Krytykujesz matkę? Zastanów się dwa razy!
Jakikolwiek problem, dramat związany z dzieckiem, komentowany przez media, ma także, niestety, prawo skomentować każdy. W większości internetowych wpisów przeczytamy, że ludzie nie wierzą, że takie rzeczy mogą się dziać. Zadają pytania, kto dał bohaterce tekstu prawa rodzicielskie, dlaczego idiotki zostają matkami i jak można było do tego dopuścić.
Zdarzają się teksty potworne. Pod artykułem o tragicznej śmierci dziecka z łatwością znajdzie się komentarze bandy baranów, wieszających psy na kobiecie, która i tak nie widzi sensu dalszego życia. Ale i mniej drastyczne – o głupich matkach, które zamiast zająć się dzieckiem, wiszą na telefonie; o takich, co w ciepły dzień jak idiotki wiążą dziecku wełniane czapki i takie… Można by tak bez końca. Jakby ludzie nie mieli własnych spraw, błędów i zmartwień.
Przed narodzinami dziecka nie ma żadnych kursów przygotowawczych ani testów. Do noworodka nie jest dołączona instrukcja obsługi i nikt nie dosyła jej na żadnym etapie jego życia. Wszystkie matki uczą się tej roli (bez dubli, suflerów i kaskaderów) każdego dnia na własnych błędach, obserwując dziecko i na podstawie miliarda mądrych rad, spośród których samodzielnie muszą wybrać te „własne”.
Widzisz matkę wiszącą na telefonie? Zamiast pluć jadem, zapytaj, kiedy ostatni raz miała możliwość wyjść gdzieś sama i porozmawiać z kimś, kto ją zrozumie. Widzisz taką, która pali papierosa? Doprawdy, niesamowite, że w ramach nagrody za trud włożony w wydanie na świat, nie dostała na porodówce aureoli i powołania do świętości. Dziwisz się, jak można tak wyglądać i się zaniedbać, kiedy mija cię cień człowieka z przetłuszczonymi włosami, który z zamkniętymi oczami pcha wózek? Zapytaj ją, kiedy ostatni raz spała ciągiem kilka godzin, brała prysznic bez akompaniamentu walenia do drzwi małych rączek i niemałego ryku.
Denerwuje cię, że matki gadają tylko o dzieciach? Inni mogą o pracy, o studiach, o pasjach, a to, że ktoś wydał na świat nowe życie i oszalał na jego punkcie tak strasznie drażni. Wiem, że to abstrakcja, ale kiedy zostajesz rodzicem, twoje dotychczasowe życie staje się nieaktualne. Wszystko, co robisz, jest podporządkowane opiece nad potomstwem i… albo się tym jarasz, doceniasz i cieszysz, albo wywożą cię w swetrze wiązanym na plecach na sygnale.
Oburza cię to, jak ktoś mógł zostawić dziecko i pozwolić, by zrobiło sobie krzywdę? To wyobraź sobie, że w starciu z dwulatkiem na nic zdadzą się twoje przewidywania, inteligencja, czujność i mądrość. Zapytaj matki, ile razy niemal się zabiłeś i jakie miałeś szczęście, że tak się nie stało. Prędzej poliżesz łokieć, niż uda Ci się przewidzieć, co w czasie 10 sekund jest w stanie zrobić kilkulatek.
Masz pretensje do zachowania jakiegoś bachora? Oburza cię styl bycia nastolatka? Jeśli mowa o małym dziecku, to nie masz pojęcia o etapach jego rozwoju, o tym, że uczy się dopiero nazywać emocje i że zarówno dla niego, jak i dla matki, jego rzucanie się na ziemię w sklepie i dziki ryk to cholernie frustrująca sytuacja. Nie musisz podsycać tego piekiełka denaturatem nieprzemyślanych słów.
„Kto go tak wychował?” Najpewniej autor tych słów to jakaś wybitna jednostka, żywa projekcja oczekiwań i życzeń rodziców, które zostały spełnione. Nigdy nie robił głupot, nie był idiotą, jego życie to pasmo przemyślanych wypowiedzi, spektakularnych sukcesów i odpowiedniego zachowania. A matki mają wszechwładzę. Już na porodówce decydują, czy ich dziecko będzie dobrym człowiekiem, kryminalistą, adwokatem, czy złodziejem i chamem i mają władzę absolutną! Żadne tam autonomiczne wybory, wpływ otoczenia, hormony. Tylko matka.
*Ukrzyżujmy je, nieudolne, niedoskonałe, durne i niewystarczająco dojrzałe. *No dalej! Na stosy z nimi! Wszakże reszta społeczeństwa wie o wiele lepiej, jak dobrze wychować małego człowieka i nie zwariować. Swiadczy o tym każda z krytycznych wypowiedzi! Empatia, wyobraźnia, elokwencja, wiedza z zakresu pedagogiki, socjologii, psychologii na najwyższym poziomie!
*W skrócie - wara od matek. *Nie masz pojęcia, przez co przechodzą, jak są szczęśliwe, jak zmęczone, jak przerażone ciężarem odpowiedzialności i oszalałe z miłości. I jak wiele z siebie dają, by w zamian dostać uśmiech i w gratisie stertę obelg od obcych, którzy najpewniej nie pomogą im nawet dostać się z wózkiem do tramwaju. Naprawdę, zachęcasz do spróbowania swoich sił w prokreacji niczym dyktator do zakładania związków zawodowych.
Jedna z matek,
której zdarza się wyrżnąć na pysk przed wózkiem
i która ze strachu wtedy udaje, że tańczy.
Radomska, autorka www.mamwatpliwosc.pl