Pokazał ceny nad morzem. "Dlatego wolę Chorwację"
Sezon nad polskim morzem rozpoczyna się na dobre. Jak co roku, tematem dyskusji w mediach społecznościowych są ceny. "Drogo czy tanio?" - zapytał jeden z tiktokerów, który sprawdził, ile trzeba zapłacić za przekąski, schabowego, a nawet toaletę.
Wakacje nad Bałtykiem nie należą do najtańszych. Koszty noclegów w niektórych miejscowościach są droższe niż w podobnych kurortach na południu Europy. To samo tyczy się letnich klasyków — gofrów, lodów i innych smakołyków z ulicznych budek. Ile trzeba zapłacić za te przyjemności w czerwcu 2025 roku?
Twórca profilu "Podróże ze smakiem" poinformował, że 100 gramów smażonego dorsza w restauracji kosztuje 19,90 zł, a kebaba w tortilli wyceniono na 31 zł. Podał również ceny pamiątek i mniejszych przekąsek.
Magnesy z Trzęsacza - 8 zł, lody z automatu za 14 zł, gofry od 10 zł do 28,50 zł, zakręcona frytka - 15 zł. Drogo czy tanio? - zapytał na nagraniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak w niezwykłej podróży. "Najpiękniejsze widoki na świecie"
Dodał, że w jednym z miejsc za toaletę musiał zapłacić 4 zł, a za schabowego z ziemniakami i surówką 19,90 zł. Cena za obiad najbardziej zdziwiła internautów, którzy mieli wątpliwości, czy rzeczywiście można zjeść w tak dobrej cenie.
"Schabowy tanio, ale reszta zdecydowanie za dużo. Dlatego wolę Chorwację", "Schabowy podejrzanie tani, pewnie sama panierka", "15 zł za jednego kartofla? Skandal", "Mnie na polskie morze nie stać. Wolę Turcję i Hiszpanię, bo taniej", "Wybieram Tunezję — tam nie zbankrutuje", "Ceny z kosmosu, tylko ten obiad korzystny znalazłeś" - czytamy.
Tiktoker nie jest jedynym, który sprawdzał reakcje internautów na nadmorskie ceny. Influencerzy aktywnie pokazują, z jakimi wydatkami mierzą się nie tylko nad Bałtykiem, ale także w Zakopanem. Nastroje wśród wczasowiczów, którzy odwiedzają te miejsca, nie są pozytywne.
Wakacje nad morzem i w górach — dlaczego jest drogo?
Ceny w miejscowościach na wybrzeżu i w Zakopanem są wysokie głównie przez sezonowość – lokalni przedsiębiorcy zarabiają przez kilka tygodni w roku, więc w tym czasie maksymalizują zysk.
Duży popyt przy ograniczonej podaży sprawia, że mogą windować ceny bez obawy o brak klientów — znajdą się chętni, by kupować lody po 14 zł, choć poza sezonem mogą kosztować nawet połowę mniej.
Dodatkowo rosnące koszty energii, wynagrodzeń i produktów spożywczych bezpośrednio przekładają się na ceny w gastronomii i usługach turystycznych. Brakuje realnej konkurencji – większość kurortów stosuje zbliżone stawki, więc turysta nie ma zbyt dużego wyboru.