Taka sytuacja
Domy z butelek wyrastają w obozie dla uchodźców na Saharze. Buduje je jeden człowiek. Mają wytrzymać ekstremalną, pustynną pogodę. Butelki znajduje w śmietnikach. Wypełnia je piaskiem i stawia z nich konstrukcje, które nie mają sobie równych w okolicy.
Trudne warunki
Tateh Lehbib Breica żyje w jednym z obozów dla uchodźców w algierskim Tinduf. Sahrawi, czyli rdzenna ludność Sahary Zachodniej, żyją tam od ponad 40 lat. Mieszkają głównie w namiotach lub domach zrobionych z błota, nic więc dziwnego że pustynne burze, ulewne deszcze i bardzo wysokie temperatury często je niszczą. Warunkom tym potrafią się jednak przeciwstawić domy Tateha.
Dodatkowe fundusze
Wypełnione piaskiem butelki jako budulec sprawdzają się dużo lepiej w przypadku ulewnych deszczów, a zaokrąglony kształt domów sprawia, że są aerodynamiczne i lepiej znoszą wichury. Swój pierwszy dom zbudował rok temu dla babci. Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców dostrzegł jego pomysł i postanowił wesprzeć finansowo jego działania. Od tamtej pory mężczyzna postawił już 25 domów w pięciu obozach.
Dwie pieczenie na jednym ogniu
Tateh Lehbib Breica studiował odnawialną energię. Do zbudowania jednego domu potrzebuje ok. 6 tys. butelek. Spajane są za pomocą cementu. Domy te nie tylko zapewniają bezpieczne warunki mieszkaniowe, ale również rozwiązują problem plastikowych śmieci.
Szaleniec
Breica nazywany jest "szaleńcem z butelkami". Tak z pozoru może się wydawać, ale w tym przypadku stwierdzenie "w tym szaleństwie jest metoda" jest w stu procentach prawdziwe.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.