Świąteczne potrawy, które najbardziej tuczą. Fakty kontra mity
Po świętach wiele osób boi się wejść na wagę. Wystarczy dosłownie jedno spotkanie przy stole pełnym jedzenia, by w głowie pojawiła się wizja nadprogramowych kilogramów. Tymczasem organizm nie rozlicza świąt w tak dramatyczny sposób.
Święta to wyjątkowy czas przepełniony ciepłymi potrawami i długim biesiadowaniem, dlatego wiele osób obawia się nagłego wzrostu masy ciała. Część przekonań o najbardziej "tuczących" daniach ma jednak słabe oparcie w faktach. Warto zobaczyć, co naprawdę wpływa na bilans kaloryczny w tych dniach, czyli jak wygląda skład potraw oraz jak zachowujemy się przy stole. Dzięki temu łatwiej oddzielić dania, które rzeczywiście dostarczają wiele kalorii, od tych, którym przypisuje się taką opinię bez wyraźnych dowodów.
Skąd bierze się przekonanie o "najbardziej tuczących" potrawach
Przekonanie o tym, że świąteczne potrawy są bardzo tuczące wynika głównie z tradycji, która na ogół jest synonimem ciężkich dań i dużej ilości dodatków. Wiele osób uważa, że święta oznaczają obfitość, dlatego łatwo uznać, że to konkretne potrawy odpowiadają za wzrost masy ciała. Jednak większą rolę odgrywa sposób jedzenia, wielkość porcji oraz łączenie kilku dań w jednym posiłku. Gdy spojrzymy na skład potraw, okazuje się, że ich kaloryczność wcale nie jest taka potężna, jak mogłoby się wydawać, tylko problem pojawia się przy bezrefleksyjnym nakładaniu sobie ich na talerz. Dzięki temu widać, że część mitów wynika z nawyków, a nie z faktycznych wartości odżywczych.
Skandal, co robią na Kasprowym. "Wygląda fajnie, ale może skończyć się tragicznie"
Karp, łosoś i śledź – czy ryby naprawdę tuczą? Fakty, które zadziwiają
Ryby często mają opinię produktów, które podnoszą kaloryczność świątecznego menu, ale w rzeczywistości ich wartości odżywcze pokazują inny obraz. Karp podawany w panierce dostarcza więcej energii głównie przez tłuszcz wchłonięty podczas smażenia, a nie przez samą rybę. Łosoś ma wyższą zawartość tłuszczu niż karp, lecz tłuszcz ten to w dużej mierze kwasy omega-3, czyli związki ważne dla układu krążenia. Śledź sam w sobie jest rybą dość tłustą, ale to dodatki takie jak olej i śmietana mocno podnoszą kaloryczność. Warto pamiętać, że ryby dostarczają sporo białka oraz witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. Z tego wynika, że ryby nie są głównym źródłem świątecznych nadwyżek kalorycznych, a dopiero sposób ich przygotowania decyduje o tym, jak wpłyną na bilans całego posiłku.
Pierogi, uszka i krokiety – mąka, farsz i ilość. Co naprawdę odpowiada za kaloryczność?
Pierogi, uszka oraz krokiety są odbierane za dania, które szybko podnoszą bilans, lecz ich kaloryczność zależy przede wszystkim od mąki, farszu oraz wielkości porcji. Ciasto pszenne samo w sobie ma umiarkowaną wartość energetyczną, a największą różnicę tworzy nadzienie, czyli ilość tłuszczu w farszu oraz sposób jego przygotowania. Krokiety dostarczają więcej kalorii, ponieważ zwykle są panierowane i smażone, a ta technika mocno zwiększa zawartość tłuszczu. Pierogi i uszka mają stosunkowo niską kaloryczność, o ile podawane są z racjonalnymi dodatkami. O końcowym bilansie decyduje przede wszystkim sposób przygotowania, wielkość porcji i dodatki, a nie sam rodzaj tych potraw, ponieważ często mają całkiem rozsądną kaloryczność.
Sałatka jarzynowa – największa kaloryczna zmora na polskim stole
Sałatka jarzynowa od lat uchodzi za jedną z najbardziej kalorycznych potraw na świątecznym stole, ale to przekonanie często wynika z uproszczeń. Warzywa są fundamentem tego dania i mają niewielką wartość energetyczną, dlatego o kaloryczności decyduje przede wszystkim ilość majonezu. W wielu domach jego porcje są na tyle duże, że szybko rośnie przez to kaloryczność posiłku, choć sama receptura nie jest ciężka. Dzięki temu łatwiej zrozumieć, że jej "tuczące właściwości" to bardziej powtarzana plotka niż ugruntowany fakt.
Słodkie pułapki – makowiec, sernik, piernik. Fakty o cukrze i tłuszczu, które rzadko się omawia
Makowiec, sernik oraz piernik są filarami świątecznych słodkości, ale mają opinię wyjątkowo tuczących i ciężkich. Prawda jest taka, że to całkowicie rozbieżne rodzaje ciast i każdy z nich prezentuje sobą coś innego, również kaloryczność. Makowiec dostarcza wiele kalorii głównie przez mak i cukier dodawany do masy makowej, a nie przez ciasto. Sernik ma sporą zawartość tłuszczu, ponieważ powstaje na bazie twarogu i jaj. Piernik wyróżnia się większą ilością cukru oraz miodu, więc wpływa to na jego wyjątkową słodycz, ale też kaloryczność. Ciasta świąteczne nie różnią się od innych ciast pod względem cukru i kalorii, a co ciekawe, często są dużo lepiej przygotowane. W tym przypadku największą zmorą jest możliwość bezlimitowych dokładek. Dzięki temu łatwiej zrozumieć, że desery nie muszą być głównym źródłem świątecznej nadwyżki energetycznej, choć szybko wpisują się w taką opinię.
Kompot z suszu i słodkie napoje – niewidzialne, płynne kalorie
Kompot z suszu oraz słodkie napoje często pojawiają się na świątecznym stole i łatwo je uznać za najmniej istotny element posiłku, choć ich kaloryczność może zaszokować. Kompot ma naturalną słodycz pochodzącą z suszonych owoców, a dodany do niego cukier podnosi zawartość kalorii w porcji. Inne słodkie napoje działają podobnie, ponieważ dostarczają wiele kalorii w formie, która nie daje wyraźnego uczucia sytości. Dlatego już kilka szklanek wypitych między posiłkami może zwiększyć dzienny bilans bardziej niż kilka porcji deseru. Warto zrozumieć, że kalorie w płynie są trudniejsze do zauważenia, mimo że szybko wpływają na sumę energii spożywanej w świątecznym dniu.
Porcje, dokładki i tempo jedzenia – elementy, które tuczą bardziej niż konkretna potrawa
Porcje, dokładki oraz tempo jedzenia mają większy wpływ na świąteczny bilans energetyczny niż sama receptura potraw. Organizm potrzebuje czasu, aby rozpoznać sytość, dlatego szybkie jedzenie łatwo prowadzi do sytuacji, w której kolejne porcje trafiają na talerz, zanim pojawi się naturalny sygnał nasycenia. Wielu osobom wydaje się, że to konkretne danie odpowiada za uczucie ciężkości, a nie jest to prawdą. Dodatkowe łyżki z misy sałatki, kilka pierogów więcej lub szybka dokładka deseru powoduje, że bilans rośnie, ale niemal niezauważalnie. Dzięki temu łatwiej dostrzec, że świąteczna nadwyżka wynika głównie z wielkości porcji i dokładek, a nie z jednego konkretnego dania. Dobrym pomysłem jest to, by nałożyć sobie od razu wszystko na talerz i nie sięgać już po dokładki, ponieważ to właśnie one łatwo zacierają rozeznanie dotyczące tego, ile faktycznie zostało już zjedzone.
Świąteczne dania często wydają się bardziej kaloryczne, niż są w rzeczywistości. Największą rolę odgrywają porcje, tempo jedzenia oraz dodatki, które podnoszą bilans energetyczny szybciej niż sama podstawowa receptura. Gdy zwracamy uwagę na te elementy, łatwiej korzystać ze świątecznych smaków bez obaw o nagłą zmianę masy ciała.