Sex shopy od kuchni. O tym zapewne nie wiedzieliście!
Jak to jest prowadzić sex shop?
No właśnie, jak? Odpowiedź na to i wiele innych pytań odnośnie handlu artykułami erotycznymi zdradza Faith Attwell, 45-letnia właścicielka jednego z najdłużej funkcjonujących tego typu lokali w brytyjskim Cardiff.
W rozmowie z Wales Online opowiada o tajnikach pracy w sklepie z rzeczami dla dorosłych. Właścicielka zdradza również, że do otworzenia własnego lokalu zainspirowała ją pewna przesyłka, którą odebrała kiedyś przez pomyłkę listonosza. W środku był katalog z seks-zabawkami.
Co zauważyła przez ostatnie lata, o co pytają ją ludzie i co najczęściej kupują? Na te pytanie znajdziecie odpowiedź w kolejnych slajdach.
Czy wiek ma znaczenie?
Wygląda na to, że nie koniecznie. Właścicielka sklepu z artykułami dla dorosłych (to jedyny warunek wiekowy) zdradza, że jej najmłodszy klient wyglądał na około 20 lat, za to najstarszy jest stałym bywalcem jej lokalu i ma na karku... 91 wiosen!
"Przychodzi do mnie co roku, tuż przed urodzinami żony. Za każdym razem kupuje jej prezent, a ja zawsze zachodzę w głowę, jak fantastyczną osobą musi być ta kobieta. Swoją drogą dopiero niedawno doszło do mnie, jak ważne jest to, co robi ten mężczyzna. Pomimo tak podeszłego wieku nadal dba, aby jego ukochana czuła się zaspokojona również w tym zakresie. To urocze!" - przekonuje Faith Attwell w rozmowie z Wales Online.
"Czy mogę wejść z dzieckiem?"
W Polsce, podobnie jak jak w Wielkiej Brytanii i wielu innych krajach Unii Europejskiej, wejście do sex shopu dozwolone jest tylko dla osób pełnoletnich.
"Nie mogę wpuszczać do swojego lokalu nieletnich. Sprzedaję za dużo zabawek dla dorosłych, aby dzieci mogły na to patrzeć" - mówi Attwell.
"Mam do pani krępujące pytanie..."
Jeśli klient zaczyna swoją sprawę od takich słów, wiedz, że za chwilę zrobisz wszystko, aby nie wybuchnąć śmiechem, albo będziesz rozpaczliwie próbować nie zapaść się ze wstydu pod ziemię. Ponoć głupie pytania nie istnieją, ale z pewnością te musiały wprawić właścicielkę sklepu w niemałą konsternację...
"Pamiętam, był raz facet, który zadzwonił z pytaniem, czy sprzedajemy zużyte skarpetki. Rzecz jasna, nie chodziło mu o używane jako takie, które ktoś miał na nogach, ale w sensie, w którym ktoś miał je na innej części ciała. Oczywiście powiedziałam, że nie sprzedajemy takich rzeczy, na co on odpowiedział, że może odkupić od nas nasze własne, jeśli chcemy" - wspomina Attwell.
"Czy można wypróbować asortyment przed kupnem?"
Tak, Attwell przyznaje, że spotkała się już z takim pytaniem ze strony klienta. Ciekawe czy osoba, która chciała sprawdzić towar przed kupnem pomyślała, że ktoś przed nią mógłby w tym wypadku sam przetestować sprzęt w akcji?!
"Może mi coś pani poleci..."
Niezdecydowany klient to łatwy łup dla każdego zaprawionego w bojach sprzedawcy. Zwykle niezorientowani kupujący wychodzą wówczas ze sklepu z mnóstwem drogich, wątpliwej jakości rzeczy, w dodatku często po protu nie potrzebnych. Jednak nie każdy sprzedawca ma filozofię pozbycia się produktu za wszelką cenę.
"Jeśli ludzie pytają o mnie radę, staram się odpowiedzieć w najuczciwszy sposób, w jaki potrafię. Nie chcę sprzedawać ludziom rzeczy, których de facto nie potrzebują, bo nigdy więcej już nie odwiedzą mojego sklepu. Staram się być maksymalnie lojalna wobec klientów" - powiedziała Attwell.
"Czy próbowała pani tej zabawki?"
Ludzie myślą, że jak ktoś pracuje w sex shopie to dlatego, że uwielbia hardcorowe igraszki, a sprzęt który sprzedaje, doskonale zna z autopsji. Nic bardziej mylnego.
"Nie, nie testuje wszystkich zabawek. Ja to tylko sprzedaje. Jedyną rzeczą, którą mogę polecieć osobiście, są wibratory".
"Która płeć częściej robi tu zakupy?"
To może być dla wielu zaskoczenie, ale wcale nie są to mężczyźni. Choć to kwestia uzależniona od lokalnego rynku, ponieważ inaczej wygląda sprzedaż bezpośrednio w lokalu, a inaczej wyniki handlu internetowego. W Polsce w 2014 roku klientami największych polskich e-sex shopów byli w 54 proc. mężczyźni, natomiast w 46 proc. kobiety. Jak wygląda zatem sprzedaż w salonie?
"Naszymi klientami są 70 proc. kobiety. Przychodzi też bardzo dużo par" - zdradza Attwell.
"Czy sklep prowadzi jakiś program lojalnościowy?"
Ludzie kochają dostawać prezenty. Szczególnie zniżki za regularne zakupy. Programy lojalnościowe zależą od właściciela sklepu i zwykle są stosowane, ale w tej niby prostej sprawie są haczyki, na które lepiej uważać.
"Prowadzimy program lojalnościowy. Klient dostaje specjalną kartę rabatową, jak w centrum handlowym. Mając tę kartę, zbiera sobie punkty za każde zakupy, a kiedy przekroczy kwotę 200 funtów. Otworzyliśmy też darmową infolinię, dzięki której klienci mogliby nas zapytać o wszystko, w razie jakiegoś problemu, ale okazało się to fatalnym pomysłem. Najczęściej dzwoniły dzieciaki, które po chwili stłumionego śmiechu do słuchawki rozłączały się" - mówi Attwell.
"Czy to normalne kupować w takich sklepach jak ten?"
No właśnie. Czy to "normalne"? W Polsce seks przestaje być tematem tabu, a coraz więcej ludzi otwarcie na ten temat rozmawia i przekuwa wnioski z rozmów w czyny. W 2013 roku wartość sprzedanych przez internet erotycznych gadżetów wyniosła aż 10 mln złotych!
"Pamiętam pewną staruszkę, która niedawno straciła męża i postanowiła kupić sobie u mnie wibrator. Po roku wróciła po następny i powiedziała mi, że ten sprzęt kompletnie odmienił jej życie" - zdradziła Attwell.
"Mam wielu klientów. Przychodzą regularnie. Na przykład ludzie znani z telewizji, bywają też sławni projektanci. Sprzedawałam też akcesoria dla modeli, tancerek itd" - dodała.
"Czy rozmiar ma znaczenie?"
"Wibratory typu bullet są malutkie, a robią znakomitą robotę. W dodatku lubią kupować je pary, bo urządzenia te są dyskretne i dają ogromną przyjemność. Zawsze powtarzam, że nie sprzedajemy szczęścia, tylko wibratory. Kupujcie je i bawcie się dobrze" - dodała na koniec.