Skoczył z 7 kilometrów bez spadochronu. Nic mu się nie stało!
Bez niczego
Amerykanin Luke Aikins postanowił dokonać niezwykłego wyczynu. Chciał być pierwszą osobą, która skoczy z samolotu, nie mając na sobie ani spadochronu, ani specjalnego, umożliwiającego szybowanie kombinezonu. Jego mrożąca krew w żyłach próba była transmitowana przez telewizję.
Skok do siatki
Ryzykant wyskoczył z samolotu lecącego 7620 metrów nad ziemią. Swobodne spadanie z takiej wysokości trwa około dwóch minut. Cała sztuczka polegała na tym, aby wylądować na rozciągniętej kilkadziesiąt metrów nad ziemią siatce.
Wszystko według planu
Zanim wylądował, Aikins musiał postępować według ścisłego planu. Na wysokości około 5,5 kilometra zdjął swoją maskę tlenową i przekazał ją jednemu z lecących z nim towarzyszy. Później oni otworzyli spadochron, a on musiał dokładnie wycelować w niewielką siatkę, znajdującą się na kalifornijskiej pustyni.
Koniecznie na plecach
W dokładnym wylądowaniu pomogły Aikinsowi światła i nadajnik GPS. Najważniejsze było, aby wylądować na plecach, dlatego podczas lotu skoczek kilkukrotnie ćwiczył manewr obrotu.
Tuż po skoku
42-letni skoczek już kilka sekund po skoku uśmiechał się i udzielał wywiadów. Jego wyczyn obserwowało na ziemi wiele osób, w tym jego żona i 4-letni syn.