W ZUSie moda na SUV-a
O takim wyposażeniu przeciętny Kowalski w swoim przeciętnym samochodzie może zapomnieć. Oddział ZUS-u w Nowym Targu wymarzył sobie konkretne modele auta, spośród których chciałby kupić to jedyne. Żeby nikt się nie pomylił, w przetargu zawarto szczegółowe wytyczne.
Przedstawione 43 warunki bardzo zawężają krąg poszukiwań nowego wozu dla ZUS. Według Radia Zet auto musi być z rocznika 2015, musi mieć dwustrefową automatyczną klimatyzację, felgi „17-tki” i metalizowany lakier.
Urzędnikom musi się wygodnie jeździć. Nowe auto powinno być wyposażone w komputer pokładowy z funkcją średniego i chwilowego spalania. Musi mieć cztery poduszki powietrzne z przodu oraz dodatkowe boczne. Dla urzędników ważna jest chyba też dyskrecja, bo chcą aby tylne szyby były przyciemniane.
Przetargi na nowe samochody to w ZUSie już tradycja. Urzędnicy w ostatnich latach kupowali luksusowe limuzyny i inne pojazdy z wyższej półki.
Chcą też wielu „bajerów”. M.in.: czujnika ciśnienia w ogumieniu i systemu start/stop. Istotna jest też moc silnika, minimum 130 KM i minimalny rozstaw osi - 2,62. O jakim cacku marzą skrycie?
Chociażby Mercedes GLA, BMW X1, Audi Q5, Mazda CX-5, Toyota RAV4, Fiat Freemont, Ssangyong Korando, czy też z ogromnym zapasem – Range Rover SVAutobiography, którego zestaw osi może wynosić nawet 3,12 m! Polecamy ten ostatni z silnikiem 5.0 o mocy 550 KM. Ceny rozpoczynają się od 1 023 000 zł – ironizuje „Radio Zet”.
Rzecznik ZUS wyjaśnił dziennikarzom, że chodzi przede wszystkim o względy bezpieczeństwa. Klienci mieszkają w bardzo odległych zakątkach i czasem urzędnikom trudno się tam dostać.
W końcu petenci są najważniejsi.