Anna Dobiecka| 
aktualizacja 

Polka prowadzi autobusy w Londynie. "Marzyłam o tym 9 lat, w końcu się udało"

298

Niejeden facet by nie podołał, niejeden może poczuć się zawstydzony. Beata Siuda potrafi okiełznać prawdziwe motoryzacyjne potwory: prowadzi piętrowe autobusy w Londynie, którymi wozi uczniów i studentów. W ramach nowego cyklu #o2naWyspach - rozmawia z nią Anna Dobiecka, dziennikarka również żyjąca i pracująca w Wielkiej Brytanii.

Polka prowadzi autobusy w Londynie. "Marzyłam o tym 9 lat, w końcu się udało"
(o2.pl)

Oto #HIT2019. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Dlaczego chciałaś zostać kierowcą autobusów?
To było moje marzenie od wielu lat, jeszcze w czasach, gdy mieszkałam w Polsce. Bardzo dobrze czuję się za kierownicą, a mój wujek miał dużego vana i dawał mi nim pojeździć. Zorientowałam się, że czuję się pewniej w większym pojeździe.

Początkowo myślałam o TIR-ach, ale w pewnym momencie mi to przeszło. Nie robiłam uprawnień w Polsce ze względu na koszty, bo były duże, a ja studiowałam. Gdy tuż po studiach wyjechałam do UK, po jakimś czasie zaczęłam się starać o zdobycie prawa jazdy na autobusy, ale okazało się, ze mam za krótki staż w jeździe, a dodatkowo nie dałabym rady z testami.

Skończyłaś studia i wyjechałaś do UK. Co się działo dalej?
Na brytyjskiej ziemi stanęłam dokładnie dzień po obronie pracy magisterskiej. Nie znałam dobrze języka. Pracowałam w różnych branżach, głównie w turystyce i hotelarstwie. Spełniałam swoje różne marzenia, m.in. o... pływaniu z delfinami na Florydzie. Czułam się spełniona i szczęśliwa, ale marzenie o autobusach co jakiś czas wracało.

Więc postanowiłaś spróbować znowu. Jak poszło?
To było trudne. W sumie próby zajęły mi 9 lat, bo robiłam to w wolnym czasie, pracując, podróżując i zajmując się tysiącem innych rzeczy.

Nawet moi bliscy podśmiewali się trochę "Oj, to ty nadal o tym myślisz? Zostaw to!” Ale ja się nie poddawałam.

Bo jeśli podejmuję decyzję, że coś robię, to robię to do końca. Powiedziałam sobie, że będę zdawała aż zdam.

Zobacz także: Zobacz: Problemów z brexitem jest co niemiara: city, umowy handlowe, sprawa Irlandii

Egzaminy są trudne?
Tak. Musisz znać specjalistyczne słownictwo, pytania testowe są bardzo podchwytliwe. Na egzaminie jest ich sto. Kilka razy zabrakło mi dosłownie punktu lub dwóch.

A jak wygląda cały proces starania się o uprawnienia?
Trzeba mieć zaświadczenie od lekarza, zdaje się teorię, jest egzamin ze znajomości znaków, jazdy i potem formalna rozmowa kwalifikacyjna. Jest to dość długi proces, trwa ok 10 miesięcy.

Musiałaś być naprawdę szczęśliwa, gdy w końcu zdałaś?
Tak, choć w sumie nie byłam do końca pewna, czy autobus to jest to, w czym się będę dobrze czuła. Przyznam, że czułam lekki niepokój. Ale gdy w pierwszym tygodniu w ośrodku szkoleniowym odbywał się event "The bus driver of the year", zabrano nas na plac i pozwolono poprowadzić autobus. Gdy weszłam na pokład i włączyłam silnik, poczułam że to jest to. Miałam wrażenie, że robię to od zawsze. Mój instruktor też to zauważył i zapisał mnie na egzamin po 15 godzinach jazdy, gdy średnia wynosi 30-50 godzin.

Z jakiej pracy odeszłaś?
Pracowałam w hotelu obok Heathrow. Była to bardzo stresująca praca. Odpowiadałam za rezerwację 900 pokoi i kilku sal konferencyjnych. Ale nie żałuję, bo nie lubiłam tej negatywnej energii i ogólnego narzekania. A teraz wykonuję pracę, którą lubię, wiec nie czuję, że pracuję. Jasne, że po długiej zmianie jestem zmęczona, ale ogólnie szczęśliwa.

Co ci daje ta praca? Za co ją lubisz?
Czuje się pewnie za kierownicą, bo każdy musi mi ustąpić miejsca. Wchodzę do biura, biorę swoje papiery i jestem sama sobie panią. A dodatkowo odpowiedzialna za ok 100 osób, bo jeżdżę "double deckerem" (autobus piętrowy - przyp. red).

Jak traktują cię pasażerowie?
Wożę studentów, którzy większości są bardzo mili, rozpoznają mnie, witają się, panuje przesympatyczna atmosfera. Wielokrotnie słyszałam komplementy, że dobrze jeżdżę, że czują się bezpiecznie i komfortowo. Musi tak być, bo przecież robię to z pasją.

Nigdy nie przydarzyło ci się nic przykrego?
Może gdybym prowadziła na co dzień czerwone autobusy (przyp. londyńskie autobusy komunikacji miejskiej) , gdzie jest więcej problemów i zamieszania z płatnościami, oysterkami itp., to więcej byłoby nieprzyjemności.

Oczywiście i mnie zdarzają się różne sytuacje. Kiedyś rzeczywiście pasażer próbował na mnie wymusić zatrzymanie się nie na przystanku, czego oczywiście nie wolno mi zrobić. I w ordynarny sposób okazał mi swoje niezadowolenie. Więc zatrzymałam pojazd i kazałam mu wyjść. Nie chciał, ale ponieważ byłam nieugięta, wyszedł. Pozostali pasażerowie przepraszali za jego zachowanie.

Czy to, że jesteś Polką ma znaczenie?
Nie skupiam się na tym, że jestem Polką i nikogo to nie interesuje.

Jakie trasy lubisz? Czy masz ulubione miejsca?
Lubię uczyć nowych tras, bo gdy ciągle robisz jedną, jest to monotonne. Ale jest kilka linii Kingston, które uwielbiam: piękna okolica blisko campusów, rzeka, park. Droga jest wąska, trzeba uważać i najpierw trochę się bałam, ale jak jeździ się dłużej, to już wiadomo, na co uważać.

Czy znajomi mieli problem, by cię zaakceptować w tej roli? Czy mieszkając w Polsce też byś się zdecydowała na taką pracę?
Niektórzy się śmiali - masz wyższe wykształcenie, a autobusem będziesz jeździć? Ale rodzice i najbliżsi przyjaciele mnie wspierali i rozumieli. Gdy zdałam, serdecznie mi gratulowali. Czy w Polsce też bym jeździła? Nie jestem do końca pewna…

Co poradziłabyś osobom, które mają niezwykłe marzenia, ale z jakichś powodów ich nie realizują: boją się, wstydzą, odkładają w czasie…
Nieważne, jakie masz marzenie, trzeba działać, bo jeżeli nie teraz, to kiedy? Później może być tylko trudniej. Oczywiście, nigdy nie jest za późno, ale po co odwlekać? Jeśli ktoś coś osiągnął, to dlaczego ty byś nie mógł/mogła?

Czy twoje marzenia i plany mają związek z motoryzacją, czy np. następna będzie licencja pilota?
Nie, ale to dlatego, że… próbowałam już pilotować. Musiałam sprawdzić, czy może nie zostanę pilotem. Ukończyłam kurs a potem odbyłam lot z instruktorem dwuosobową awionetką. Fajne uczucie, ale nie miałam przeświadczenia, że "to jest to”. Za to dziś wiem, że na pewno chcę wrócić do śpiewania, które kiedyś było moją pasją

Twoja recepta na sukces?
Zawsze podchodzę do wszystkiego pozytywnie. Pewnie, nie raz i nie dwa coś mi się nie udawało, ale w takich momentach podnoszę się myśląc, że są osoby, które mają większe problemy. I działam dalej!

#o2naWyspach - przeczytaj też:

Zobacz także: Zobacz: "Powrotów nie będzie". Brexit utrudni życie, ale nie wypchnie Polaków z Wielkiej Brytanii

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić