Karolina Korwin Piotrowska o premierze "Smoleńska": Kwestia wyczucia. Albo jego braku

92

Premiera filmu „Smoleńsk” ujawniła to, o czym wiedzieliśmy od dawna. Strona, która uczyniła z katastrofy swoją religię, zrobiła z niej odpustowy, żenujący i tani cyrk.

Karolina Korwin Piotrowska o premierze "Smoleńska": Kwestia wyczucia. Albo jego braku
(PAP, premiera filmu smoleńsk)

Były i koszulki z napisem „Smoleńsk 44 - Pamiętamy”. Były koszmarne instalacje i rzeźby oraz Groby Pańskie na Wielkanoc z tupolewem w roli głównej, były też kiczowate, utrzymane w stylistyce komiksu obrazki, ni to święte, ni to komiczne, obrazujące to, co stało się na pokładzie samolotu… Ludzkie oko i poczucie estetyki, jak widać, może wiele znieść. A jeśli chodzi o nową, uświęconą państwową religię, oręż walki jednej strony politycznej barykady i główny powód podziału społeczeństwa, zniesie chyba jeszcze więcej. Nawet jeśli wszystko powoli staje się źle wyreżyserowaną parodią rodem z taniego horroru klasy D.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Karykatura patriotyzmu ma twarz aktoreczki z jednego serialu? Takie zdanie przeczytałam na jednym z portali. Aktorka znana z niby romansu z jednym prezenterem, z tego, że na eventy nie zawsze zakłada bieliznę i z tego, że rozebrała się w magazynie dla panów. Trudno o lepsze podsumowanie. Kiedy czytałam wpisy na Twitterze, których było pełno w dniu premiery „Smoleńska”, zastanawiałam się, ile jesteśmy jako wspólnota w stanie jeszcze wytrzymać. Ile są w stanie jeszcze wytrzymać rodziny ofiar tej katastrofy, na których emocjach, na grobach ich bliskich urządzany jest od kilku lat bezmyślny, uzurpacyjny, narodowy cyrk, autorstwa przedstawicieli z obu stron politycznej barykady, którzy zachowują się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany.

Tu nie chodzi tylko o to, że była ścianka sponsorska. Na której polansowali się niemal wszyscy święci obecni na premierze. Na filmie „Katyń” też była, tyle że, o ile wiem to, co wydarzyło się w lesie katyńskim, miało miejsce w latach 40 w XX wieku. Sprawa jest jasna i wyjaśniona, nikt nie ma wątpliwości, co tam zaszło. Podobnie robiono wielkie premiery na filmach „Titanic”, „Obława”, „Listy z Iwo Jimy” czy „Szeregowiec Ryan”- specjalnie podaję te tytuły, bo pojawiały się one w mediach społecznościowych w kontekście obrony bidulków, których na ściankę podczas premiery „Smoleńska” ktoś ani chybi kijem zaganiał… Sprawy, o których opowiadają wspomniane filmy, zostały wyjaśnione dawno temu. Są dokumenty historyków, relacje świadków, poza tym miały miejsce dawno temu. Emocje zdążyły opaść, krew wyschła i łzy też. To ważne, w kontekście tak emocjonalnych historii.

Gdy widzę te paniusie... Kiedy więc widzę jedną panią z nóżką wygiętą i druga panią z dekoltem przykrytym koroneczką oraz panią, która jest tubą propagandową nowej władzy, ubraną w mega drogą suknię Carolina Herrera (ach, ta słabość do wielkiej mody i równie wielkiej kasy jak widać dotyka wszystkich, nie tylko znienawidzony, lewacki i zepsuty do szpiku kości jedzeniem ośmiorniczek mainstream…), jak uśmiechnięte pozują na tle napisu „Smoleńsk”, to krew mnie zalewa. Czytam wpis Joanny Racewicz, czytam wypowiedź Barbary Nowackiej i Pawła Deresza i jest mi przykro, że ktoś w swojej bezmyślności dopuścił do czegoś tak głupiego. Do wykluczenia tylu osób, w imię sama nie wiem czego. Tak prostackiego i bez wyczucia.

Bo ani krew jeszcze nie wyschła, ani tym bardziej nie wyschły łzy. I za wcześnie jest na żenujący, kojarzący się z tanim cekinem, wypchanymi ustami i biustem oraz ustami jak parówki lansem na celebryckich ściankach, nawet w wykonaniu zadowolonych celebrytów nowej, jedynie słusznej i uświęconej władzy. Chyba, że im wolno, a reszta to brudne lewactwo. I ośmiorniczki. Sama już nie wiem. Wiem jedno, że prawa strona odsądziła mnie od czci i wiary, bo mi się nie tylko lewaccy celebryci nie podobają, ale jak się okazuje, prawicowi również. No szanowni publicyści, głupota, brak wyobraźni i chęć taniego lansu, nawet na świeżo usypanych grobach, nie zna opcji politycznej. Taka bolesna prawda. Głupota jest cholernie demokratyczna i dotknąć może i fana KOD-u, agitatora z "GW", "Krytyki politycznej" jak z Frondy albo z Wiadomości. Dowody mieliśmy w poniedziałek na premierze „Smoleńska”.

Pozostał straszny i niezasłużony niesmak. Tak odbieram całą imprezę, łącznie z potraktowaniem dziennikarzy tak, jak ta władza ma niestety w zwyczaju, czyli z pogardą i z butą. I w tym wszystkim jakże niewiele jest głosów mówiących o samym filmie. O tym, jaki on jest. Czy jest w ogóle o co kruszyć kopie. Niewiele albo nic jest o w sumie heroicznej pracy reżysera, który zaryzykował wszystko, postawił wszystko na jedna kartę i nie wziął się, jak sugerują niektórzy zapaleńcy, znikąd. I pewnie emocjonalnie, co już widać, zapłaci za to ogromną cenę. To, co wykonał, to samo w sobie jest temat na kolejny film. Oby był dobry. Oby on kiedyś powstał.

Jedno jest pewne, Najjaśniejszy Naczelnik uznał, że film mówi prawdę. Filmowi patronuje prezydent, co prawda na premierze bez żony, co media od razu zauważyły (taki uboczny efekt publicznego salonowego lansu, niestety…), a minister edukacji zasugerowała, że młodzież powinna go obejrzeć, czyli wycieczki szkolne zrobią filmowi sporą frekwencję. Młodzież ten film zobaczy i pamiętajmy o jednym, co jakoś ucieka w dyskusji o tym, jak jedna pani z drugą panią żenująco się zachowały na ściance. Pamiętajmy o tym, że ta młodzież, która wyjdzie z kina po seansie „Smoleńska”, wyjdzie z jakąś wersją tej smutnej i tragicznej historii, pewnie sugestywną albo w jedną albo w drugą stronę. To będzie historia, jaką zapamiętają. Tak jak wychodząc z filmu „Katyń”, mają jakąś wizję tragedii w lesie katyńskim i tego, kim byli zamordowani strzałem w tył głowy oficerowie; jak wychodząc z filmu „Gry uliczne”, wynoszą z niego jakąś wiedzę o Pyjasie i czasach komuny albo wychodząc z filmu „80 milionów”, mają wrażenie, że w sumie stan wojenny to był taki nowoczesny western, w którym dobrzy zabierali tym złym…Tamte filmy są z pewnością dobrymi filmami. Powstały nie na zamówienie polityków, Kościoła czy wzburzonego ludu, tylko z czystej chęci i pasji ich twórców, którzy chcieli pokazać na ekranie fascynującą historię. Politycy nie wsadzali w ich produkcje swoich lepkich i pożądliwych rączek i może dlatego, oglądamy je do dzisiaj i wzruszają, bawią, zmuszają do myślenia.

Młodzież masowo, bo tak będzie trzeba, pójdzie na „Smoleńsk” do kin. Pomyślmy o tym, jaką wizję naszego kraju, nas samych, im pokażemy. I czy chcemy, aby za kilka, kilkanaście lat wizja ta stała się jedyną i obowiązującą…Pomyślmy wreszcie. Póki jest jeszcze czas.

Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić