Myśleliśmy, że to pomyłka. Oto ceny w "świętokrzyskiej Ibizie"
"Świętokrzyska Ibiza" ruszyła z sezonem jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem wakacji. Ale teraz nadszedł czas na prawdziwe tłumy i imprezowe szaleństwo. Nas w tym miejscu zaskoczyły przede wszystkim ceny. Wbrew pozorom paragonów grozy tam nie uświadczyliśmy.
Sielpia Wielka to mała miejscowość pod Końskimi, znana na całą Polskę jako "świętokrzyska Ibiza". Wszystko za sprawą zalewu oraz barowo-noclegowo-usługowej infrastruktury, która znajduje się wokół zbiornika wodnego.
Sielpia pod koniec czerwca zmienia się w prawdziwe imprezowe eldorado. Zanim jednak do tego dojdzie, sprzedawcy z punktów usługowych, sklepów i lokali muszą przygotować się na przyjazd licznych turystów.
We wtorek, 24 czerwca, na miejscu było jeszcze spokojnie - małe grupy turystów spacerowały wokół. W wodzie nie było nikogo, rowery wodne i kajaki stały zacumowane przy brzegu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Największa konkurencja dla Chorwacji. "Pnie się w rankingach"
Ale same wypożyczalnie już działały. Jak sprawdziliśmy, standardowa cena za godzinę zabawy na rowerze wodnym to 50 zł.
Za godzinę wodnego szaleństwa w kajaku zapłacimy natomiast, w zależności od wersji sprzętu, 20-30 zł.
Tak rozkręcała się "świętokrzyska Ibiza"
W ostatnim tygodniu przed wakacjami dało się wyczuć atmosferę napięcia i oczekiwania na pierwszych gości. Niemal wszystkie lokale były już w pełni gotowe na rozpoczęcie sezonu.
Przygotowania trzeba zacząć na kilka miesięcy wcześniej. Chodzi przede wszystkim o zaplecze żywieniowe, produkty. Szczyt sezonu rozpoczyna się wraz z początkiem wakacji - niedługo będzie tyle klientów, że nie sposób ich policzyć. Setki, może nawet tysiące dziennie – opowiada nam sprzedawczyni w smażalni ryb nieopodal plaży.
Centrum imprezowego życia koncentruje się wokół plaży i pobliskich lokali, które jako pierwsze otwierają się na gości wraz z początkiem sezonu. To właśnie tam zabawa trwa najdłużej – do późnej nocy, a niekiedy nawet do białego rana.
Nocny podryw i nocna bójka
Zdarzają się różne dziwne sytuacje. Raz jeden pan w późnych godzinach nocnych dość nachalnie podrywał koleżankę z baru z zapiekankami obok. Wchodził na ladę, opowiadał różne rzeczy. Koleżanka jednak nie była zainteresowana – opowiada nam młoda pracownica lodziarni tuż przy plaży.
Innym razem doszło do bójki w lokalu. Na tego typu sytuacje przygotowana jest policja, która w szczycie imprezowego szaleństwa patroluje zarówno teren zalewu, jak i bezpośrednią okolicę. Przed rozpoczęciem sezonu policyjna łódka stoi zacumowana przy brzegu.
Im później w nocy i im więcej alkoholu w obiegu, tym więcej się dzieje. Ludzie są weselsi, wpadają na dziwne pomysły – śmieje się pracownica lokalu z zapiekankami.
Tyle zapłaciłem za świeżą rybę. To nie pomyłka
W sezonie wakacyjnym w punktach gastronomicznych praca wre. Młodzi ludzie zatrudnieni w lokalach usługowych wokół zalewu w Sielpi Wielkiej bynajmniej nie narzekają.
Pracuje się tu bardzo dobrze, mamy zgrany zespół i jest fajna atmosfera. Lubimy się nawzajem, a wtedy praca jest lekka i przyjemna – opowiada nam pracownica lodziarni.
Dla wielu turystów, którzy właśnie wyszli z wody, pierwszym przystankiem okazuje się lodziarnia i sąsiadujący z nią punkt z gorącymi zapiekankami – to tu najczęściej kierują swoje kroki, szukając szybkiej przekąski i ochłody.
A co z cenami? Te są raczej przeciętne, nie wyróżniają się na tle lokali gastronomicznych w woj. świętokrzyskim. Za burgera zapłacimy ok. 30 zł, zupy to wydatek rzędu kilkunastu złotych. Są też smażalnie ryb, za sprawą których można się poczuć jak nad morzem.
Skoro rybka, to może paragony grozy? Nie tym razem. Za porcję smażonego sandacza z frytkami zapłaciłem 33 zł. Cena jak w barze mlecznym. Dopytałem nawet dla pewności, czy to aby nie pomyłka, ale wszystko się zgadzało.
Sandacz okazał się wprawdzie dość mały, ale bardzo smaczny, a krótki pobyt na "Świętokrzyskiej Ibizie" wzbudził apetyt na więcej.
Tomasz Majta, dziennikarz o2.pl