Najmniejsza "monarchia" świata. Liczy 11 mieszkańców i... sto kóz

2

Bycie królem to w dzisiejszych czasach rzadkość, ale też spory prestiż. Z pewnością coś na ten temat wie były rybak Antonio Bertoleoni, który nazywa się "królem" malutkiej wysepki Tavolara u wybrzeży włoskiej Sardynii. I z uśmiechem na twarzy przyjmuje fakt, że jego podwładnymi są głównie górskie kozy.

Najmniejsza "monarchia" świata. Liczy 11 mieszkańców i... sto kóz
(flickr.com, Gaspar Torriero)

Wyspę Tavolara zamieszkuje obecnie zaledwie 11 mieszkańców. W dodatku, w przeciwieństwie do stada kóz, miejscowi bywają tu tylko sezonowo! Dla 83-letniego "władcy", nazywanego również "Toninem", nie ma to jednak większego znaczenia. Siedzibą "królestwa" Bertoleoniego jest mała restauracja rybna, jedyna na tej - mającej zaledwie 5 km2 - górzystej wysepce.

Jego kadencja trwa już 22 lata, a "Tonino" rządzi armią kóz twardą ręką. Jak przystało na oryginalnego władcę, ma też nietypowe jak na króla szaty i zabawne przywileje. Od lat jego oficjalnym strojem są krótkie spodenki i sandały.

Jestem prawdopodobnie najzwyklejszym władcą świata. Niestety jedynym przywilejem, który posiadam to darmowe jedzenie we własnej restauracji - "Tonino" opowiada z uśmiechem na twarzy o sobie w wywiadzie udzielonym stacji BBC.>

Tytuł Antonia nie jest dziełem przypadku. Przeciwnie, jego "królewskie" korzenie sięgają XIX wieku, kiedy to w 1836 roku jeden z jego przodków, Giuseppe Bertoleoni, podczas polowania z władcą Sardynii Karolem Albertem, został dla żartu nazwany przez niego "królem Tavolary".

Po tym fakcie Giuseppe osiedlił się na Tavolarze wraz z rodziną. Władze Włoch chciały skazać go za bigamię, jednak ze względu na tytuł monarchy, ich plan się nie powiódł. Dynastia Bertoleonich przetrwała po śmierci Giuseppe w 1849 roku, a przez kolejne dziesięciolecia władzę nad wysepką sprawowały jego dzieci.

Obecnie "królestwo" utrzymuje się głównie z turystyki. Nicola, siostrzenica Antonia i zarazem księżna Tavolara, sama dowozi promem pasjonatów nurkowania i miłośników wspinaczek. Król we własnej osobie wstaje zaś skoro świt, aby złowić najlepsze okazy ryb, które serwuje później wygłodniałym turystom. Spartańskie warunki i brak splendoru godnego prawdziwych monarchów wcale mu nie przeszkadza, a sam podkreśla, że życie na odludnej wyspie traktuje jako przywilej.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić