, Natalia zdecydowała się na dwie - ogórkową i rosół.

Ogórkowa z mocno rozgotowanym ryżem oraz chleb tostowy, a miał być klasyczny pszenny. Nie będę ukrywać, ale zupa smakowała mocno barowo. Nie była dobra, ale też nie była najgorsza. Natomiast rosół był jednym z gorszych, jakie jadłam w życiu. Była to bardziej woda po rosole i było bardzo dużo makaronu, a bulionu praktycznie w ogóle - opisywała.

Cztery różne dania na jednym talerzu

Daniem głównym był miks polskich potraw. Na talerzu znalazły się to miks polskich potraw - gołąbek, pierogi i kiełbasa.

Mocno zagęszczony sos pieczarkowy, który nie był zły, ale w ogóle nie był doprawiony i gołąbek, a właściwie ryżo-gołąbek, gdyż był praktycznie z samym ryżem. Pierogi miały dość cienkie ciasto, ale farsz to było jakieś nieporozumienie - relacjonowała Natalia.

Jeden z pierogów był z samymi ziemniakami, drugi ze szpinakiem - kompletnie bez przypraw. Z kolei pieróg z cheddarem smakował jakby był z goudą, a więc również bez smaku.

Najlepsza chyba była kapusta i nazwałabym to kapustą, a nie bigosem, bo nie miała żadnych dodatków - kontynuowała Natalia.

Ostatnia na talerzu była swojska kiełbasa, która na swojską jedynie wyglądała, bo w smaku przypominała najtańszą sklepową. Na deser Natalia zamówiła jabłecznik, który jej zdaniem był mrożony, zrobiony z gotowych jabłek i z bardzo małą ilością kruszonki.

Zdaniem uczestniczki MasterChefa lokal absolutnie nie jest wart ponownych odwiedzin. Posiłek kosztował ją 60 dol. (ok. 230 zł), nie był smaczny, na samo zamówienie trzeba było długo czekać, a do tego czystość toalety pozostawiała wiele do życzenia. Natalia wystawiła lokalowi ocenę 3 na 10.

Ludzie zostawiali pełne stoły jedzenia

Natalia dodała, że nie nakręciła wszystkiego. Okazało się, że na wielu stołach klienci zostawiali nawet połowę jedzenia, ale kelnerzy szybko je sprzątali. Natalia zapytała swoich obserwatorów, czy ktoś z nich miał okazję odwiedzić to miejsce.

Ja byłam ale to było baaardzo dawno temu i jedzenie było dobre. Żadnej ogórkowej w dodatku z ryżem nie pamiętam. Widać wiele się zmieniło, niestety na gorsze - napisała jedna z internautek.
Trwa ładowanie wpisu:facebook
Patrząc na to jedzenie chyba bym nie spróbowała. Wystrój typowy dla polskich restauracji w US. W Chicago podobnie. 20 lat temu było kilka miejsc, które odwiedzałam i bardzo mi smakowało. Teraz omijam i odradzam - napisała kolejna obserwatorka.
Autor: EWS
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić