aktualizacja 

Karolina Korwin Piotrowska: Wstyd. Upadek. A może "tylko" żenada?

171

Miniona sobota będzie dniem historycznym w polskich mediach. Tego dnia "Gazeta Wyborcza" pokazała nam znaczenie słowa „dno”, a słowo „tabloidyzacja” osiągnęło nowy wymiar. Może za kilka lat będą o tym pisać mądre prace medioznawcy, a studenci zdawać z tego egzaminy. Dzisiaj jest wielki wstyd.

Karolina Korwin Piotrowska: Wstyd. Upadek. A może "tylko" żenada?
(newspix.pl)

Gazetę kupiłam na dworcu. Na pierwszej stronie zdjęcie Agaty Dudy, bohaterki medialnej ostatnich tygodni. Tytuł „Pierwsza Dama tańczy sama”. Czytałam artykuł w pociągu, uważnie, kilka razy i nie wierzyłam w to, co przeczytałam i co zobaczyłam. Gdyby nie nazwa gazety, byłby to artykuł żywcem wyjęty z najgorszego tabloidu, żerującego na najniższych instynktach, pokazującego wieloryba w rzece, kosmitę na polu buraków albo pośladki celebrytek. Wiem, jak tworzy się pewne artykuły, jak „szyje się” komuś życiorys, tworzy medialne seriale. Ale to dotyczyło do tej pory gwiazdek, medialnego planktonu, który jest bezkarny w swej głupocie i zwykle dopłaci, by napisano o nim cokolwiek, a więc nawet plotki o romansie z kotem czy trzecim oku na czole to nic. Byleby było po nazwisku. Ale tutaj jest wielki szok, metody jak z najgorszego bruku, a tekst dotyczy Pary Prezydenckiej, bo wbrew tytułowi, nie chodzi tylko o Prezydentową. Tu dostaje się wszystkim, jak w najgorszym tabloidzie… Dlaczego tak jest?

Zabieg pierwszy: rozmówcy nie są podani z imienia i nazwiska, tylko jako „A,B,C i D”. Według terminologii brukowca: „znajomi pary powiedzieli nam…”, „jak twierdzą osoby z otoczenia X…”, „przyjaciele/przyjaciel/rodzina Y twierdzi, że…”, „na korytarzach w XYZ słyszy się…” albo na koniec „Jak plotkuje się…”. Dziennikarka, autorka tego tekstu od razu zapowiada czytelnikom: „Rodzina, przyjaciele, znajomi. Sytuacja jest niezręczna. Nie chcą być kojarzeni z tym, co się teraz dzieje”. Już więc wiemy: sprawa mocno śmierdzi, ludzie - jak widzimy - z bliskiego otoczenia nie chcą się w tym babrać czy być z tym kojarzeni… Oczywiście pojawia się znowu wątek pochodzenia żony Prezydenta. Nie, my nie grzebiemy ludziom w pochodzeniu i genealogii, ale ups, wypsnęło się. Tak jak wypsnęło się, że Agata Duda nie ma wielu zainteresowań, jest sztywna i wpatrzona w męża. Już na starcie tekstu wiemy jedno: będzie „grubo”. I jest.

Zabieg drugi: źródła owych sensacyjnych „informacji”. Po pierwsze od owych anonimowych „przyjaciół”, a poza tym, jako źródło „informacji” podawana jest m.in. „biograficzna” książka o Agacie Dudzie pisana przez autorkę ukrywającą się pod pseudonimem Anna Nowak. Są cytowane konkretne sceny i co prawda poddane jest w wątpliwość, skąd nawet ona, pani Nowak, ma te informacje, ale informacja poszła w świat. To klasyczny tabloidowy zabieg - podajemy coś smrodliwego, co jakoby powiedział ktoś inny, nawet to obśmiewamy, ale ważne, że „news” poszedł. W sądzie, w razie sprawy, zawsze się wtedy mówi, że to nie był news tabloidu, tylko że dziennikarze kogoś innego cytowali. Wszak nawet tutaj podane jest źródło, prawda? Zauważyliście, że tabloidy mają coraz mniej tak zwanych „własnych newsów”? To asekuracja przed ewentualnym sądem. Lepiej cytować coś, co napisał już ktoś inny, często z własnym komentarzem - dokładnie tak zrobiła „Wyborcza”. Mnie zawsze mówiono, że odpowiedź na pytanie postawione wprost np. „Czy jest pan mordercą?” nie jest ważna, bo to, że samo pytanie padło, załatwia już sprawę. Nic nie trzeba dodawać.

Zabieg trzeci: polejmy ostre szambo, podpierając się kimś, o kim można powiedzieć, że ma już na głowie całą masę zarzutów, więc ten jeden mu nie zaszkodzi, a my mamy cytowalność. Są w tym tekście zaledwie trzy zdania, mniej więcej w połowie, mówiące m.in. o plotkach o nieślubnym dziecku Prezydenta i „seksie za pieniądze”, powołujące się na źródło od Zbigniewa Stonogi, biznesmena, który owe „informacje” swego czasu kolportował w internecie. Robił to dawno, ale media, nawet brukowe, wtedy, w kampanii prezydenckiej tego tematu nie podjęły, bo uznały, że nie ma sensu. Paradoksalnie tabloidy wykazały się większym wyczuciem i kulturą osobistą niż medialne „sumienie dziennikarstwa”. Samo to, że tak szkalujące głowę państwa informacje zostały nawet „tylko” zacytowane, wzbudza przerażenie. Kiedy pomyśli się teraz, na kogo „Gazeta” powołuje jako źródło owych „informacji”, ciarki przechodzą po plecach. Tak, można upaść tak nisko. Może, gdy sprzedaż leci na łeb, to można. Sama już nie wiem.

Staram się być na bieżąco, ale o owych „rewelacjach” z alkowy rodziny Dudów dowiedziałam się dopiero z tekstu „GW”. Czyli, że do tej pory, do soboty, żyłam w jakiejś kompletnej nieświadomości mimo, że tabloidy, z racji zajmowania się szołbizem raz w tygodniu, nie są mi obce. Ale nawet tabloidy o pewnych żenujących plotkach nie napisały. Do tej pory. Bo „GW” właśnie, w imię nie wiem czego, bo nie chce wierzyć, że aż tak bardzo Prezydenta nie znosi, radośnie otworzyła nowy zbiornik z szambem. Dopiero dzięki tekstowi w gazecie, która chce być traktowana poważnie, dotarły do mnie te plotki, więc czuje się trochę jak zainfekowana smrodliwym wirusem. Tak samo, sądząc po komentarzach, czuje wiele innych osób.

Po przeczytaniu tego tekstu zrobiło mi się strasznie wstyd za tych, którzy ten tekst zaakceptowali do druku i zredagowali oraz napisali. Można nie lubić Prezydenta czy jego żony, ale to jest, czy nam się to podoba czy nie, głowa państwa. Należy jej się, moim zdaniem, z urzędu jakiś szacunek. Możemy robić sobie dowcipasy, prawić złośliwostki, nazywać Maliniakiem czy Barbie, ale to, co wydarzyło się w sobotę, otwiera drogę do jeszcze gorszego poziomu dyskusji niż ten, który był do tej pory. A on już czasem wzbudzał przerażenie. Wystarczy wejść na TT czy poczytać komentarze…

Nie zapytam, czy można gorzej, straszniej albo niżej. Nie wiem, jak nazwać to, co przeczytałam w sobotę i co na zawsze, moim zdaniem, zaważy na języku debaty w polskich mediach i podejściu do prywatności osób, które powinny być szanowane, ale przekroczono w medium uznawanym do tej pory za jedno z poważniejszych granicę wszelkiego obciachu i chamstwa. Jest mi po prostu cholernie przykro.

Specjalnie dla o2 Karolina Korwin Piotrowska

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić